niedziela, 25 maja 2014

Number 10 "Idealna pani przewodnicząca"

Autor : Anna Luiza
Blog : -

Kolejny świetny one-shot od Anny Luizy!
Dziękuję ci, kochana! :) Jestem ci bardzo wdzięczna.
Nie przedłużając, czytajcie ;)

**

- Nie mogę w to uwierzyć. - warknął do przyjaciela pewien brązowooki blondyn - Gra tutaj taką grzeczniutką dziewczynkę. Idealna pani przewodnicząca. - prychnął - Widziałeś, co zrobiła Brandonowi? Koleś od tygodnia leży w szpitalu, bo powiedział, że jest brzydka. Rozumiem, że mogła się wściec, ale trzeba umiar.
- Sam jest sobie winien. To królowa szkoły. Nie powinno się o niej rozmawiać - odezwał się Calum.
- Skoro się nie powinno to dlaczego to robicie? - usłyszeli nad sobą głos. Podnieśli głowy.
- No pytam! - otrzymali groźne spojrzenie od stojącej tam brunetki. 
Ross zauważył obok niej czarnowłosą dziewczynę. Raini - jej prawa ręka i ponoć przyjaciółka, ale wątpił w to. Kto w końcu mógłby prawdziwie przyjaźnić się z tą wiedźmą bez serca? Trochę dalej stały trzy inne dziewczyny, z toną tapety na twarzy. Głupiutkie, puste i całkowicie pod jej władzą. I tak każda z nich, gdy tylko nie znajdowała się przy przewodniczącej plotkowała na jej temat na prawo i lewo. No, ale cóż, królowa jak to królowa - musi mieć wianuszek swoich wiernych psiapsiółek, nawet jeżeli tylko takie udają.
-Może łaskawie odpowiesz? Widziałam ostatnio twojego brata. Latał po podwórku krzycząc, że szuka gumijagód. Głupota jest chyba u was rodzinna.
Przesadziła. Mogła uczepić się czegokolwiek, ale Ross Lynch nikomu nie pozwoli obrażać swoich bliskich.
- O ci niby chodzi, co?! Zachowujesz się gorzej niż... nawet nie mam porównania. Taką frajdę sprawia ci poniżanie ludzi? Obrażanie ich? Wmawianie, że są gorsi? To ja ci teraz coś powiem. Może sama powinnaś kiedyś poczuć się jak twoje "ofiary". Nie jesteś taka wspaniała jak ci się wydaje. Nikt cię za taką nie uważa. Nawet twoje "przyjaciółki" tak naprawdę wydałyby cię za parę nowych butów. Jesteś rozpieszczoną księżniczką, która myśli, że należy jej się wszystko! Naprawdę żal mi twoich rodziców!
Powiedział to. W końcu powiedział, co o niej myśli. Tak długo chciał jej to wygarnąć. Jednak, kiedy spojrzał na brunetkę jego satysfakcja z przeciwstawienia się jej natychmiast wyparowała. Jej oczy się zaszkliły, a jedna pojedyncza łza spłynęła po policzku. Raini rzuciła mu złowrogie spojrzenie. Zauważył zdziwienie na twarzach zebranych wokół nich osób. Nic dziwnego, płacząca Laura Marano nie była codziennym widokiem dla uczniów. Zawsze tylko się jej bali. Zachowywała się jakby wszystko po niej spływało. Jednak nie tym razem... 
