piątek, 24 października 2014

Number 27.

Autor : Basia W
Blogi : rauraeasylove.blogspot.com  /  raura-egypt-love.blogspot.com

Wszyscy wysyłacie takie genialne oneshoty ;_; Ja nad swoim wciąż pracuję i wiecznie coś mi się nie podoba. Może dodam go tutaj, jak nadrobię zaległości z waszymi opowiadaniami.
Basiu, wspaniały i wzruszający one-shot. Mam nadzieję, że będziesz mi ich więcej przesyłać oraz życzę ci kolejnych sukcesów na blogosferze :)
Czytajcie, komentujcie i wchodźcie na blogi Basi :3


*Laura*

*24.12.2028*
- Laura nie wiem jak Ty, ale nie mogę uwierzyć, że ten czas tak szybko leci.- powiedział Ross, dotykając mój brzuch i całując moje wargi.-Mamy już dwójkę, a za niedługo i trójkę.
-Wiem, nie mogę się już doczekać, aż zobaczę to maleństwo- powiedziałam i musnęłam jego wargi.
-Mamo, tato wszyscy już są- krzyczała Ally.
-Mamus, mogę się psytulic?- spytał mnie Austin, a ja wzięłam go na ręce, przy czym Ross wziął Ally. Podeszliśmy do drzwi i zobaczyliśmy całą rodzinę.
-Hej- krzyknęli wszyscy
-Widzę, że kwitniesz Lau- powiedział Riker, a ja się uśmiechnęłam.
-Wchodźcie- powiedział Ross i zaczęliśmy uroczystą Wigilie.  Dzieciaki bawiły się przy choince, a my rozmawialiśmy.
-No więc, który miesiąc?- spytała Delly w pewnym momencie.
- Końcówka piątego.- odpowiedziałam,
-A wy już koniec?- spytał Ross, patrząc na wszystkich wokoło.- Ryland, może tak wziął byś ślub?
-Nie, wiesz jakoś nie mam ochoty się  żenić. Może kiedyś.- odpowiedział brunet.
-Laura, a tak w ogóle to znacie już płeć?- spytał Rocky
-Będziemy mieć córkę. Jeszcze nie znamy imienia- powiedział Ross
-Nie wiem, nie pomogę wam, nie znam się- powiedział Rocky,
-Ale dla Liv, Frankego i Oscara to nie miałeś problemu- powiedziała mu Dove. Wtedy podbiegł do nas Austin krzycząc
-Ej, chocie zobaczyć, Mikolaj tu był- I wziął mnie i Rossa za rękę. Weszliśmy do salonu gdzie przy choince siedziały dzieci, wtedy Austin i Ally podeszli i wręczyli nam małe prostokątne pudełko.
-To dla was. Za to że jesteście z nami przez tyle lat.- powiedziała nasza córka. Otworzyliśmy pudełko, było tam piękne zdjęcia. Były tam zdjęcia, od mojego pierwszego spotkania z Rossem, do dnia kiedy dowiedziałam się o trzeciej ciąży. Było tu od kiedy mieliśmy po 15 lat, podczas  castingu, później z koncertu R5, późnej jak potwierdziliśmy bycie parą, oświadczyny, ślub, pierwsza ciąża, narodziny Ally, wspólne wakacje we trójkę, ciąża z Austinem, jego narodziny, wspólne wakacje, święta i my we czwórkę+ ja z brzuszkiem już trochę widocznym podczas halloween. Słodko że coś takiego przygotowali.
-Podoba wam się?-spytał Austin, ja popatrzyłam na niego, podszedł do mnie, a ja pocałowałam go w czoło. Ross natomiast zrobił tak samo z Ally.
-Bardzo- powiedziałam i pogłaskałam go po głowie.- Kochamy was
-Nawet bardzo- powiedział Ross
-My was też- powiedziała Ally.
-Usiądźcie przy choince, tylko tak żeby było widać całą piątkę.- powiedział Riker, a wszyscy we czwórkę usiedliśmy. Ja po prawej, Ross po lewej, a dzieciaki w środku. Kiedy Riker zrobił zdjęcie, wtedy dzieciaki poszły otwierać swoje prezenty. My usiedliśmy. Ja musnęłam Rossa w usta, a on dotknął mojego brzucha.
-Ale macie się nie całować.- powiedziała Ally, obejmując nową lalkę.
-Wlaśnie- potwierdził jej młody. Dzieciaki się bawiły jednak, reszta musiała już wracać. Położyliśmy się spać we czwórkę na naszym łóżku.
-Dobranoc mamo, tato, Aus i ty maluch.- Powiedziała Ally wtulając się we mnie.
-Śpij dobrze, kochana.- powiedziałam- Ross też śpij dobrze, Aus śpij dobrze.
-Nawzajem wszystkim- wyszeptał Ross, natomiast odpowiedzi nie usłyszeliśmy ze strony Austina, który zasnął wtulony w tatę. Przytuliłam się do Ross i przyciągnęłam Ally do siebie. Zasnęliśmy we czwórkę.

*25.12.2028*
-Mama, tata, Ally wstawac.- zaczął krzyczeć Austin, który najwyraźniej wstał. Ja musiałam wstać, bo tamtej dwójki nie da się obudzić.
-Co się stało kochanie- powiedziałam klękając przy nim.
-Mamus, bo tam jest taki piesek.- wziął mnie za rękę i zaprowadził pod drzwi.
„Laura, Ross, Ally i Austin…
Wiemy, że Velvet zdechła. Wiemy jak wam ciężko.
Dlatego poznajcie, tą malutką suczkę. Imię należy do was.
Taki tyci prezent z okazji świąt.
Wasi rodzice <3”
Otworzyłam pudełko, a tam malutki szczeniaczek. Był to mieszaniec.
-No Austin, wybierz imię.- powiedziałam
-Lila- powiedział i wziął malutkiego pieska. Poszłam na górę, a te dwa śpiochy spały
-Ross, Ross, wstawaj- powiedziałam, aż w końcu nie wytrzymałam i przywaliłam mu w twarz.
-Co ty robisz?- spytał drobinkę wkurzony. Obudził tym Ally.
-Mamy gościa w domu i chyba zostanie na stałe.- powiedziałam i wtedy Aus wszedł do sypialni z Lili na rękach.
-Dostalismy pieśka.- powiedział, Ally szybko się zerwała i pobiegła do suczki. Oboje wybiegli z pokoju. Ja położyłam twarz na kolanach Rossa, a on zaczął mnie głaskać.
-Jak się czujesz?- spytał
-A wiesz, nawet dobrze. Musimy pomyśleć nad twoimi urodzinami. W końcu masz je za 4 dni.
-Laura, Ty nie miałaś urodzin, to i ja nie będę miał.- powiedział
-Jesteś pewien?- spytałam
-Najlepsze urodziny będą wtedy, gdy spędzimy je razem.- powiedział, a podniosłam głowę i musnęłam jego usta.  Dotknął mój brzuch i zaczął go głaskać. Przerwałam tą chwilę.
-Ross, a myślałeś już nad imieniem?
-Wiesz, może damy jej po prostu Auslly.- powiedział
-Nie jest głupie, może się sprawdzić, a teraz chodź, lepiej żeby nie robili śniadania.- powiedziałam, a on się uśmiechnął. Wstał i podał mi rękę, a ja wstałam. Zeszliśmy na dół. Lili już zaprzyjaźniła się z Ally i Austinem. Uklęknęliśmy z Rossem przy niej, a ona podbiegłą do mnie i zaczęła jeździć główką po moim brzuchu. Później podbiegła do Rossa i wskoczyła na jego włosy. Ma pies refleks.
-To co robimy śniadanko?- spytałam, weszliśmy do kuchni. Ja z Ally zaczęłyśmy robić naleśniki, a Ross z Austinem nakrywali do stołu. Podwinęłam moją bluzkę tak, aby brzuch był widoczny i namalowałam na nim buźkę dżemem malinowym.  Ross podszedł i zlizał mi go z brzucha, co najwyraźniej nie spodobało się dzieciakom.  Usiedliśmy do stołu i wtedy przypomniałam sobie.-Ej, Ross dziś jest bal UNICEF i musimy się pojawić.
-Tak pamiętam Lau.- powiedział i objął mnie od tyłu.
-Jej, następna gala- krzyknęła Ally.
-A ja musze isc?- spytał Austin
-Aus gdybym nie musiała iść było by fajnie, ale oni oczekują nas. Jesteśmy z tatą ambasadorami i musimy się pojawić, a wy razem z nami- powiedziałam