- Ani trochę mnie nie znasz - jej głos zadrżał - Myślisz, że to takie łatwe?! Że to łatwe, być mną? odpowiem ci. NIE. Nie raz chciałabym mieć tak jak któreś z was. Nie musieć nic udowadniać, ani udawać zupełnie kogoś innego! - wybiegła z sali.
Wszyscy stali nieruchomo. Nikt nie wiedział jak powinien się zachować. Po chwili ciszę te przerwała jednak panna Rodriguez.
- Na co się gapicie, co? No już, wynocha stąd! A ty - spojrzała na Rossa - Ty idziesz ze mną! - złapała chłopaka za ramię i zaciągnęła do schowka na szczotki.
- Proszę, nie bij. - Młody Lynch zasłonił twarz spodziewając się ciosu.
- W ten sposób i tak nic bym nie zdziałała.
- Więc po co mnie tu przywlokłaś?
- Słuchaj - zaczęła - Rozumiem twój "wybuch", dobra? Lau nie jest potulną dziewczynką, to fakt, ale w jednym miała rację, nie znasz jej. Ja znam. Ona nie zachowuje się tak dla przyjemności okej?
- Więc niby jaki ma powód? - odparł lekko zdziwiony.
- Laura... ona... adoptowano ją. Jej rodzice zawsze uważali ją za tę gorszą. Mówili, że nie jest i nigdy nie będzie nawet w połowie tak dobra jak jej starsza siostra. Raz, gdy jej tata miał ważną rozmowę z klientem... jak to dziecko, powiedziała coś niechcący. Ponoć narobiło mu to wstydu. Wściekł się, zaczął krzyczeć... a potem oddał ją do domu dziecka - przerwała na chwilę - ona po prostu chce być we wszystkim najlepsza... Boi się, że jeżeli nie będzie państwo Marano, jej zastępczy rodzice potraktują jej tak ci biologiczni.
- Wow. Ja... ja nie wiedziałem.
- Jasne, że nie. Nikt nie wiedział.
- Um... wiesz, gdzie może być? - zapytał nieśmiało.
- Park w galerii 
- Dzięki - rzucił wychodząc
Czuł się okropnie... przecież przez niego mogła sobie coś zrobić. Przywołał jej stare, bolesne wspomnienia. Niby nie miał o nich pojęcia ale i tak był winny.
Po niecałych dziesięciu minutach znalazł się już u celu. Zauważył ją. Siedziała na ławce patrząc na swoje dłonie i wyraźnie zastanawiając się nad czymś. Zajął miejsce obok niej.
- To nie rozwiązanie - wyrwał jej żyletkę i wyrzucił do kosza stojącego obok.
- Po co tu przyszedłeś? Chcesz tracić czas na kogoś takiego jak ja?
Jej ton nie przypominał wcześniejszego. Jeszcze wczoraj brzmiał jak syk węża. Mówił "Nie zadzieraj ze mną. Jeśli to zrobisz, nie będziesz miał łatwego życia". Teraz za to przypominał raczej wystraszoną owieczkę, która bała się zbliżyć do człowieka w obawie, że zrobi jej coś złego.
- Wiesz, wcześniej miałem cię za kogoś, kto nie zaznał w życiu żadnej krzywdy. Jest po prostu rozpieszczony i nie ma pojęcia, co to strata...
- Tak, wiem. Już mi to powiedziałeś. Chcesz, żebym poczuła się jeszcze gorzej, prawda? Dlatego tu przyszedłeś, nie?
- Nie, to nie dlatego. Ja... wiem, że zachowując się tak chciałaś komuś coś udowodnić, no i sobie. Nie jest łatwo stracić kogoś bliskiego.
- Dlaczego zachowujesz się jakbyś rozumiał, co czuję?