-No dobra.- powiedział trochę smutnym głosem
-A ja tam mogę iść.- powiedziała Ally i wstała od stołu.-Idę wybrać sukienkę- krzyknęła i wybiegła z jadalni. Wstałam i poszłam za nią. Będąc w pokoju małej blondynko-brunetki( ma łaciate włosy), stanęłam i patrzyłam jak moja córeczka wybiera sukienkę.
-Ally, weź tą od cioci Rydel.- powiedziałam siadając obok dziewczynki. Mała położyła się na moich kolanach, delikatnie całując wystający brzuszek.  Pogłaskałam ją.
-Mamuś, długo jeszcze będzie tam siedzieć?- spytała, a ja popatrzyłam na nią uśmiechając się.
-Już nie długo, już niedługo- powiedziałam i cmoknęłam dziewczynkę w czoło.
*Wieczór, gala*
Byliśmy już na tej przeklętej gali. Staraliśmy się unikać dziennikarzy. Nie mamy zamiaru odpowiadać na te ich idiotyczne pytania. Ross niósł na rękach Austina, a ja szłam z Ally za rączkę. Wtedy, ktoś chwycił mnie za ramię… była to Raini.
-O witam moje ukochane małżeństwo w show-biznesie.- powiedziała i nas przytuliła.- O widzę, że wszystkie wasze maluchy rosną.- powiedziała i przytuliła Ally.
-Widzisz jak ten czas szybko leci. Pamiętam dobrze, jak zaczynaliśmy wspólną pracę- powiedział Ross, a ja się uśmiechnęłam.
-Ale nad czym?- spytała czarnowłosa.
-Nad serialem, pomysł- powiedział i się uśmiechnął.
-Ciocia, a weźmiesz mnie na rączki?- spytała Ally, patrząc na czarnowłosą,
-Oczywiście misiu- powiedziała i podniosła małą. – To ja porywam waszego misia- powiedziała i chciała iść, ale Aus ją zatrzymał.
-A ja to cio?- spytał, a Raini puściła All ze swych ramion i wzięła od Rossa malucha
-To porywam wasze dwa misie.- powiedziała i poszła z nimi do kącika dla dzieci. Teraz my mieliśmy mieć przemówienie. Weszliśmy na scenę i Ross zaczął przemówienie, później ja coś dodałam. Zeszliśmy ze sceny i poszliśmy do naszych pociech. Niestety po drodze złapali nas dziennikarze.
-Jesteście już małżeństwem od 7 lat. Około 14 lat temu mówiliście, że Raura nigdy nie będzie istnieć, a teraz jesteście szczęśliwi, z dwójką, a niedługo trójką. Dlaczego kiedyś trak mówiliście?- popatrzyłam, na Rossa i dałam mu do zrozumienia, że on ma odpowiedzieć.
-No więc, nie myśleliśmy o przyszłości. Lubiliśmy się w inny sposób, ale woleliśmy poczekać.- odpowiedział
-A co do waszego trzeciego dziecka… znacie już płeć?- jak ja nienawidzę tych pytań, zawsze to jest najważniejsze, tym razem Ross popatrzył na mnie.
-Nie jeszcze nie, chcemy mieć niespodziankę- powiedziałam, chociaż wiem że będziemy mieć córkę.
-Dobra, dziękuję wam za wywiad- powiedział i odszedł, Ross objął mnie ramieniem i ruszyliśmy do dzieciaków. Po drodze wpadliśmy jeszcze na Maię.
-O widzę, że nieźle wam idzie- powiedziała i mnie przytuliła, później Rossa.
-No, na to wygląda- powiedziałam i pogłaskałam brzuch. Na swojej dłoni poczułam dłoń Ross. Odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam się.
-Słodko wyglądacie. Fajnie, że macie tak dużą rodzinę- powiedziała, a w jej głowie słychać było zazdrość i smutek.
-Dzięki.- powiedziałam. Maia się uśmiechnęła i odeszła. Wreszcie doszliśmy do naszych pociech. Bawili się z Calumem. – A co tu się dzieje. Kto  przytuli mamę?- spytałam a Ally wtuliła się we mnie. Pocałowała mój brzuch.
-A do taty to już nie przyjdziecie- powiedział Ross, a Aus się do niego przytulił. Wziął go na ręce.
- Dzięki, że z nimi posiedzieliście.- powiedziałam i usiadłam obok nich.
-Niedługo będziemy mieć trójkę kochanych waszych dzieci- powiedział Raini  i mnie przytuliła- Cieszę się, że wam się ułożyło.- powiedziała i dotknęła wystającego brzuszka.
-No wiesz.. w końcu robimy razem wszystko co słodkie- powiedział Ross i mnie pocałował .
-Ej, ale wy za dwa tygodnie macie rocznicę ślubu… którą to już?- powiedział Calum, a ja się uśmiechnęłam.
-Ta… siódmą już.- powiedziałam, a Ross mnie objął. Aus usiadł na kolanach taty, a ja wzięłam Ally na kolana. Zrobili nam trochę zdjęć i wróciliśmy do domu.
-Mamo, obejrzymy bajkę?- spytała Ally.
-Tak, mamuś, plosę- powiedział Austin, a ja popatrzyłam na nich.
-Ross, ty im powiedz, ja muszę zdjąć tą suknię. Ciasna jest.- powiedziałam
-Mamo, ale miałaś ją kiedyś i była na ciebie dobra- krzyknęła Ally.
-Kochanie, ale mama trochę przytyła. Za trzy miesiące, będzie chuda.- powiedział Ross i włączył DVD.- To jaką chcecie bajkę???
-Minionki!- krzyknęła Ally, a Ross włożył płytkę do odtwarzacza i poszedł ze mną.
-Czy masz tak czekać, aż zobaczysz mnie bez sukienki?- spytałam blondyna stojącego w drzwiach.
-A wiesz, że widziałem dużo więcej i to nie raz.- powiedział i przytulił mnie w talii. Ugryzł moje ucho.
-Na pewno wdziałeś trzy razy.- wyszeptałam i odwróciłam się do niego. Pocałowaliśmy się, a wtedy usłyszeliśmy głos Austina.
-Fuu, cemu wy musicie lobic to tak cęsto?- spytał, a ja ukucnęłam przy nim.
-Austin, ja z tatusiem się kochamy i pokazujemy tak naszą miłość. Też was całujemy, przytulamy. Okazujemy wam miłość. A teraz chodź, przytul się- powiedziałam i wystawiłam ręce. Mały blond- brąz chłopczyk przytulił się do mnie. Objął nas także Ross.  Wtedy przyszła Ally.
-A ja to co?- spytała wchodząc. Wystawiłam jej ręce, a mała ”ja” wpadła na mnie i przytuliła. Później zeszliśmy do salonu i oglądaliśmy film. Ja tuliłam się do męża, a on głaskał moje włosy. Dzieciaki śmiały się, wariowały.