- Bo w pewien sposób rozumiem - brunetka rzuciła mu zdziwione spojrzenie - Moi rodzice nie żyją... To było dawno. Całą rodziną jechaliśmy nad morze, a potem była tylko ciemność... Powiedziano mi, że przez siedem miesięcy byłem w śpiączce, rodzice zginęli, a rodzeństwo ktoś adoptował. Byli w takim szoku, że prawie nic nie mówili. Trudno było do nich dotrzeć... Opiekunowie o mnie zapomnieli albo najzwyczajniej po prostu mnie gdzieś - spojrzał na Laurę, sprawdzając, czy słucha. Dała mu znać ruchem ręki, żeby kontynuował. - Jakiś czas potem Rydel, moja siostra przeglądała jakieś stare zdjęcia, które im zostały. Przypomniała sobie mnie i zaczęli szukać. - kąciki jego ust lekko się uniosły - Znaleźli.
- Nie pomyślałabym, że przytrafiło ci się coś takiego. Zawsze chodzisz taki uśmiechnięty.
- Dostałem drugą szansę Lau. Co prawda, rodziców już nie odzyskam ale mam moje rodzeństwo.
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie. Mało kto nazywał ją "Lau". Robiła to tylko Raini... i czasami rodzice (zastępczy). To w końcu było zdrobnienie. Zdrobnień używa się by okazać komuś sympatię. Trochę dziwnie się poczuła. "Nie nienawidzi mnie?" dziwiła się w myślach.
- Dziękuje
- Za co?
- Za to, że mi się zwierzyłeś. Nigdy nie myślałam, że ktoś kiedykolwiek mi zaufa. No oprócz Raini. Jest moją jedyną przyjaciółką.
Ross spojrzał na brunetkę. Zmazał jej się makijaż. Nie musiałaby się malować. To było nie potrzebne... tak samo jak jej fałszywa osobowość. Była piękna... zarówno na zewnątrz jak i w środku. Naprawdę, nie musiała udawać. 
Zauważył naszyjnik. Jasnoczerwoną kostkę gitarową na srebrnym łańcuszku. Nigdy wcześniej go nie nosiła, a może to on po prostu nie zauważył...
- Patrzysz na naszyjnik? - bardziej stwierdziła niż zapytała, widząc zainteresowanie blondyna swoją biżuterią. Skinął głową. - To moja pierwsza kostka, taki talizman. Zawsze mam ją przy sobie, chowam pod bluzką. Pomaga mi w trudnych chwilach. Przypomina mi, że w czymś jestem dobra jako JA, nie "Królowa szkoły".
- Też gram na gitarze... i kilku innych instrumentach - rzekł po chwili.
- Ja jeszcze na pianinie... no i pisze piosenki.
- Widać mamy wspólną pasję - uśmiechnął się
- Tak - odwzajemniła gest
- Jesteś serio fajna, ta prawdziwa ty. - zatrzymał się na chwilę - Mam pytanie. Gdybym powiedział, że chce zostać twoim przyjacielem, zgodziłabyś się?
- Pewnie tak
- A więc... co powiesz na wspólne wyjście? Wezmę Caluma, a ty Raini. Poznamy się lepiej.
- Zgoda - odpowiedziała uśmiechnięta.
- Super... przyjaciółko. - wyszczerzył swoje białe ząbki - No choć tu do mnie - otworzył ramiona licząc na uścisk. Nie zawiódł się.
- Cieszę się, że jestem twoją przyjaciółką. - wyszeptała
- A ja, że jestem twoim przyjacielem.