*2 tygodnie później*

*Riker*
Wzięliśmy Ally i Aus do siebie, musimy przygotować coś specjalnego bo Ross z Lau mają rocznicę ślubu. Siedem lat temu stali przed ołtarzem. Teraz pojechali na plan, bo Laura ma tam pracować i dziś ma pierwszy dzień. Tak i niby ona w ogóle nie pracuje, jak jest w ciąży.
-Vanessa, wiem co zrobimy!- krzyknąłem, bo wpadłem na genialny pomysł.
-No jaki?- spytała, ja chwyciłem ją za rękę i popatrzyłem w jej oczy.
-Masz zdjęcia i filmiki Lau, jak była mała. Zrobimy im takie wspomnienia.- powiedziałem, a w oczach Van pojawiły iskierki.
-Genialne, kocham cię za to.- powiedziała, wtedy do kuchni wpadł Jeff (ma 10 lat).
-Co się stało?- spytałem
-Wziąłem Ally lalkę i ona się na mnie rzuciła. Tato po kim ona tak umie?- spytał mnie syn.
-Wiesz, na pewno nie po wujku Rossie, bardziej po cioci Lau, cały czas mam tą ranę, którą mi zrobiła na koncercie.- powiedziałem
-Aj, ciocia Laura jest fajna.- powiedziała Bay, (siostra bliźniaczka Jeffa) wchodząc do kuchni.- To co zrobimy na rocznicę wuja i ciotki?
-Wiecie, mamy plan. Tylko musicie zadzwonić po wujka Rocky’ego, Ella i Rylanda, oraz po ciocię Dove i Rydel.- powiedziała Van.- Gdzie jest Kate(6 lat) i Davis(4 lata)?
-Bawią się z Austinem i Ally, a co?- powiedziała Bay.
-Nic, tylko musimy jechać do domu wujka i cioci.- mówiła Nessa.
-To ja pójdę po maluchy.- powiedziała Bay i wyszła z kuchni. My z Van wzięliśmy telefony i umówiliśmy się ze wszystkimi w domu Rossa i Laury.

*W domu Raury*
-Dobra, macie wszystko.- spytałem patrząc na rodzeństwo.
-Tak, teraz zostało czekać na nich.- powiedziała Delly.- I pomyśleć, że dawniej mówili że „nic nie czują do siebie”- powiedziała robiąc cudzysłów w powietrzu. Uśmiechnęliśmy się do siebie i usiedliśmy na kanapie w salonie. Dzieciaki bawiły się u góry. My włączyliśmy TV.

*Oczami Rossa*

*Plan*
Siedzę tu już dobre trzy godziny, Laura jest już zmęczona tym filmem, a dzisiaj pierwszy dzień.
-Ross, weź mnie stąd, chcę do Austina, Ally, domu. Źle się czuję.- powiedziała patrząc na mnie. Rzeczywiście, była blada. Podszedłem do reżysera.
-Przepraszam, ale czy mogę wziąć Laurę do domu.- powiedziałem
-Jeszcze nie. Zostało jeszcze trzy sceny i koniec na dziś.- powiedział i chciał iść.
-Ale ona jest w siódmym miesiącu ciąży. Ona nie może się przemęczać.- krzyknąłem, a on się odwrócił.
-Może ją zwolnić. Będziesz miał parę problemów mniej.- powiedział, a ja pomyślałem.
-Zwolnij ją. Co tam. Najwyżej mnie zabije, ale jednak nie pozwolę, by ktoś taki jak ty ją wykorzystywał.- powiedziałem i poszedłem do garderoby brunetki. Leżała na swojej sofie i głaskała brzuch.
-I co?- spytała
-Zwolnił Cię.- powiedziałem
-Dziękuję, kocham cię za to.- wstała i mnie pocałowała.
-To jedziemy do domu. Chodź.-powiedziałem i przytuliłem ją do siebie.
-A jedziemy po dzieciaki, czy spędzimy sobie romantycznie czas?- spytała, a ja popatrzyłem w jej oczy
-A jesteś pewna, nie boisz się o dziecko?- spytałem
-Oczywiście, że boję, ale możemy chyba sobie spędzić czas we dwoje… i to w naszą rocznicę?- powiedziała i mnie cmoknęła. Wyszliśmy z planu zdjęciowego i wsiedliśmy do auta. Jechaliśmy razem, Laura siedziała, a ja kierowałem. Kiedy byliśmy pod domem, brunetka usiadła na mnie okrakiem całując mnie. Wziąłem ją na ręce i przeniosłem przez cały garaż. Ona owinęła swoje nogi o moje ciało. Całowaliśmy się odważnie. Weszliśmy do salonu, ja w połowie rozpiętej koszuli, a Lau bez bluzki. Wtedy usłyszeliśmy głośne Fuu. Pod naszymi nogami stali Austin i Ally. Szybko się od się od siebie oderwaliśmy.
-Tato, dlaczego masz rozpiętą koszulę, a mama jest bez bluzki?- spytała nas Ally, a Laura popatrzyła na mnie porozumiewawczo.
-Bo jest ciepło, a chciałem, pogadać z waszą siostrą, która jest w brzuchu.- powiedziałem, a Laura popatrzyła na mnie z mordem.
-Dobze, to chocie z nami.- powiedział Aus i wziął nas za ręce na górę. Było tam ciemno. Usiedliśmy na  sofie Ally. Położyli się obok nas i wtedy zaczął się film. Były tam sceny z naszego życia. Od narodzin, do wczoraj. To było piękne. Kiedy film się skończył. Ally na nas popatrzyła.
-To tak dawnej wyglądaliście?- spytała
-Tak kochanie. To my- powiedziała Laura. Wtedy z szafy wyskoczyło moje rodzeństwo. Laura się nieźle przestraszyła.-Ej, jeszcze dwa miesiące, nie musicie mnie straszyć, żeby mała ze mnie wyleciała.- powiedziała i podeszła do Nessy.- Dziękujemy wam za to- powiedziała
-Nie ma za co.- powiedziała Van i się szeroko uśmiechnęła.

*29.01.2029*
Wstałem i ujrzałem śpiącą Lau. Spała tak niewinnie, że szok. Wstałem po ciuchu i poszedłem do pokoju Allyson. Mój aniołek kończy dzisiaj 5 lat. Wszedłem do pokoju, mała spała. Postanowiłem ją obudzić.
-Ally, maluchu wstawaj.- zacząłem nią potrząsać.
-Tata, idź. Chcę spać.- powiedział i odwróciła się ode mnie. Położyłem się obok małej blondynko-brunetki.
-A to moja księżniczka nie pamięta co dziś za dzień- powiedziałem, a mała się zerwała.
-Dzisiaj mam 5 lat. Zrobimy urodzinki?- spytała
-Oczywiście kochana.- powiedział głos za mną. Spojrzałem i zobaczyłem Laurę, była tak ładna. Podeszła i usiadła, a Ally od razu przytuliła brzuszek brunetki.
-Kocham was.- powiedziała i pocałowała brzuszek.
-My ciebie też, a szczególnie Twoja siostrzyczka.- powiedziałem, a malutka przytuliła nas.
-A zrobicie księżniczce śniadanko?- spytała, a ja wstałem i wziąłem ją na ręce. Laura wstała i też poszła z nami. Szła trochę wolniej… bo jak wiadomo, wygląda jak wieloryb. Kiedy ja z Ally dotarliśmy do kuchni, zaczęliśmy robić śniadanie. Chwilę potem przybiegł Austin, a za nim przyszła Laura.
-To chodźcie, oto śniadanie małej księżniczki- powiedziałem i się uśmiechnąłem.
-Ja mam już 5 lat.-powiedziała- A przyjdzie Bay, Jeff, Kate, Davis, Liv, Frankie, Oscar, Lidia, Delly i Mark( trzy ostatnie Rydellinghton)?- spytała
-Tak, kochana. Tylko zadzwonimy.- powiedziała Lau i wstała od stołu. Podeszła do telefonu i zadzwoniła.