czwartek, 22 maja 2014

Number 9. Historia zupełnie...

Autor : Sandra Drella
Blog : www.raura-i-love.blogspot.com

One shot jest naprawdę piękny. Mogę powiedzieć, że łezka mi się w oku zakręciła :') Naprawdę przepraszam, że tak późno wstawiam, ale wiecie - szkoła. Od jutra nadrobię braki, a wy wysyłajcie dalej ;)
A teraz czytajcie :)
|
|

Zastanawialiście się kiedyś czy można zakochać się … od tak? Właśnie.  Pewna osiemnastoletnia dziewczyna też się zastanawiała i co z tego wynikło? Nic … została sama, nikt jej nie kochał jedynie rodzice, rodzeństwo i przyjaciel. Tak, przyjaciel. Tym przyjacielem był nikt inny jak Ross Lynch, który kochał swoją przyjaciółke, jednak czy ona kochała jego? Nie. Bo?
Nie chciała się zakochać, po tym jak Dallas ją zostawił.
Bała się. Czego?
Odtrącenia. Właśnie, odtrącenia.
 Jednak Lynch nie jest jaki jaki jej eks. Nie, on jest kochający i przebaczający oraz pomagającym chłopakiem. Jednak przejdźmy do naszej bohaterki wiecie kim ona jest? Tak ... zgadliście naszą bohaterką jest Laura Marano która dzisiaj obchodziła swoje 18 urodziny … super co nie? Tak … na pewno jednak nie dla brunetki …. w ten magiczny dzień zemdlała …. jednak po karetkę zadzwoniła jej przyjaciółka Raini, która jest szczęśliwa ze swoim chłopakiem Calumem … przepraszam, zapomniałam że miałam skupić się na mojej bohaterce. A więc
Gdy Laura została przewieziona do szpitala, Dallas zrozumiał swój błąd. Chciał, aby dziewczyna wybaczyła mu. Jednak czy wy byście mu wybaczyli, gdybyście znaleźli się na miejscu Laury? Nawet nie wiecie, ile Marano wypłakała noce, ile cierpiała, ile przeszło jej myśli samobójcze.
Pokłóciła się z Ross'em. Spytacie o co? O to, że Lau nadal kochała bruneta a przyjaciel mówił 'on nie jest ciebie wart ' Miał rację, jednak załamana dziewczyna nie chciała go słuchać, nawet oskarżyła go że to wszystko jego wina. Zszokowały go te słowa i zabolały . Jego przyjaciółka oskarża go o takie coś? 'Nie ufała mi?' przeszło mu przez myśl. Opuścił pokój nie mógł dalej tego słuchać. Czyli bardziej wolała Dallas'a ode mnie? Spoko, niech ją rani. Nie obchodzi mnie to już.' pomyślał i wyszedł z domu, jednak nie myślał wtedy racjonalnie. Nie wtedy.
Ah, jaka ja jestem zapominalska. Laura to nasz temat. A więc brunetka była chora i to ciężko. Nawet nie wiedziała jak. Myślała wtedy o kim … wy wiecie? Podpowiedź jest blondynem. Brawo! To Ross Lynch, chciała go bardzo przytulić powiedzieć ' przepraszam, miałeś rację … ' jednak nie mogła tego zrobić... nie wiedziała gdzie on jest . Rozpłakała się, znów cierpiała tylko tym razem sama sobie zawiniła jak mogła go oskarżyć o takie coś?! ' Jestem głupia ' przeszło jej przez myśl. Jak nie przyjdzie, zrozumie … wmawiała sobie jednak nie wiedziała jak on jest blisko niej. Siedzi za ścianą nieprzytomny i podłączony do kroplówki … co mu się stało? Pobił się z Dallasem … chłopak wbił blondynowi nóż w brzuch, nie rozumiał jak Lynch mógł się zakochać się w jego miłości? Jak?!
-Lau... - usłyszała brunetka i otworzyła z wolna oczy, wtedy zobaczyła zapłakaną Raini. Nie odpowiedziała bała się że znów zawiedzie kolejną osobę … że coś palnie tak samo jak przyjacielowi. Dlaczego to zrobiłam?! Myślała …
-wiem że cierpisz z powodu Rossa ale nie martw się on jest bliżej niż ci się wydaję – dodała i wyszła. Rodriguez nie wiedziała że jej przyjaciel znajduję się w tym szpitalu jednak wiedział to Calum i postanowił nie mówić im o tym, najbardziej Laurze … 'załamie się ' pomyślał i usiadł na krześle czekając na wyniki zdrowia … . Co u Laury? Pewnie się spytacie a jak myślicie? Odpowiem, brunetka złamała serce przyjacielowi pewnie o niej zapomniał nie chce jej znać … myślała, wpadła na pewnien pomysł zadzwoni do niego, czemu nie …. co ma do stracenia? Jeśli jej nie wybaczy … zabije się nie może żyć z myślą że jej najlepszy przyjaciel nie chce ją znać … wybrała numer … nie odpowiadał jednak za ścianą usłyszała dzwonek z komórki Lyncha, piosenka była zatytułowana ,, I think about you'' . Kochany... co nie? Jednak coś tu nie grało … Ross jest w szpitalu?! A Raini nic mi nie powiedziała? Jak mogła! , rozpłakała się jeszcze bardziej … przez ostatnie 4 tygodnie ciągla płacze … jednak nie mogła siedzieć bezczynnie musi go przeprosić … teraz! W tej chwili! Nie zważając na słowa lekarzów, wyrwała za jednym podejściem kroplówkę i wstała z łóżka … jednak zakręciło jej się w głowie … ' Nie Lau, proszę nie teraz … ' upominała się w myślach 3,2,1 odliczyła i wstała udało się! Podeszła do drzwi i je otworzyła , zobaczyła jak na korytarzu śpią Raini oparta na ramieniu rudowłosego chłopaka który tak samo spał … 'Jacy oni słodcy … ' pomyślała i weszła do pokoju sąsiadującego z jej pokoju … jednak bała się … co jeśli jej nie wybaczy? Znów zakręciło się jej w głowie, nie... nie zemdleję nie teraz muszę z nim być … on mnie potrzebuję … otworzyła lekko drzwi i szybko zamknęła, by przyjaciele i lekarze jej nie zobaczyli … Jednak co zobaczyło złamało jej serce na milion kawałeczków … leżał bezruchu na łóżku przypięty kablami, był blady … nawet jego czupryna nie była taka lśniąca …
-o boże … - tylko to mogła w tej chwili wykrztusić, podeszła do niego i usiadła na brzegu łóżka … delikatnie dotknęła jego ręki ściskając ją … ściągnęła z szyji łańcuszek z literą L, i położyła na szafce nocnej …
-przepraszam cię Rossy … cierpisz przezemnie … jeśli mnie słyszysz proszę cię …. walcz, nie możesz mnie w tej chwili zostawić, żyj dla mnie … - zdziwiło jej to dwa ostatnie słowa czyżby się zakochała? W najlepszym przyjacielu? Taak … właśnie poczuła ' strzałę amora ' , łzy napływały jej do oczu chciała wybuchnąć płaczem jednak nie mogła jeszcze lekarze przyjdą...
-Laura? - usłyszała, spojrzała chłopak nadal miał zamknięte oczy … ' Zdawało mi się pewnie ' wstała i szła ku drzwiom jednak poczuła się słabo i oparła się o nie … ciężko oddychała … ' Przez ciebie idiotko leży tutaj przyjaciel ! To twoja i wyłącznie twoja wina' karciła się w myślach. Gdy odzyskała już siły wstała i spojrzała ostatni raz na przyjaciela i cicho powiedziała
-żegnaj … na zawsze … - miała już nacinsnąć klamkę gdy zobaczyła jak blondyn ma otwarte oczy …
- zaczekaj … nie odchodź … proszę – cicho powiedział tak jakby nieuszłyszalnie.
Podeszła do niego i mocno przytuliła … tak że chłopakowi powoli brakowało tlenu …
-Kocham cię .. - wymsknęło się dziewczynie, chłopak się uśmiechnął i resztkami sił oparł się łokciami tak że musnął w usta brunetki
-też cie kocham … - powiedział gdy oderwał swoje usta od ust dziewczyny – przepraszam że odeszłem – dodał. Dziewczynie zrobiło się znów słabo … miała mroczki przed oczami siespodziewanie spadła z łóżka i zamknęła oczy
-Laura? - krzyknął zaniepokojony chłopak, wstał i podniósł dziewczynę, objął ją ta odwzajemniła to chłopak wiedział jakie pytanie ma jej zadać – Lauro Marie Marano czy zaszczycisz mnie i zostaniesz moją dziewczyną? - bał się jej reakcji może znają się już długo ale przecież nie zaprosił jej jeszcze na randki
-tak … - powiedziała łamliwym głosem i pocałowała namiętnie chłopaka. Jednak do pokoju wtargnął się lekarz
-miałaś odpoczywać! - wrzasnął – twoje życie jest zagrożone! - dodał . ' Niee nie mogę teraz umrzeć … mam Rossego, przyjaciół rodzeństwo i rodziców … ' pomyślała, jednak poczuła się już tak makrabycznie że …. umarła na rękach swojego chłopaka … Lekarze zabrali ją do kostnicy i przekazali przerażające wieści jej chłopakowi, rodzicom, rodzeństwu i przyjaciołom. Jak się czuł nasz Rossy? Nieżywy, nie mógł znieść tego że zmarła Laura jego kochana Laura … . Miesiąc później blondyn mógł wyjść ze szpitala w tym samym momencie odbył się pogrzeb Marano … rodzice nie mogli przyjechać, nie wytrzymali by presji... jedynie Ross przyszedł … położył różę i naszyjnik z literą L na grobie …
-z prochu powstałaś i w proch się obrucisz … - powiedział łamliwym głosem … Czy tak skończyła się moja historia Raury? Nie dwa miesiące później jakimś niewyjaśnionych przyczyn Ross umarł przy grobie swojej ukachanej … znaleźli go Calum i Raini … nie dali się go uratować po prostu … serce stanęło … Rudowłosy w płaszczu przyjaciela znalazł karteczkę przeczytał ją na głos by Raini ją usłyszała. Treść brzmiała tak
'' Na koniec świata i jeszcze dalej … '' . Niespodziewanie Rodriguez poczuła ciepło w sercu, dlaczego? Wiedziała że w niebie są już kochającą parą … będą zawsze i na wieki..... amen.