*47 minut później*
-Wszyscy przyjdą za 15 Ally, a teraz ubierajcie się. Trzeba kupić prezent.- powiedziała Laura, wchodząc do kuchni.
-Dobra, kto będzie najszybszy !- krzyknąłem, a dzieciaki pobiegły do swoich pokojów.
-A ty czemu nie biegniesz?- spytała Laura.
-A ty?- spytałem, chociaż dobrze wiedziałem, że ona ledwo co chodzi.
-Pomyślmy… Ty nie jesteś w końcówce siódmego miesiąca ciąży- powiedziała z sarkazmem. A ja mrugnąłem do niej uwodzicielsko. – O nie… poczekasz sobie jeszcze- powiedziała i wyszła z kuchni. Pobiegłem za nią i wziąłem na ręce.
-A co będziesz się męczyć- uśmiechnąłem się do niej.
-A no w sumie.- powiedziała i mnie pocałowała

*W samochodzie*
-Daleko jeszcze?- pytała nas Allyson. Byłem zdany na siebie, bo Laura mi usnęła, a Austin grał na tablecie.
-Chwilkę.- powiedziałem i odliczałem już czas. Szczerze, dobrze że jeszcze nasza druga księżniczka się nie urodziła. Będzie wyglądało to mniej więcej tak: Całe noce nie przespane, praca, dom, szkoła teatralna Ally, szkoła śpiewu Austina, chodzenie do lekarza z małą na badania. Zacznie się. Ale jednak cieszę się, że nasza rodzina się powiększy. A co najlepsze… nie mamy jeszcze imienia dla małej.
-Tato, dojechaliśmy- krzyknęła Ally budząc przy tym Lau.
-No to wysiadamy.- powiedziałem. Musieliśmy uważać, żeby nikt nie zrobił nam zdjęcia. Weszliśmy do sklepu. Ally od razu wzięła jakąś lalkę. Szybko podbiegła do nas i ją dała nam. Dałem Lau kluczyki, żeby wzięła dzieciaki do auta. Ja podszedłem i zapłaciłem za lalkę. Wróciłem do samochodu. Laura usiadła z dzieciakami z tyłu. Oglądali bajkę.- Proszę Allyson. Trzymaj.- powiedziałem, a dziewczynka wzięła pudełko.
-Mamo, otworzysz?- poprosiła Lau.
-Mamo, nie otlwielaj jej.- powiedział Aus, który miał focha.
-Otworzymy w domu. Chodźcie oglądamy- powiedziała. Uśmiechałem się. Cieszę się, że jestem z Laurą i mamy dwójkę(trójkę) dzieci.

*Dom*
Ally latała z lalką, a Aus siedzie przed tabletem.
-Hej, może byście tak coś pomogli- spytałem, patrząc na dzieciaki które się bawiły.
-Dobra, Aus chodź- powiedziała Ally.
-Juź ide, juź- powiedział i wstał. Laura układała świeczki na torcie. Objąłem ją i pocałowałem.
-Mamo ,tato nie- krzyknęła Ally.
-Jak będziecie niegrzeczni będzie tego więcej.- powiedziała Laura i się uśmiechnęła. Po jakiejś godzinie skończyliśmy. Wtedy także przyszli wszyscy do Ally. Dzieciaki usiadły, mała dmuchała świeczki, dostała kupę prezentów i miała fajną zabawę. My siedzieliśmy i rozmawialiśmy na różne tematy. Jednak zauważyliśmy, że z dzieciakami nie ma Austina.- Ej Ross, gdzie jest Austin?- spytała mnie Laura.
-Sorry, wybaczcie idziemy go poszukać- powiedziałem i wziąłem Laurę. Przeszliśmy chyba wszystkie pokoje, ale nigdzie go nie było. Została nasza garderoba… gdzie no… były nasze prywatne rzeczy. Tylko ja i Lau mogliśmy tam wchodzić. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem go tam.- A co ci mówiliśmy, masz tu nie wchodzić.-powiedziałem i wyniosłem go z naszej prywatnej garderoby. \
-Pseplasam tato, mamo- powiedział, a Laura go przytuliła.
-Nic się nie stało, ale tam nie wchodź. Dobra.- powiedziała i popatrzyła na niego groźnie.
-Dobze, ale macie tam luzne fajne zecy.- powiedział i popatrzyliśmy na siebie. Podniosłem go i wziąłem na barana.
-Ally weźcie brata do zabawy- krzyknąłem, a Ally wzięła Austina do swojego pokoju. Jakoś tak koło 20 wszyscy poszli, a my sprzątaliśmy we czwórkę. Później poszliśmy położyć dzieciaki. Byli zmęczeni. Potem siedziałem jeszcze z Laurą i przeglądaliśmy zdjęcia.- Wiesz, czasami cofnął bym czas, żeby jeszcze raz cię spotkać- wyszeptałem, a ona mnie pocałowała.
-Wiesz, że ja też. Ale jednak cieszę się, że ta w brzuszku się dobrze rozwija. Austin coraz mniej sepleni, a Allyson jest coraz mądrzejsza.- powiedziała.
-Kocham Cię. –wyszeptałem
-Ja ciebie też.- ona wyszeptała.

*29.03.2029*

*Laura*
Czuję się strasznie źle. Jest mi duszno. Głowa mi pęka. Siedzę, właściwie leże. Ross poszedł gdzieś z Austinem i Ally. Więc mam chwilę dla siebie. Wtedy usłyszałam otwierane drzwi i krzyki dzieciaków. Koniec czasu wolnego. Zaraz do naszej sypialni wpadli kolejno: Lila, Aus, Ally i Ross krzyczący na całą trójkę.
-Sorry Laura, wiem że masz odpoczywać.-powiedział wchodząc do pokoju.
-Dobra spoko. Tylko proszę bądźcie cicho.- powiedziałam, a Aus i Ally wyszli z pokoju.
-Ej, wszystko ok?- spytał mnie Ross.
-Tak, tylko dudni mi w głowie.- powiedziałam- wyglądam jak hipopotam, słoń, wieloryb.
-Wcale nie. Wyglądasz ślicznie.- powiedział a ja się uśmiechnęłam.- Idziemy obejrzeć jakiś film?- spytał, a ja poczułam mocne kopnięcie w brzuch. No tak.
-Chyba nie, bo to już- powiedziałam i popatrzyłam na niego.
-Ale, że już. Termin masz za tydzień.- krzyknął
-Najwyraźniej mała chce wcześniej. Auuuu- pisnęłam, a Ross wziął mnie na ręce
-Dzieciaki jedziemy do szpitala!- krzyknął i posadził mnie w fotelu.
-Nie… moż…esz…auuu…szybciej?-spytałam jęcząc
-A tiak wlasciwie to cio się dzieje?- spytał Austin
-A to że za jakąś godzinę będziesz starszym bratem- powiedziała Ally.
-Dobra, Laura będzie dobrze tak. Mamy dwójkę, trzecie to nie problem.- powiedział Ross.
-To sam se urodź... auuuuuuuuuu, szybciej!- krzyknęłam

*Ross*

*4,5 godziny później*
Siedzę z Laurą, która rodzi. Mam całą siną rękę.
-Ałłłł… auuuu- krzyczała.
-Już prawie koniec panno Marano-Lynch- mówił lekarz, a brunetka starała się uspokoić.

*30 minut później*
Laura właśnie urodziła mi drugą córkę.
-To tato jak dasz na imię swojej trzecie córeczce?- spytała patrząc mi w oczy. A wtedy lekarz wpuścił Austina i Ally.
-No poznajcie swoją siostrę- powiedziałem, a Ally podeszła do małej.
-Jak ma na imię?- spytała
-Wymyśl- powiedziała Laura patrząc na nasze dwie córeczki.
-Auslly- krzyknął Austin, a my spojrzeliśmy na niego.
-Skąd to wziąłeś?-spytałem.
-Bo jak uklywalem się w wasej safie to był tam taki napis”Raura jak Auslly”- powiedział, a my spojrzeliśmy na siebie.
-Nauczyłeś mówić się r. – powiedziała Laura i przytuliła trójkę.- Kocham was.
-Ja też was- powiedziałem i pocałowałem Laurę. Potem zrobiliśmy sobie selfie i dodałem je na Instagrama i Twittera pisząc „Najlepsza rodzinka wszechczasów”. Przytuliłem moje trzy dziewczynki i jednego mężczyznę. Nasze życie leci, jak strzała. Nie wiem co stanie się jutro, tym bardzie za następne 5 lat. Czekamy co przyniesie następny dzień.

4 komentarze: