wtorek, 26 sierpnia 2014

Number 19. "Miłość na wyciągnięcie ręki"

Autor : wszyscy pewnie ją bardzo dobrze znają, Abi :3
Blog : -

Witajcie wszyscy :3 Miałam ostatnio karę na komputer i złe samopoczucie, dlatego zaniedbałam dodawanie one-shotów. Abi przesłała mi to na facebooku i ma dla was specjalną wiadomość.

,,Chciałam podziękować wszystkim za e-maile, które mi przesłali. Większość bardzo mnie wzruszyła. Jestem im naprawdę wdzięczna. Za wsparcie oraz za to, że w ogóle napisali. Pisali również prośby o przywrócenie i chyba jeszcze je rozpatrzę. Tobie też Olu (Cristal) serdecznie dziękuję<3"

Nie ma za co :3 A więc bez zwlekania, czytajcie one-shota.

Dziś jak zwykle ja, Ross i Kelly szliśmy do kina. Jak co tydzień w piątki. Taka nasza mała tradycja i zapomnienie o kimkolwiek i czymkolwiek. Liczy się tylko nasza paczka. Kim jest Ross i Kelly? I kim w ogóle jestem ja? Ross i Kelly to moi najlepsi przyjaciele i doradcy. Znamy się od ,,piaskownicy". Wychowywaliśmy się razem, na jednej ulicy. Są rodzeństwem. Mają tyle samo lat co ja, czyli 18. A teraz odpowiedź na drugie pytanie: Ja jestem Laura Marano. W zasadzie jestem jedynaczką, która ciągle szuka ,,tego jedynego". W zasadzie miałam już kilku chłopaków. Jake, Liam, Josh, Jacob oraz Nick. Obecnie jestem z Davidem. Czemu mam tak dużo chłopaków? Każdy nich okazuje się być tylko ,,pomyłką". Na przykład Liam jak się okazało - zdradzał mnie. Josh był ze mną dla zakładu. Jake był hazardzistą. Jacob wyjechał bez pożegnania... A co do Nicka... Ten mnie oszukiwał na każdym kroku. Ross i Kelly doradzają mi na każdym kroku. We wszystkim. W zasadzie bliższym przyjacielem jest dla mnie Ross. Z Kelly rozmawiam tylko na ,,babskie tematy", a z Rossem - na wszystkie. Są dla mnie jak rodzeństwo. Kochane rodzeństwo... -To na co idziemy?-spytała Kelly. -Hmm...-zamyśliłam się-Może ,,Strażnicy Galaktyki"? Reklamowali to ostatnio. Jestem ciekawa, co to takiego. -Oglądałem zapowiedź na ,,youtube". Zapowiada się naprawdę ciekawie-powiedział Ross. -Zdaję się na ciebie-powiedziałam z uśmiechem. -Czemu to Ross zawsze wybiera? A ty zawsze się z nim zgadzasz, a ja jako jego siostra bliźniaczka jakoś nie?-powiedziała Kelly. -Ej! Tydzień temu ty wybierałaś!-powiedział Ross do swojej siostry. -I dwa tygodnie temu też-powiedziałam do niej. -Oj no dobra! Idziemy?-Kelly nie lubi jak ktoś jej udowadnia, że nie ma racji. Cała Kelly... -No to ruszamy! Tylko popcorn kupię-powiedziałam i ustawiła się w kolejce do jedzenia, o którym wspomniałam. -Ile to będzie?-powiedziałam i już wyciągałam pieniądze z portfela, gdy nagle ktoś mnie uprzedził: -Ja płacę-powiedział ten ,,ktoś" i rzucił kilka banknotów na ladę-Bez reszty. -Pierw bilety, teraz to? Ross nie przesadzasz?-spytałam chłopaka. -Daj mi się nacieszyć. To radość, że mogę sprawić komuś przyjemność lub mu coś dać. -Jesteś uroczy. Ale mi wystarczy, że za wszystko płaci mi chłopak. Nie rozumie, że ja się czuję skrępowana jak kupuje mi drogie prezenty-powiedziałam z żalem. -Dla takiej uroczej dziewczyny też bym kupował-uśmiechnął się do mnie. -Moim zdaniem t tylko strata pieniędzy... -Dla kogoś takiego - warto-powiedział, a ja momentalnie z uśmiechem przytuliłam go. -Super z ciebie przyjaciel-szepnęłam. -Ej! Poprzytulacie się później! Nie dość, że tamujecie kolejkę, to jeszcze film zaraz się zacznie-powiedziała z wyrzutem Kelly. Przekręciłam oczami i udaliśmy się do sali kinowej... <Po filmie> -To było super!-krzyknęłam roześmiana. -Film super, a towarzystwo - jeszcze lepsze!-powiedział Ross i objął mnie i swoją siostrę, która stała po jego drugiej stronie, tak iż Ross znajdował się w środku. -Ej, a może pójdziemy do klubu?-spytał po chwili. -Jak co tydzień?-powiedziała Kelly. -Ale przecież tam jest fajnie! Zawsze jest takie dobre jedzenie-rozmarzył się. -Przed chwilką jadłeś!-powiedziałam roześmiana. -Tylko popcorn. -Jasne. Najpierw swój, potem mój, a na koniec Kelly-zaśmiałam się. Przewrócił teatralnie oczami-Ale do klubu to i ja bym poszła. -Ja to bym poszła tam obok, co jest-powiedziała Kelly. -Tam są te maszyny do grania? Kelly, to hazard. To i uzależnia, a poza tym to tylko naciąga na kasę-powiedział Ross. Jaki rozsądny... -No dobra. A chociaż popatrzymy jak inni ludzie przegrywają?-spytała z nadzieją, a my z Rossem się zaśmieliśmy. -Co ty na to Lau?-spytał nadal ze śmiechem. -No dobra! Po chwili znajdowaliśmy się w klubie. Na dzisiejszy dzień jestem szczęśliwa, że mnie tam zaprowadzili, ale na tamtą chwilę byłam wściekła, jak zobaczyłam kto gra w gry hazardowe. Tam był... David! -Czy to nie...-spytał Ross pokazując palcem na stolik, przy którym znajdował się wraz z innymi kolesiami grając w pokera. A mówił, że jedzie na tydzień do siostry! -Tak, to on-powiedziałam. -Co zrobisz? W zasadzie mogę mu coś zrobić-powiedział Ross i zaczął iść w jego stronę, ale zatrzymałam go. -Nie. Mam inny pomysł. Wyślę do niego sms-a. A treść: ,,Hej kochanie<3 Gdzie jesteś?". Po chwili otrzymałam odpowiedź. ,,U siostry, jak już mówiłem. Tęsknię<3 A ty?". Szybko wystukałam odpowiedź. ,,W klubie. Za tobą". Szybko się odwrócił w moim kierunku. Pierw słyszałam śmiechy innych kolesi jak mi odpisywał, że jest u siostry. Ale kiedy mnie zobaczyli natychmiast ich wyraz twarzy zmienił się na przestraszony, a ich miny mówiły: ,,Stary! Żeś się wkopał!" -Skarbie?-spytał nie pewnie brunet. -U siostry łachudro jedna?-powiedziałam oburzona. O dziwo nie czułam się jakaś wściekła, oszukana, zazdrosna czy coś. Może to przez to, że prawie każdy mój chłopak okazał się być jakiś inny? Co ja mówię! Każdy... -Przepra... A co tu robi ten blondyn, z którym zakazałem ci się widywać?-spytał wściekły. Kątem zobaczyłam, jak Ross, który właśnie podszedł do mnie, zacisnął pięści. -Zabroniłeś, ale mówiłam ci, że to mój przyjaciel-całej akcji przyglądali się jego ,,kumple". -Powodujesz u mnie zazdrość!-krzyknął brunet. -Czy możesz być zazdrosny o osobę, która nie jest twoją dziewczyną?-spytałam spokojnie. -Jak to nie jest?-David nie ogarnął. -Zrywam z tobą!-krzyknęłam wściekła z tak niskiego intelektu Davida, a jego koledzy zrobili tylko ,,uuuuuu". -Kochanie... -Nie mów do mnie tak, David! Jeżeli będziesz mnie nachodził, pisał, dzwonił czy przepraszał, zgłoszę cię na policję, że mnie nachodzisz!-tak mówiłam każdemu byłemu. Zawsze z pozytywnym skutkiem. -Ale... -A i jeszcze jedno-przerwałam mojemu byłemu. -Co?-spytał z iskierkami w oczach, gdy do niego podeszłam. Nachyliłam się. Biedak myślał, że go pocałuję, bo już zamykał lekko oczy. O jak się zdziwił gdy... Walnęłam mu porządnego liścia! -Pa!-krzyknęłam i z przyjaciółmi odeszliśmy do domu. Oczywiście mojego. Kelly nie mogła, bo umówiła się z koleżanką, ale Ross został ze mną. -Widzę z tobą nie należy zadzierać-powiedział lekko przestraszony, po czym napił się łyka herbaty, którą przed chwilką zrobiłam. -Oj nie jestem taka straszna...-powiedziałam i się zaśmiałam-Nie wiem... Czemu ja zawsze trafiam na takich ludzi? A może to ze mną jest coś nie tak?-powiedziałam i spuściłam głowę. -Ej! To nie ty! To oni nie dostrzegają jaka jesteś cudowna-spojrzałam w jego oczy. Pierwszy raz zobaczyłam w nich takie dziwne iskierki. Jeszcze u żadnego z moich byłych tego nie widziałam. -Dziękuję. Jesteś najlepszym przyjacielem-przytuliłam go. -Przepraszam cię, ale muszę już iść... Dziękuję za pyszną herbatkę. To... Widzimy się jutro?-spytał po chwili. -Oczywiście. Ty, Kelly i ja-uśmiechnęłam się. Na jego twarzy również zagościł szczery, szeroki uśmiech, który ukazał szereg pięknych ząbków. -Pa-powiedział i poszedł. Uwielbiam spędzać czas w jego towarzystwie. Czasem zastanawiałam się, co by był, gdybyśmy spotkali się dopiero... Rok temu? Może to on by był dziś moim chłopakiem? Albo nie polubilibyśmy się... Z takimi myślami zasnęłam... <Ranek> Przeciągnęłam się jak kot. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 10:21. Czyli mam tylko pół godziny do spotkania z przyjaciółmi. Poszłam do toalety, umyłam się, wykonałam poranne czynności i odświeżyłam się. Zjadłam śniadanie. Kiedy zmywałam usłyszałam dzwonek do drzwi. -Proszę!-krzyknęłam. Drzwi otworzyły się, a ja będąc pewna, że to Ross i Kelly nie odwracając głowy dalej wykonywałam tę samą czynność, co uprzednio. -Gotowa?-spytał mnie Ross. Odwróciłam się, ale nigdzie nie widziałam Kelly. -A gdzie twoja siostra? -Nie ma jej. -Jak to? -Przyszedłem sam, bo... Zobaczysz-powiedział i zza pleców wyciągnął niebieską różę. -Nie musiałeś-powiedziałam z uśmiechem.-Pozwól, że ona zostanie w domu-zaśmiał się. -Oczywiście. -No to idziemy. <Godzinę później> -Ross... Daleko jeszcze?-od pół godziny Ross odpowiadał na moje pytanie. Jedno pytanie, które zadawałam, męcząc biedaka, ale cóż... -A czemu pytasz?-nowa odpowiedź! -Od pół godziny mówisz: To niedaleko! A mnie nogi bolą-powiedziałam, a przyjaciel wziął mnie na ręce. -Co ty robisz?-spytałam zaskoczona. -Może dzięki temu się uciszysz choć na chwilkę-powiedział za co dostał w bark. -Prawdę mówię!-zaśmiał się. Przewróciłam oczami. <Jakieś 15 minut później> To tu-powiedział. Zeszłam mu z ramion i stanęłam na przeciw pięknego miejsca. Byliśmy na górce koło rzeki i wodospadu. Na łączce był kocyk z moimi ulubionymi owocami. -Jak tu pięknie! Dziękuję-powiedziałam szczęśliwa. -To nie koniec. -Jak to?-w odpowiedzi Ross wręczył mi małe pudełeczko. Otworzyłam je, a w środku ujrzałam naszyjnik z prawdziwego złota z sercem. -Nie mogę tego przyjąć-powiedziałam kategorycznie-To jest warte dużo pieniędzy. -Dla takiej dziewczyny mógłbym wydać majątek, a i tak byłoby to za mało-Ross mimo, że należał do bogatych osób nie ucieszył mnie z drogiego prezentu. Czułam się rozpieszczana. Ale tyli słowami mnie zamurował. -C-co?-wydukałam z siebie. Ross spuścił głowę i westchnął. -Zdałem sobie sprawę, że... -Że?-popędzałam go. Nie lubiłam tajemnic. Nic nie mówił. Jak na złość! Dotknęłam lekko jego ramienia-Powiedz mi. Przyjaźnimy się. Nie obrażę się, nie ucieknę. Wysłucham i zrozumiem-chyba go zachęciłam, bo patrząc w moje oczy powiedział. -Podobasz mi się-na początku mnie zamurował, ale potem z uśmiechem powiedziałam: -Ty też-po czym go pocałowałam. Nasza historia toczy się dalej. Jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. Jak na razie - bez dzieci. Kelly poszła na studia. Utrzymuje z nami kontakt. Podobno kogoś poznała. A ja nadal zastanawiam się: ,,Dlaczego mając miłość na wyciągnięcie ręki, nie mogłam jej przez 18 lat dosięgnąć?". Grunt, że jesteśmy razem:)

piątek, 15 sierpnia 2014

Number 18."Superhero"

Autor : Ania
Blog : lifeofraura.blogspot.com

One shot jest przesłodki :3 Dziękuję, że go mi przesłałaś! Jesteś genialna, skarbie ♥ A teraz ty (tak, ty, siedzący przed ekranem komputera) czytajta czytajta! Słuchać się cioci Cristal :3

- Wiesz Rydel to nie jest takie proste. Ona jest divą szkoły. Ma kase, przyjaciół, rodziców, najdroższe ubrania. Ona ma wszystko czego sobie zapragnie. A ja jestem zwykłym chłopakiem, ale mam osobę ktora jest wszystko warta niż cała ona... To ty. - oznajmiłem.
- To słodkie, ale wiesz nasze życie nie tak jak trzeba się poukładało. Też chciałambym mieć rodziców, kase, ale nie cofniemy czasu. Ona jest poprostu osobą której nie zależy na innym szczęściu tylko swoim. - powiedziała Rydel.
- Rozumiem. Mógłbym zostać sam? - zapytałem się, a Delly pokowiła głową i wyszła.
A kim ja jestem? Ofiarą losu. Z jedną osobą na którą mogę liczyć. Nazywam się Ross Lynch i właśnie ona zmieniła moje życie...

***

Poniedziałek. Hym... Znowu szkoła. Znowu spojrzenie na nią. Dziewczynę moich marzeń. Moją kobietę. Marzenia... Ona właśni jest nim, ale wiem, że nigdy się nie spełni... Koniec przemyśleń trzeba zbierać się do szkoły. Jak zawsze poszłem się umyć, po tym ubrać się i zjeść śniadanie. Mieszkam z moją siostrą Rydel. Reszta mojego rodzeństwa zgineła w wypadku kiedy miałem 15 lat, dokładniej 2 lata temu. Na początku nie mogłem się z tym pogodzić, ale czasu nie cofnę. Nie Ross! Nie myśl o tym!
- Dobra ja się zbieram do szkoły. - oznajmiłem po zjedzonym śniadaniu, biorąc do rąk plecak.
- Dobrze. Miłego dnia. - odpowiedziała blodnynka.
- Wzajemnie. - krzyknąłem i wyszłem z domu.
Dzisiaj na niebie Los Angeles zagościło słońce, szkoda, że na mojej twarzy nie może zagościć uśmiech. Nie Ross przestań! - krzyczałem sobie w myślach. Reszte drogi rozmyślałem na tym jaką ocenę dostane z sprawdzianu z matmy.(fajne rozmyslania xD - od aut.) Weszłem do środka budynku i skierowałem się pod klase, w której ma się odbyć lekcja z panem Horanem. Do dzwonka było jeszcze pięć minut. Z kieszeni wyjąłem słuchawki i swojego smartfona i wsłuchiwałem się w rytm piosenki Justina Timberlak'a - 4 Minutes. Gdy piosenka się skończyła zadzwonił dzwonek na lekcje. Weszłem do sali i usiadłem na swoim miejscu. W kącie klasy, koło okna. Wyciągłem podręcznik, ćwiczenia, zeszyt i piórnik i zacząłem skupiać się na lekcji.
Po dzwonku oznaczającym koniec lekcji odbyły się jeszcze 4, na których nic ciekawego nie było. Cały czas na lekcji myślałem co moją tamci lalusie, a czego ja nie mam. Nie wiem... Właśnie zaczyna się już ostatnia lekcja - godzina wychowawcza. Naszą wychowawczyną jest pani Dawson. Jest miłą kobietą i zawsze mogę jej się zwierzyć. Ale nie o tym kto jakim jest. Usiedliśmy w swoich ławkach. Pani zaczeła gadać o nie ciekawych rzeczach. Kino, sprawdziany, oceny, zachowania.
- Ross oczym teraz mówiłam? - zapytała się pani Dawson.
- Nie wiem. Przepraszam. - odpowiedziałem i spóściłem głowę.
- Po lekcji zostaniesz. - oznajmiła, a ja pokiwałem głową.
Cała klasa spojrzała na mnie, a później na Laurę. Szkolną divę. Wszyscy na nia lecą i to właśnie oni podobaja się Lau. Ja nie potrafię byc takim jak oni, szkoda.
- Teraz mam informację , która powinna was ucieszyć. W ten piątek odbędzie się bal wiosenny. wiem, że zostały tylko trzy dni, więc postanowiłam was zwolnić piątek z lekcji, żebyście mieli czas na przygotowwanie się. To tyle. Za chwilę jest dzwonek, więc powoli możecie się zbierać do wyjścia. - zakończyła pani swój monolog, a mnie zamurowało.
Nie chciałem balu. Nie chciałem siedzieć sam patrząc na innych w tym Laure, która ma swojego partnera. Bardzo mnie boli to, że ona ma mnie za śmiecia, życiowego nie udacznika. Po dzwonku wszyscy wyszli z klasy oprócz NIEJ.
- Dobra młodzi. Ja już wiem o co chodzi i chce, żebyście pogadali. Jak patrzę na was to serce mi się kraja. Dalej nie będe mówić..
- NIE! PANI NIC NIE WIE! NIE MOJA WINA, ŻE SIĘ W NIEJ ZAKOCHAŁEM! ALE ONA MA SWOICH WIELBICIELI, KTÓRZY JEJ ODPOWIADAJĄ! JA DLA NIEJ JESTEM ŚMIECIEM, ŻYCIOWYM NIE UDACZNIKIEM! DOWIDZENIA! - krzyknąłęm, po czym wziąłem swój plecak i wyszłem z sali trzaskając drzwiami.
Co pani wie o moim życiu miłosnym? Nie wie jak się czuje? Laure Marano kocham nad życie, ale ona ma innych... lepszych ode mnie. Szkoda gadać. Po dojściu do domu wszedłem do pokoju, zakryłem twarz i zacząłem płakać.
- Ross co się dzieje? - zapytała się moja siostra, która wzieła się z nikąd. Zacząłem jej opowiadac co dzisiejszego dnia się stało.
- ...Nie ide na bal. - tymi słowami zakończyłem.
- Przez te dwa dni zostaniesz w domu, ale na bal pójdziesz. Jutro wybierzemy się do centrum. Ciocia przysłała nam pieniądze. Dla ciebie zrezygnuje z butów, które tak bardzo chciałam. Robię to tylko dla ciebie. Pamiętaj. - oznajmiła Rydel po czym wyszła z pokoju.
A ja zacząłem znowu płakać...

***

Piątek. To ten dzień. W środę tak jak mówiłą Rydel byliśmy w centrum handlowym. Kupiła mi białą koszulę przylegającą do ciała, czarne rurki, czarne conversy i skurzaną kurtkę. Wczoraj gdy nie było Delly w domu wymknąłem się z domu kupić jej wymarzone buty. Miałem odłożone pieniądze na motor, ale nie potrzebuje go. Siostra jest najważniejsza na świecie tak samo jak Laura... Ciekawe z kim idzie na bal? Jak znam życie z Codym. Najprzystojniejszym chłopakiem w szkole. Dobra nie myśl jeszcze o balu. Z prezentem dla mojej siostry zeszłem na dół. Do balu zostały jeszcze 3 godziny, więc mam czas. Rydel była w kuchni. Gotowała obiad dla siebie i dla mnie. Ona potrafi się mną zająć. Poświęca mi jak najwięcej czasu. Zasługuje na prezent.
- Rydel. - powiedziałem.
- Tak Ross. - odpowiedziała.
- Mam dla ciebie prezent. - oznajmiłem i zza pleców wyjąłem pudełko.
Podałem rzecz i spojrzałem się na nią. Jej twarz wyrażała zdziwienie, radość, zaciekawienie. Ciekawe jak zareaguje na te buty? Otworzyła pudełko i kiedy zobaczyła co jest środku poprostu mnie przytuliła.
- Dziękuje. - szepneła.
Ja nie odpowiedziałem tylko mocno przycisnąłem ją do siebie. Kocham moją siostre i gdyby ona mnie zastawiła to nie wiedziałbym co bym zrobił. (zdanie nie ma sensu - od aut.)
- A teraz zbieraj się. - oznajmiła blondynka i zaczeła mnie łaskotać.
- Nie Rydel, nie. - krzyknąłem, a ta przestała i zaczeła udawać focha.
- Dobra idź się szykuj. - powiedziała z usmiechem na twarzy, a ja pobiegłem do pokoju.
Zdjąłem z siebie ubrania i weszłem do wanny. Wyłączyłem światło, zaswieciłem świeczki i włączyłem płytę ze swoimi ulubionymi piosenkami. Zamknąłem oczy i nawet nie wiem kiedy usnąłem.
Obudziła mnie Rydel, trząsąc mną.
- Ross za godzinę bal! - oznajmiła.
- Co?! Możesz wyjść. - odpowiedziałem i po chwili Delly nie było w pokoju czystości. Wyszłem szybko z wanny i skierowałem się do szafy. Wyjąłem z niej zestaw na bal i ubrałem się. Po tych czynnościach pobiegłem do kuchni zjeść obiad. Dziś Rydel zrobiła naleśniki. Mniam. Po spałaszowaniu posiłku podreptałem do pokoju po telefon, słuchawki, paniądze i kurtkę. Zeszłem na dół i skierowałem się do wyjścia. Po otworzeniu drzwi ukazał się mój wymarzony motor, a przy nim Rydel i ciocia Victoria.
- Niespodzinka! - krzykneły, a ja się usmiechnąłem.
- Czy to dla mnie? - zapytałem się z niedowierzaniem.
- Tak. - odpowiedziała ciocia i mnie przytuliła - A teraz leć.
Wsiadłem na motor <prawojazdy już miałem> i odjechałem machając dziewczyną na pożegnanie. Jechałem z średnią prędkością. Spoglądając w bok zuważyłem Laurę. Była cała w łzach. Zrobiło mi się jej szkoda. Zatrzymałem się i podbiegłem do niej.
- Co się stało? - zapytałem się.
- Nic. - odpowiedziała zła.
- Podwieść cię? - oznajmiłem.
- Tak. - odpowiedziała, a ja poczułem motylki.
Podeszliśmy do mojego motoru, a dziewczyna posmutniała. Nie wiem czy się bała, że spodnie czy, że ją wyśmieją.
- Wsiadasz? - zapytałem się.
- Tak. - odpowiedziała.
Pomogłem założyć jej kask i sam sobie też założyłem. Wsiadłem, a ona po mnie. Dziewczyna westchneła i wtuliła się we mnie jak w pluszowego misia. Po raz kolejny poczułem motylki. Odpaliłem maszynę i szepnąłem:
- Kocham cię...
Dotarliśmy po 10 minutach. Przed wejściem stała elita szkoły, a jej dowódczyni tuliła się do mnie. Wszyscy spojrzeli na mnie. Pod zdjęciu kaska pomogłem Laurze i gdy elita to zobaczyła Emma jej 'przyjaciółka' podbiegła do niej i zabrała gdzieś - nie wiem gdzie. Po chwili do mnie podszedł Cody i zaczął mówić:
- I co? Myślisz, że podwieżeś tym motorkiem i będzie twoja. O nie, nie, nie. Ona jest moja i tylko moja. Cała szkoła o tym wie.
- A gówno mnie to obchodzi. - odpowiedziałem z uśmiechem.
Po tych słowach dostałem w nos. Nie chciałem wyjść na gorszego więc oddałem. To, że nie mam kasy to nie znaczy, że jestem słaby. I o to tak zaczeła się bójka. Słyszałem słowa Laura 'Przestancie'. Cody jeszcze mocno przywalił mi w brzuch. Upadłem na chodnik.
- Ross wszystko wporządku? - usłyszałem głos Lau.
- Idź lepiej do Codiego. - wysyczałem po czym podniosłem się i poszłem do łazienki ogarnąć się.
Wyglądałem jak siedem nieszczęść. Umyłem twarz, poprawiłem włosy i koszule po czym wyszłem kierując się do sali gimnastycznej. Przez cały bal siedziałem w kącie i patrzyłem na Laure. Widać było, że tańczyła nie chętnie. Udawała, że wszystko jest pożądku, ale tak nie było. Postanowiłem coś zaśpiewać. Podeszłem do naszej pani Dawson i poprosiłem o przysługę. Oczywiście przeprosiłem za swoje zachowanie. Poszłem z kulisy po czym powtórzyłem tekst.
- Nie mieliśmy w planach żadnego występu, ale zostałam poproszona przez jednego ucznia. Nie będe prowadziła monologu jaki o jest utalentowany i bla, bla, bla. Ross zapraszam cię na scene. - po skonczonym monologu weszłem na scene. Instrumenty zaczeły grać, a ja z siebie wydobyłem głos...



Po skończonym śpiewaniu usłyszałem oklaski. Uśmiechnąłem się, bo to dla mnie jest zaszczytem. Patrzyłem się w tłum szukając mojej jedynej. Nie musiałem jej szukać, bo ona była koło mnie
- Ross czy ta piosenka była dla mnie? - zapytała się nie śmiało.
- Tak Laura dla ciebie. - odpowiedziałem po czym pocałowałem ją prosto w usta.
Odzajemniła gest. Byłem najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Kocham ją całym sercem. W tłumie usłyszałem głośne 'Awwwww'.
- Teraz wyniki konkurs na królową i króla balu. Nie musicie schodzić, bo w właśnie wygraliście. Gratuluje. - krzykneła dyrektorka, a dwie dziewczyny włożyły nam korony na głowe. - Jeśli macie coś do powiedzenia to proszę, a jeśli nie to nie.
- Mam coś do powiedzenia. Nie wydowni tylko tobie - zwróciłem się do Laury - Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. Pragnąłem ciebie codziennie. Spowiadałem się swojej siostrze z tego wszystkiego. Mówiła, żeby poczekać. Opłacało to się. Nie wiem czy coś dla ciebie znacze czy nie, ale wiec, że to ty zajełaś miejsce w moim sercu. Poprostu... Kocham cię. - oznajmiłem.
- Tez ciebie kocham. - odpowiedziała i wpiła mi się w usta...

Pare lat później, a dokładniej 10 lat później.
Jestem szczęśliwy. Od tego balu w liceum jestem z Laurą. Gdy mieliśmy po 20 lat ożeniliśmy się i zamieszkalismy razem. Teraz mamy córkę i syna. Dziewczynka ma na imię - Katy, a syn - Riker. Mają po dwa latka. Cieszę się, że Laura została najpierw moją dziewczyną, a później żoną. Z Codym pogodziłem się. Jesteśmy teraz kumplami. Co tydzień w piątek chodzimy na piwo do naszego ulubionego baru.
Wierze, że z Laurą zostaniemy do samego końca...

środa, 13 sierpnia 2014

Number 17.

Autor : Katarzyna Struska (kasiulka33311)
Blog : www.ross-i-laura.blog.pl

Dodaję kolejnego one-shota. Jest boski, Kasiu :3
OSTRZEŻENIE : MOGĄ POJAWIĆ SIĘ SCENY EROTYCZNE. 
I tak wiem, że przeczytacie, zboczuszki wy jedne xd
Miłego czytania :3


12 Maja 2001 r.
Sześcioletnia dziewczynka, Laura Marano, szła z mamą na plac zabaw. Była umówiona ze swoją przyjaciółką Sally. Jednak ta nie zjawiała się.
-Córciu.-Powiedziała mama dziewczynki, Laura zwróciła się do niej.-Sally ma gorączkę, pobaw się tutaj z godzinkę, ja pójdę na zakupy dobrze?- Zapytała ją mama.
-Dobrze mamusiu.-Dziewczynka weszła do piaskownicy i usiadła na piasku. Zaczęła kopać nie wielkiej głębokości dołek swoją łopatką by móc dostać się do mokrego piachu. Dziewczynka nabrała na łopatkę nie dużą ilość piasku i wsypała ją do foremki w kształcie syrenki. By odbić ją położyła n drewienku piaskownicy, zadowolona z dzieła podziwiała je. Jednak ktoś butem zdemolował jej rzeźbę.-Ej, moja babka!- Krzyknęła na piaskownicę.
-Teraz już jej nie ma.-Zaśmiał się jakiś szatyn.
-Odwal się od niej.-W obronie dziewczynki stanął sześcioletni Ross Lynch, dzieci w piaskownicy od zawsze wiedziały że nie warto z nim zaczynać. Mały szatynek wycofał się.
-Dziękuje, jestem Laura.
-A ja Ross. Zaprzyjaźnimy się? Ze mną krzywda ci się nie stanie.-Powiedział chłopiec, dziewczynka zmierzyła go wzrokiem, opięte czarne spodnie, biała koszulka i czarna skórkowa kurteczka oraz trampki. O tak, tego dzieciaka nie ubierała mama.
-Jak ma na imię twoja mama?- Zapytała Laura.
-Mieszkam z osiemnastoletnim bratem, ma na imię Riker, a siostra Rydel.-Powiedział dumnie.
-Możemy się zaprzyjaźnić.-Uśmiechnęła się do niego.

12 Maja 2005 r.
Dziś jest rocznica poznania się Laury i Rossa, znają się już cztery lata, są nie rozłączni. Teraz mają 10 lat. Laura poznała rodzeństwo Rossa które nie okazało się przyjaznym rodzeństwem, znaczy… dla niej i jej rodziny przyjaznym, ale nie dla innych, rodzeństwo chłopca należało do gangu. Ross też był wychowywany na chłopca któremu nikt nie mógł podskoczyć, i też taki był. Niegrzeczny, zbuntowany, agresywny Lynch, tak znali go nauczyciele, dorośli i ludzie. Miły, słodki, opanowany, odważny, zabawny i męski Lynch, tak znała go nie jaka Laura, jego przyjaciółka. Rodzina Laury uważała że Ross to dobry chłopak więc nie zabraniali przyjaźnić się ich córce z tak zwanym diabłem ulicznym. Myśleli że Laura ma na niego bardzo dobry wpływ.
-Sto lat!- Krzyknął Ross wchodząc do kolorowego pokoju brunetki.-Dzisiaj mijają cztery lata, to dla ciebie.-Powiedział uśmiechnięty.
-Pamiętałeś?- Dziewczynka zdziwiła się.
-Jak mógł bym zapomnieć, w końcu jesteś moją najlepszą przyjaciółką.-Powiedział Ross i przytulił Laurę. Mały Lynch oczywiście był wychowany tak jak był i jego ręce powędrowały niżej niż powinny bo oparły się nie dużo nad pupę małej Marano. Zawsze się tak przytulali.
-Ross…- Zaczęła Laura.- Podnieś wyżej rączki.
-Czemu?- Zdziwił się chłopiec
-No bo mamusia raz widziała jak mnie tak obejmujesz i była na mnie zła.-Powiedziała smutno brunetka.
-Spokojnie, będę miał ręce wyżej. Poza tym mamy 10 lat! To obleśne umówić się z przyjaciółką.
-Dokładnie.-Zawtórowała mu Laura.-Odrobiłeś pracę domową?
-Nie, po co…- Powiedział siadając na krześle i kładąc nogi na biurko.
-Ross, pani Bennet będzie zła, odrób. Proszę cię.-Powiedziała słodko Laura.
-No dobrze, odrobię, dla ciebie.-Uśmiechnął się do niej uroczo.
-Jesteś bardzo mądry, a jednak taki głupiutki.
-Nie mogę zniszczyć wizerunku będąc kujonem… Zrozum.
-Rozumiem, co robiłeś wczoraj?
-Rydel i Riker zabrali mnie na akcję! Było świetnie! Ale nie mów nikomu ok?
-Nie ma sprawy. Pamiętasz jak widzieliśmy twojego brata i jakąś dziewczynę w salonie jak uprawiali seks? Nikomu nie powiedziałam.- Uśmiechnęła się do niego.
-Pamiętam, oni nadal myślą ze my nie wiemy co to znaczy.-Zaśmiał się Ross.
-Obiecaj że nigdy nie zrobisz głupstwa i zawsze będziemy się przyjaźnić dobrze?
-Dobrze, obiecuje.-Powiedział Ross i spojrzał prosto w oczy swojej przyjaciółce.

12 Maja 2009 r.
Dziś mija osiem lat od kąt Marano i Lynch się przyjaźnią, mają teraz 14 lat. W sumie jest jak było, jednak z małym wyjątkiem.
-Rydel, on serio mi się podoba, ale nie powiem mu tego żeby nie zniszczyć przyjaźni.
-Słuchaj Laura, Ross nie jest chłopakiem dla ciebie, ty jesteś urocza, miła, dobra. A on jest gangsterem! Zniszczycie sobie nawzajem życie! To nie wypali.
-Ale ja go kocham Rydel!
-No to problem, on i tak by cię potraktował jak seks poduszkę i rzucił. Ma 14 lat i na sowim koncie trzy laski. Daj sobie z nim spokój.
-No dobra, może i masz racje. Ale on jest jeszcze prawiczkiem.
-Skąd to wiesz?
-Wyobraź sobie że mi mówił. No tak, ona ma 14 lat i trzy laski na swoim koncie, a ja 14 i nawet jednego pocałunku.
-Będzie dobrze.- Zaśmiała się Ryd i wyszła z pokoju młodej brunetki. Zdziwieni? Ross ma 14 lat ale otoczenie i wychowanie nic nie zmienia, Ross jest gangsterem i pozostanie nim przez długi czas. Czy zmieni Laurę? Dowiecie się…

24 lipca 2013 r.
Osiemnastoletnia Laura i Ross szli przez park. Oboje ubrani w ciemne ciuchy, Ross w swoją tradycyjną skurzaną kurtkę którą teraz miała Laura, czarne rurki i czarne trampki oraz ciemne pilotki. Laura zaś miała na sobie wyzywającą czarną sukienkę, czarne szpilki, mocny makijaż a na placy zarzuconą kurtkę Rossa. Tak młodzi świętowali swoją osiemnastkę którą mieli dzień wcześniej. Nad ranem pół przytomni wracają z imprezy. Rodzice Laury byli od dwóch lat przeciwni ich przyjaźni bo Laura zaczęła schodzić na złą drogę, mimo to była jedną dziewczyną z którą Ross się liczył. Bolało ją gdy widziała Rossa z dziuniami, ale przyjaźniła się z nim nadal. Rodzice Marano byli źli że ich córka zadaje się z takim chłopakiem, jednak Laura zagroziła im że jeśli nie pozwolą jej się z nim przyjaźnić to ucieknie z domu, a jak będą jej szukać to namówi Rossa na to by ją przenicował a w tedy będzie i tak trzymało ją coś przy nim. Ani Ross ani Laura nie byli wcale dziewicą i prawiczkiem. Laura dziewictwo straciła rok temu na imprezie w toalecie z kumplem, a Ross trzy lata temu z dziewczyną w salonie w sowim domu.
-Trzęsiesz się, coś ty piła?- Zapytał zmartwiony Ross.
-Nic takiego.-Powiedziała brunetka i niż stąd ni z owąd rzuciła się na blondyna i zaczęła obsypywać go licznymi pocałunkami. Z tego że oboje byli na wpół trzeźwi Ross przyparł ją do drzewa, podwinął jej sukienkę a majtki całkiem zdjął, sam odpiął rozporek i wysunął swojego nabrzmiałego penisa, Laura oplotła jego nogi w Okół jego bioder. Ross wszedł w nią bez grama delikatności i zaczął mocno posuwać. Laura krzyczała i wiła się, bolało ją ale i odczuwała przyjemność. Jednak Ross docisnął ją tak mocno do drzewa i mocno oraz szybko wsunął się w nią że z jej oczu poleciały łzy, blondyn nie zważając na to, czuł że jest coraz to bliżej wystrzelenia więc dalej tak robił, w końcu doszedł w brunetce, wyszedł z niej, ona klęknęła i zaczęła oblizywać jego penisa doprowadzając go do drugiego orgazmu. Ogarnęli się i zaczęli znów wracać do domu.-Powiedz mi, lepiej ci było ze mną czy z tymi zdzirami?!-Prawie krzyknęła Laura mając łzy w oczach.
-Z tobą.-Powiedział łapiąc ją za pupę, na co podskoczyła.-Ale nie powinnaś tak udowadniać mi swojej miłości. Nie będę z tobą bo nie chcę cię skrzywdzić. Przepraszam.
-Dobra, nic mi nie będzie, ale bolało.
-Co?- Wystraszył się.
-No… ten seks. Bolał, ale był w cholerę przyjemny. Powtórzymy go jeszcze kiedyś?- Zapytała z nadzieją.
-Tak, kiedyś na pewno złotko. Teraz zmykaj do pokoju.-Powiedział blondyn, gdyż byli pod jej domem.
-Chodź ze mną.
-Muszę wracać, Rydel kazała mi wrócić po imprezie.
-No dobra, to pa.-Powiedziała uwodzicielsko.
-Pa.-Ross wracał do domu zastanawiając się od kiedy jego słodka Laurusia stała się taką seks Bąbom. Miał też wyrzuty sumienia że zrobił z nią to, i jeszcze doszedł w niej. Kochał Laurę, ale wiedział że skrzywdzi ją będąc z nią. Blondyn wszedł do domu i zobaczył siostrę i brata pakujących się.
-O co tu chodzi?- Zapytał zdziwiony.
-Pakuj się!- Rozkazała Rydel.-Wyjeżdżamy, chyba że chcesz żeby zrobili coś i nam i Laurze, wyjeżdżamy.
-Dobrze- Powiedział smutno. Jednak zgodził się wiedząc że może stać się coś Laurze. Spakował się i wysyłając sms’a Lau z wytłumaczeniem wsiadł do samochodu.

24 września 2013 r.
Laura siedziała spanikowana w toalecie z testem ciążowym. Okres spóźniał jej się już od długo, w  lipcu nie dostała w ogóle. W sierpniu planowo też. Była spanikowana. Mimo że brunetka wróciła do dawnego zachowania i stylu, nadal kochała Rossa. Bała się też że to z nim będzie w ciąży i zostanie sama z dzieckiem. Minuta wybiła w jej budziku.
-I co?- Usłyszała głos matki. Zerknęła delikatnie na test. Dwie kreski.
-Jestem w ciąży.- Wybuchła płaczem i wybiegła z łazienki przytulając się do matki.
-Nie płacz skarbie, ułoży się jakoś.-Pocieszała ją matka choć w głębi duszy miała zamiar powiedzieć Cierp, mówiłam ci że masz się od niego odseparować.
-Ale jego przy mnie nie będzie, nie będzie go przy nas. Mamo, ja go kocham!- Mówiła płacząc.
-Wiem, ale wyjechał by cię chronić, by chronić ciebie i wasze dziecko. Spotkacie się jeszcze.-Pocieszała ją matka.
-Tęsknię za nim. Był moim przyjacielem a potem i miłością, zaczęłam się dla niego zmieniać, miałam nadzieje że w ten sposób mnie zauważy, potem ten seks w parku, a on powiedział że za dużo dla niego znaczę i boi się że może mnie skrzywdzić a tego nie chce.
-Zależało mu na tobie. Nie płacz już, musimy iść do lekarza.-Powiedziała jej matka.
-Mamo, zaczęła się trzecie klasa, mam maturę i jestem w ciąży, co teraz?
-Będziesz uczyć się w domu.

21 stycznia 2014 r.
-Wszyscy się teraz ze mnie śmieją!- Laura żaliła się przyjaciółce.-Że dziewczyna Lyncha porzucona z dzieckiem.
-Nie przejmuj się tym. A on w ogóle wie?
-Nie mam z nim kontaktu.
-W sumie to wszyscy ci mówili że…
-Kelly daj spokój, on musiał wyjechać, wy go nie znacie ok?
-No dobra, jak dasz jej na imię.
-Myślałam nad Rydel, no bo wiesz… po siostrze Rossa.
-Ładnie. A nie lepiej jakoś tak z Rossem? Na przykład Rose?
-Dobry pomysł. Jesteś genialna.-Laura przytuliła przyjaciółkę.
-No wiem. -Zaśmiała się Kelly.- Będzie dobrze Lau.
-Wiem, spotkam go kiedyś i mu opowiem o wszystkim.
-Ale jak do tego doszło?- Zapytała Kel’s
-Mamy 23 lipca urodziny no nie? To była nasza 18-nastka, 24 wracaliśmy podpici razem nad ranem przez park. Ja jak to ja rzuciłam się na Rossa, on się napalił i oparci pod drzewo się pieprzyliśmy…
-Kiepskie miejsce na poczęcie.
-Jak widać mi sprzyjało bardzo dobrze.-Powiedziała zirytowana Laura
-Przepraszam Laura, ja się będę zwijać, dobranoc.-Powiedziała przytulając Laurę
-Dobranoc.-Laura po wyjściu dziewczyny położyła się na łóżku i myślała. Bała się że Ross jej w przyszłości już nie uwierzy w ciążę. W końcu… po tylu latach kto by wierzył? Jednak czuła że on ją kocha i myśli o niej. Wiedziała że kiedyś się dowie o swojej córeczce, ale trzeba do tego czasu…

21 czerwca 2021 r.
Właśnie jestem w samolocie z Rose, moją siedmioletnią córeczką. Lecimy do Santa Monica. Stwierdziłam że stare rany związane z LA zbyt bardzo za mną chodziły. Znalazłam pracę i zostawiając wszystko tak przeprowadzam się do innego miasta.
-Mamusiu, lądujemy.-Poinformowała mnie córka. Zamyśliłam się, nic dziwnego że nie słyszałam. Zapięłam pas i czekałam aż wylądujemy. Trwało to szybko, później wraz z Rose odebrałyśmy walizki i pojechałyśmy do mieszkania. Było wielkie. –Mamusiu, ten różowym to mój pokój?
-Tak to twój.-Zaśmiałam się patrząc na szczęśliwą córkę.-Skarbie zawiozę cię do klubu urwisa, bo musze jechać do pracy.
-Dobrze.-Wsiadłam do samochodu z córką i zawiozłam ją w miejsce w które miałam ją zawieść, a sama pojechałam do pracy. Wysiadłam przy wielkim biurowcu i skierowałam się do mojego szefa.
-Dzień dobry. –Powiedziałam wchodząc do jego gabinetu.
-O, panna Marano, niech pani idzie do pokoju nr. 304 tam pani współpracownik i osoba z którą będzie pani dzieliła gabinet wszystko wyjaśni.-Wyszłam z biura i skierowałam się do oszklonej windy która zawiozła mnie prosto do pokoju nr. 304. Wyszłam z windy i stanęłam w gabinecie.
-Dzień dobry nazywam się Laura Mara…
-Laura?- Powiedział mężczyzna siedzący przy biurku. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego, te same włosy, oczy, tylko nie ubranie, miał garnitur od Armaniego i czerwony krawat, oraz czarną koszulę. Ross Lynch w całej swojej okazałości.
-Ross!- Podbiegłam do niego i złożyłam na jego ustach pocałunek. Odwzajemnił go ale ode pchnął  mnie szybko. –O co chodzi?- Zdziwiłam się.
-Laura, ja… ja mam żonę.-Powiedział pokazując na palec. Łzy stanęły mi w oczach.
-Mama obiecała mi że cię spotkam… i spotkałam. Pewnie masz dzieci… -Mówiłam płacząc.
-Nie, nie mam. Moja żona jest bezpłodna.-Powiedział cicho.-A ty? Masz rodzinę?
-Tak się składa że mam córkę która ma 7 lat i wyobraź sobie że została poczęta 24 lipca 2013 roku… Nie mam męża, bo razem z córką czekałyśmy na jej ojca.
-Gratuluje córki. Ojciec twojego dziecka was zostawił?- Zdziwił się.-Kim on jest?
-Stoi przede mną.-Popatrzyłam na niego załzawionymi oczami.
-Jak to? To nie możliwe, blefujesz.-Powiedział zły.-Kochasz mnie i chcesz mnie wziąć na dziecko!- Krzyknął.
-To sobie zobacz jak ona wygląda i powiedz że to nie twoje dziecko!- Rzuciłam mu zdjęcie na biurko.
-Wygląda jak Delly.
-To twoje dziecko…
-Laura, ja ci ją zabiorę, znaczy, będziesz mogła się z nią widywać, ale lepiej żeby miała pełną rodzinę.
-Że co?! Kurwa, ja dla niej szkołę poświęciłam! Poświęciłam młodość, byłam przy niej cały czas, podczas gdy ty zabawiałeś się tu i nawet nie raczyłeś odpisać na facebooku i oddzwonić! Pierdol się!- Wydarłam się na niego,
-Opanuj się wariatko!
-Teraz wariatko tak?! Przypomnij sobie ranek w który Rose została poczęta, pogadamy w tedy. Nie zmieniłam numeru…- Wyszłam z pomieszczenia i skuliłam się płacząc w windzie. Poinformowałam sekretarkę że niby dzwonili z przedszkola i musze jechać po córkę. Szybko pojechałam do domu i skuliłam się na łóżku. Jak on mógł w ogóle chcieć mi ją zabrać, jak on mógł mnie tak nazwać i krzyczeć na mnie?! Mój telefon zadzwonił.
Rozmowa telefoniczna
-Halo? -Powiedziałam zapłakana.
-Laura? Gdzie ty mieszkasz?- Był to Ross.
-Lincolna 24 przez 7.-Powiedziałam ocierając oczy.
-Rose jest z tobą?
-Jest w przedszkolu, miałam po nią jechać.
-Ja mogę.
-Nie! Ona cię nie zna… Spotkajmy się za dwie godziny, cześć.
Rozłączyłam się i pojechałam po córkę. W ciągu tych dwóch godzin ogarnęłam mieszkanie i ugotowałam naleśniki ze szpinakiem. Ross je lubił… Zadzwonił dzwonek.
-To pewnie tatuś.-Wyszeptała mi Rose. Dobrze znała historie, musiałam jej ją opowiedzieć. Poszłam otworzyć, rzeczywiście był to Ross, ze swoją żoną.-To tatuś?- Zapytała mnie Rose będąc na moich rękach.
-Tak.
-A to kto?- Mała popatrzyła na żonę Rossa.
-Jestem żoną twojego tatusia.- Uśmiechnęła się do niej.
-Tatuś nas nie kocha.-Powiedziała stanowczo Rose.
-To nie prawda Rose, tata nas kocha.-Powiedziałam przytulając ją.-Idź do siebie, zaraz do ciebie przyjdę. –Mała pobiegła do swojego pokoju a my poszliśmy do kuchni.
-Bardzo się cieszę że mogę cię poznać.-Powiedziała miło kobieta Rossa
-Nie jesteśmy na „ty”.- Powiedziałam oschle.
-Czemu nie chcesz nam oddać dziecka?- Zapytał Ross
-Ty nie rozumiesz?! To ja wychowywałam ją przez 7 lat! Ja zmieniałam jej pieluchy, ja przechodziłam z nią ząbkowanie, to ja nie spałam po nocach i to ja czułam ból jak się pieprzyliśmy pod drzewem!- Krzyknęłam na niego.
-W tedy było ci dobrze!
-Uspokójcie się.-Powiedziała żona Rossa.-Ross, normalne że nie zabierzemy dziecko od matki. Będziesz się z nią spotykał.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.-Powiedziała oschle.
-Chcę mieć kontakt z dzieckiem.
-No dobra…
-Rose zostanie z Laurą, a ty z nią sobie wytłumacz wszystko ja jadę do mamy.-Powiedziała blondyna i wyszła. Ross usiadł przy stole, ja też.
-Przepraszam cię.-Powiedział Ross.
-Nie masz za co…
-Mam, za to że nie odzywałem się. Zostałem zmuszony do małżeństwa z Luiz.
-Jak to?- Zapytałam zdziwiona
-Luiz była córką gościa który nam groził że cię zabije. Powiedział że cię zostawi jeśli wyjdę za jego córkę która się we mnie zakochała... Nie chciałem ci tego mówić. Twój szef to właśnie on, obserwował cię i wiedział o wszystkim, na pewno specjalnie cię do mnie przysłał żebyśmy się pokłócili.
-Ross, ja nadal cię kocham, miałam nadzieje ze stworzymy dobry dom Rose, ale to nie możliwe.
-Ja ciebie też kocham, ale teraz w grę wejdzie nie tylko życie twoje i moje, ale też Rose.
-Wiem… A co z Rikerem i Rydel?
-Nie żyją…
-Jak to?
-Normalnie, zabili ich. Laura, muszę cię pocałować i wiem ze to nie ładne bo dziecko jest w domu ale jak zaraz cię…- Przerwałam mu pocałunkiem. On odpiął rozporek a ja podwinęłam sukienkę i zdjęłam majtki. On posadził mnie na stole i wszedł we mnie, bym nie piszczała całował mnie. Doszliśmy w tym samym momencie. Jednak on już poza mną.
-Kocham cię.-Powiedział patrząc mi w oczy.
-Ja ciebie też.-Ubraliśmy się i usiedliśmy na miejscach.
-Było ci ze mną lepiej niż z Luiz?
-Jak zawsze.-Zaśmiał się.-A tobie?
-Ten seks był w cholerę dobry.-Zaśmiałam się. Ross wstał i mnie przytulił. Będzie dobrze, obiecuje. Do kuchni wbiegła Luiz. Oderwaliśmy się od siebie.
-Cieszę się że jesteście szczęśliwi.-Powiedziała patrząc na nas.
-Nie rozumiem.-Powiedziałam zdziwiona.
-Mój ojciec widział że nie jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Ukartował to. Wysłał propozycje pracy Lau i chciał żebyście do siebie wrócili, bądźcie szczęśliwi.-Powiedziała uśmiechnięta i zostawiając na stole swoją obrączkę wyszła.

21 października 2021 r.
Ja i Ross jesteśmy szczęśliwym małżeństwem i spodziewamy się drugiej córeczki. Mieszkamy znów w LA razem z moim rodzicami. Jesteśmy szczęśliwi i nic nie jest w stanie nas rozdzielić. Cieszę się że stało się jak się stało. Może gdyby nie wyjazd Rossa dalej byśmy byli tacy jak kiedyś i Rose wychowana by była jak Ross? Nie wiem, ale cieszę się z tego co jest teraz, i mam nadzieje że tak zostanie.


poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Number 16.

Autor : Aleksandra Lynch
Blog : 
http://raura-r5.blogspot.com/

Zgodnie z obietnicą, dodaję nawet szybko :)
PS. Co do one-shota - ryczę ;_;




Ross ma 19 lat,jest blondynem o brąz oczach.Ma czwórkę rodzeństwa:Rikera,Rydel,Rockiego i Rylanda.Jak zauważyliście imię każdego z Lynchów zaczyna się na literę ,,R".Ross z braćmi,siostrą i Ellingtonem tworzą zespół R5.Kim jest Elington?Jest przyjacielem rodziny Lynchów i mieszka razem z nimi.Rodzice Rossa nie żyją.Zginęli w wypadku samochodowym.Ross najbardziej to przeżywa.Przed ich śmiercią był grzecznym i miłym chłopcem.Teraz no cóż.......zmienił się w Bad Boya.Ale w głębi duszy jest wciąż miłym i wrażliwym chłopakiem którym był kiedyś.Jego największym wrogiem jest Laura Marano.Nikt nie wie dlaczego ta dwójka tak bardzo się nienawidzi....

Laura Marano ma 19 lat. Jest brunetką o kakaowych oczach. Ma starszą siostrę Vanessę która jest aktorką. Dziewczyny mieszkają w Los Angeles. Ich rodzice mieszkają w Nowym Jorku , ponieważ dostali tam dobrze płatną pracę. Dziewczyny nie chciały opuszczać LA zwłaszcza , że Vanessa gra w filmie kręconym w tym mieście , więc zostały. Naprzeciwko ich domu znajduje się dom rodziny Lynch. Mieszka tam Ross Lynch - chłopak , którego Laura nienawidzi. Z wzajemnością. Nikt jednak nie wiem , dlaczego oni się aż tak bardzo nie lubią. Nawet najbliższe im osoby. Chodzą plotki , że ta dwójka przyjaźniła się w dzieciństwie. Nikt jednak nigdy tego nie potwierdził.

 **Następnego dnia**

Ross obudził się dość wcześnie,bo o 8.54.Pod prysznicem myślał jakby dzisiaj uprzykrzać życie Laurze i jej przyjaciółkom.Gdy już ubrał się,zjadł śniadanie i pokłócił z Rockym o paczkę żelków zadzwonił do swojej watahy.Należeli do niej:Calum,Jake,Luke i Kim.Jake i Luke są braćmi.Calum jest najlepszym przyjacielem Rossa,znają się od dziecka.Kim natomiast poznali rok temu gdy wprowadziła się do domu naprzeciwko Caluma.Kim jest jedyną dziewczyną w gangu Lyncha i podkochuje się w nim.Wataha zleciała się do Rossa pięć minut po tym jak do nich zadzwonił. -Ross stary co się dzieje?-Spytał Cal -Jak to co?Idziemy po wkurzać dziewczyny!-Jak krzyknął przywódca tak też zrobili.Polecieli jak na skrzydłach do ogródka Laury,która w tym czasie spędzała czas nad basenem ze swoimi przyjaciółkami.

 Laura obudziła się tego dnia parę minut po 9. Wzięła prysznic po czym ubrała się. Zrobiła lekki makijaż po czym opuściła łazienkę i wróciła do siebie. Postanowiła zaprosić do siebie swoje przyjaciółki : Raini , Kate i Nicole. Wszystkie przyszły. Brunetka zaprosiła jeszcze siostrę i cała piątka urządziła małe przyjęcie nad basenem.

 Ross patrząc na Laurę w żółtym bikini zaczął się ślinić. 

-Blondi nie gap się tak na Mańkę bo ci gały z orbit wypłyną.-Powiedział Jake 

-Ja pierniczę.Muszę przyznać że ciało ma całkiem,całkiem. -Mruknął Ross.Calum pacnął się w coło robiąc tak zwanego Facepalma.Luke zaś zawiesił się w czasoprzestrzeni widząc seksowny ciało Nicole.Po piętnastu minutach wgapiania się w krągłości dziewczyn postanowili w końcu po uprzykrzać życie siostrom Marano i ich przyjaciółkom.

 Brunetka wraz z siostrą leżały na leżakach i opalały się.

 Ross postanowił zacząć.Podszedł do nich,wziął Laurę na ręce i wrzucił do basenu.

 Dziewczyna wyszła z wody cała mokra i potwornie wkurzona. 

- Ktoś was tu zapraszał ?! - warknęła patrząc na chłopaków.

- Ja!-Powiedziała Kim wychodząc zza krzaków. 

-A ty czego tu?!-Krzyknęła Nicole. 

-Lynch nie żyjesz!!!-Ten krzyk zakłócił Rossowi przysłuchiwanie się kłótni dziewczyn.19-latek odwrócił się w stronę z której dochodził ten dźwięk.Okazało się że był to głos Laury,która biegła w stronę Rossa z gitarą w ręce.Lynch przestraszył się brunetki i zaczął uciekać.Vanessa widząc to zaczęła się śmiać bo wyglądało to tak jakby struś pędziwiatr uciekał przed kojotem.

Dziewczyna widząc , że nastolatek biegnie w stronę basenu zostawiła gitarę.Blondyn zatrzymał się przed nim.Dziewczyna z całej siły wepchnęła go do wody po czym odsunęła się od basenu.

 Ross wynurzył się z wody i widząc że Laura zanosi się śmiechem.Szybko wyszedł i powiedział : -Tak wiem że jestem seksowny. 

-Hahahahaha nie. -Odpowiedziała brunetka.

 Po drugiej stronie basenu nagle ktoś wpadł do wody.Wszyscy spojrzeli w tamto miejsce.Po chwili z wody wynurzyła się Kim.Laura ponownie zaczęła się śmiać.Kim strasznie mocno się malowała a teraz cały makijaż miała rozmazany na policzkach.

 -Rossiaczku!Ta debilka mnie wrzuciła do wody!-Krzyczała blondynka wskazując na Kate. 

-Kimi nie dramatyzuj.Hahaha!-Powiedział blondyn przez śmiech. 

-No właśnie Kim nie dramatyzuj.-Powtórzyła Nicole

- Rossiaczku ?! - prychnęła Lau i zaniosła się śmiechem. Usiadła na swoim leżaku jednak Vanessy obok nie było.. Rozejrzała się.Razem z Raini wepchnęły właśnie Caluma w kałużę błota..

 Okazało się że to wcale nie było błoto tylko psia kupa.Ross,Jake,Luke,Laura,Kate i Nicole zanosili się śmiechem pod czas gdy Van i Raini uciekały przed Calumem.

Wszystko wyglądało przekomicznie.Brunetka nagle poczuła jak ktoś ciągnie ją.Zatrzymał się za krzakami gdzie nikt ich nie widział. 

- Czego chcesz ? - zapytała widząc Rossa. 

- Pogadać - odparł.

 Laura nieco się zdziwiła że jej największy wróg chce z nią pogadać. -Jesteś mega seksowna.-Powiedział Ross przygryzając wargę.Brunetka zrobiła zdziwioną minę. 

- Dzięki.. - powiedziała cicho.

 Ross nie wiedział o czym ma dalej rozmawiać z Laurą więc gwizdnął na swoją watahę i odszedł.Jake zaproponował żeby poszli na imprezę,a że są oni typem ludzi którzy lubią imprezować,zgodzili się.Dziewczyna oniemiała. Czy ona właśnie usłyszała te słowa od..Lyncha..? Był dzisiaj wyjątkowo miły jak na niego.Lynch i jego wataha w tym czasie opijali się do nieprzytomności.Nastolatka wróciła na przyjęcie. Dzień zleciał szybko i po północy Laura w końcu poszła spać.Ross , Jake , Luke o godzinie 23:00 gonili rozwścieczone kangury , które nie chciały dać się pocałować.Kim i Calum natomiast tańczyli na lampach stojących przy drodze.Brunetkę o 1 w nocy obudziło pukanie do drzwi. Niechętnie zeszła na dół i podeszła do drzwi. Poprawiła włosy i otworzyła. W progu stał blondyn. Był sam. 

- Ross..? Co ty tu robisz ? - zapytała cicho.

-Pragnę ciebie!-Powiedział podnieconym głosem

- Jesteś pijany.. - westchnęła czując od niego alkohol - Idź do domu..

-Z chęcią.-mruknął blondyn i wszedł do mieszkania brunetki.

- Co ?! - automatycznie się cofnęła - Nie do mojego - mówiła cicho aby nie obudzić Van.

 Blondyn jednak przyparł ją do ściany i zaczął całować.Dziewczyna odwróciła głowę próbując go odepchnąć. 

- Zostaw mnie.. - powiedziała odpychając go od siebie.A blondyn jednak był silniejszy i ponownie przyparł ją do ściany. 

-Nie mogę cię zostawić , bo za bardzo mnie podniecasz.

 - Ross , proszę Cię.. - powiedziała ostro ponownie go odpychając - Zostaw mnie.- Nie była jednak dość silna.Ross nie wytrzymał i wziął Laurę na ręce kierując się w stronę jej pokoju.Gdy do niego dotarł rzucił brunetkę na łóżko i namiętnie pocałował. 

,,Pewnie , niech mnie jeszcze zgwałci!" - pomyślała wściekła i zaczęła się wyrywać.

 19-latek widząc , że Laura się boi zszedł z niej i powiedział : 

-Naprawdę myślisz , że mógłbym cię tak bardzo zranić?

- Tak - odparła ostro siadając na łóżku.

-Jestem złośliwy , wredny , niemiły , zboczony i jestem walonym podrywaczem , ale nie jestem gwałcicielem.

- Z tego co widzę to jesteś zdolny do wszystkiego.

-Gdybym tak bardzo cię zranił nie wybaczył bym sobie tego , a po za tym ty mnie w ogóle nie znasz.-Powiedział smutno Ross.

Westchnęła. 

- Znam Cię. Wiem jaki jesteś naprawdę. Nie rozumie tylko dlaczego wciąż udajesz. Próbujesz być tym , kim nie jesteś..  

-Laura ty nie wiesz jak się czuję.Nie wiesz jak to jest stracić osoby które znaczyły dla ciebie tak dużo.-Westchnął smutno blondyn

 Wstała podchodząc do chłopaka. 

- Ja też żyję bez rodziców , mam tylko siostrę. Od zawsze ciągle pracowali , to Vanessa się mną zajmowała. Nawet nie wiesz jak dobrze Cię rozumiem..

-Nie Laura , ty mnie wcale nie rozumiesz.Chociaż twoi rodzice ciągle pracowali to mogłaś z nimi porozmawiać...A ja nie , nie ma ich przy mnie gdy ich potrzebuje!-Krzyknął wściekły Ross.

- Myślisz , że mogłam z nimi porozmawiać ? Mylisz się. Ojciec pracował całymi dniami przez cały tydzień. Mama też. Weekendy mieli wolne a wtedy jeździli na wieś. Bez nas. Zostawałyśmy same. Czasami nie rozmawiałam z rodzicami cały tydzień..

-Ale na święta , urodziny albo jakieś inne uroczystości mogłaś się do nich przytulić , albo porozmawiać z nimi , a ja nie!-Krzyczał wciąż zdenerwowany blondyn

- Nie krzycz - poprosiła - Na święta jeździłyśmy do babci a rodzice musieli pracować. Przyjeżdżali na kolację wigilijną , zostawali na pierwszy dzień świąt a potem wracali. Tyle ich widziałam przez cały rok. Myślisz , że mi nie było ciężko ? Było i nadal jest. 

-Ale ich przynajmniej widziałaś.-Mruknął

- Co z tego ? To nic nie zmieniało. I tak miałam tylko siostrę.

-A......Wyglądasz tak uroczo kiedy jesteś zirytowana-Powiedział rozmarzonym głosem Ross

- A Ty jesteś nawet całkiem miły.. - przyznała.    

-Tylko przy tobie...

Zdziwiona spojrzała mu w oczy. Widziała jego ciemne tęczówki , bo miała w pokoju zapalone światło. Blondyn nie kłamał naprawdę zachowywał się tak tylko przy niej.Była jak zaczarowana.. Patrzyła na niego nie wiedzą co zrobić.On patrzył się w jej kakaowe oczy , które patrzyły zdezorientowane.Poczuł bardzo silne pragnienie pocałowania jej.Jednak wiedział , że gdy to zrobi straci swoją szanse na zdobycie jej.Lynch był jej wrogiem a jednak patrząc na niego czuła dziwne uczucie.. Jego czekoladowe oczy niesamowicie na nią działały.Nagle Ross przypomniał sobie o Luku , który poszedł do żabki po chleb na kolacje.Czy ona się w nim zakochała..? Niesamowicie pragnęła poczuć jego miękkie wargi.Blondyn niespodziewanie wybuchnął śmiechem na wspomnienie jak Calum powiedział:

,,Moja stara chleba nie kupuje tylko piecze sama."  

 Brunetka zdziwiona cofnęła się o krok.

Ross widząc zachowanie Laury przestał się śmiać , podszedł do niej i nie mogąc się powstrzymać wpił się w jej wargi.Dziewczyna najpierw oniemiała jednak potem zamknęła oczy i odwzajemniła pocałunek.Blondyn nie chciał przerwać pocałunku , ale niestety zmusił bo zadzwonił telefon Laury.Brunetka odsunęła się od chłopaka i podeszła do szafki nocnej. Dzwoniła mama.. Zaraz , o 2 w nocy..? 

- Przepraszam.. Poczekasz chwilę ? - zapytała.

 Ross Spojrzał na Laurę i dał jej do zrozumienia że już będzie się zbierał.I po prostu wyszedł.Otworzyła lekko buzię ze zdziwienia. Pocałował ją i po prostu wyszedł..? Wiedziała że tak będzie.. Potraktował ją jak zabawkę , nic dla niego nie znaczy.. Nie odebrała telefonu. Zgasiła światło i skuliła się na łóżku. Mimowolnie po jej policzkach zaczęły płynąć łzy..Ross wiedział że ją rozczarował,ale wiedział też że nie zasługiwał na nią.Zastanawiał się też czy mógł się zakochać w tak krótkim czasie.

- Nienawidzę go.. - powiedziała do siebie przez łzy. Mówił , że nigdy jej nie zrani. To bolało bardziej niż gdyby ją zgwałcił.

 Blondyn nie wytrzymał odwrócił się i pobiegł do domu brunetki.Gdy tam dotarł zadzwonił dzwonkiem.Słyszała dzwonek jednak nie otwierała. Wiedziała , że to on. Jeszcze bardziej się rozpłakała.. Drzwi były otwarte , nie zdążyła ich zamknąć na zamek po przyjściu blondyna.Ross bał się o Laurę więc spróbował nacisnąć klamkę.Okazało się że drzwi były otwarte.Wzięła do ręki telefon w którym była schowana żyletka.. Tak , Laura często się cięła.. Ostatnio nie , ale gdy była młodsza często się to powtarzało. Wyjęła przedmiot i odstawiła telefon na szafkę. Zaczęła powoli robić kreski na udzie.Ross z obawy o Laurę szybko wbiegł na górę.Gdy wpadł

do pokoju zastał brunetkę z zakrwawionym udem.
-Laura do cholery.Coś ty zrobiła?
- Odwal się ode mnie.. - powiedziała słabo bo straciła już dużo krwi jednak nadal robiła cięcia na nodze.
 -Nie Lauruś nie odwale się.-Powiedział bez zastanowienia blondyn po czym wyrwał dziewczynie żyletkę.
- Oddaj mi to.. - powiedziała cicho , prawie szeptem po czym zemdlała.. 
 -NIE!!!-Krzyknął Ross i szybko zadzwonił po karetkę.Pojawiła się ona po paru minutach,które dla niego trwały wieczność.Po przyjeździe pogotowia ubłagał lekarzy żeby mógł jechać.W szpitalu Laurę od razu wzięli na zszywanie.Ross przez ten cały czas siedział jak na szpilkach.Ona była jedyną osobą która znała prawdziwego jego.Pokochał ją całym sobą.Przesiedział tam do póki Laura się nie obudziła.Dziewczyna ocknęła się już w sali. Otaczały ją białe ściany. 
- Co się stało..? - zapytała cicho lekarza. 
- Już dobrze - odparł mężczyzna - Musisz teraz odpoczywać. Na korytarzu czeka jakiś blondyn.. Wpuścić go ?
 - Nie.. - szepnęła. 
- Dobrze. To idź spać , jest dopiero 4 nad ranem. Brunetka skinęła głową i zaraz gdy lekarz wyszedł zapadła w sen.

Lekarz wyszedł z sali Lau. 

-Co z nią?Mogę do niej wejść?-Zadawał masę pytań 

-Z panią Marano jest dobrze,ale jest bardzo zmęczona więc śpi.A poza tym zakazała mi wpuszczania pana do niej. 

-Dobrze,rozumiem,ale jak się obudzi to proszę jej powiedzieć że ja będę tu siedział i uważał na nią.

Dziewczyna obudziła się po 9. Do jej sali wszedł lekarz. 

- I jak się pani czuje ? - zapytał. 

- Lepiej.. - przyznała. 

- Dobrze. Pielęgniarka przyjdzie za około godzinę i poda pani leki - poinformował ją po czym wyszedł.Ross wciąż czekał na korytarzu.Rozmyślał o niej.O jej kakaowych oczach i myślał oczywiście o tym że jest skończonym debilem. -Jak mogłem ją tak zranić?-Pytał sam siebie

Wciąż była bardzo słaba. Nie chciała nigdy więcej widzieć Rossa..Nie wiedziała jednak jak bardzo Ross ją kocha.Blondyn przestał jeść,pić,spać w ogóle nic nie robił tylko siedział na korytarzu w szpitalu i czekał.Lekarz przechodził obok blondyna. 

- Chyba może pan już wejść , pani Marano czuje się lepiej - powiedział i poszedł dalej.

 Lynch tak bardzo się ucieszył że zerwał się na równe nogi i wbiegł do sali gdzie leżała wybranka jego serca. 

-Laura przepraszam.Jestem skończonym debilem że tak cię skrzywdziłem.Mogę wykrzyczeć to całemu światu.-Otworzył okno i krzyknął.-JESTEM ROSS LYNCH I JESTEM SKOŃCZONYM DEBILEM BO ZRANIŁEM OSOBĘ NA KTÓREJ MI CHOLERNIE ZALEŻY!!!

 -Nie krzycz.. - powiedziała cicho - Nienawidzę cię.. - szepnęła.

-Wiem Laura.Ale choćbyś nie wiem co zrobiła ja i tak ZAWSZE będę cię kochał.I to ja powinienem się zabić.Nie zasługuję by żyć.I nawet nie wiesz jak bardzo będę zazdrościł chłopakowi który będzie z tobą.Będę mu zazdrościł bo to nie będę ja.I wiesz co?Przekaż mu że jest szczęściarzem mogąc być z tobą.Bo na pewno nie będzie wiedział jaki skarb ma przy sobie.

Brunetka wzruszyła się., Z jej oczu popłynęły łzy , tym razem szczęścia.. Była na nigo zła jednak cholernie go kochała.

-Laura kocham cię.Kocham cię jak wariat.-Powiedział Ross ze łzami w oczach.

- Siadaj.. - poprosiła wskazując ręką miejsce na łóżku obok niej.Blondyn posłusznie usiadł.Był bardzo ciekawy co Laura chce mu powiedzieć. Spojrzała na niego. 

- Nie kochasz mnie - powiedziała cicho - Ty mnie nienawidzisz tak jak ja ciebie. 

-Kocham cię.Chociaż wiem , że ty mnie nienawidzisz to ja i tak cie kocham.-Powiedział smutno blondyn , ciężko było mu zrozumieć , że brunetka go nienawidzi

- Nie Ross.. nienawiść i miłość łatwo pomylić , ale znaczą zupełnie co innego..

 -Wiem Laruś..

- Zrozum , że mnie nienawidzisz. Od zawsze tak było i zawsze tak będzie.. - słowa z trudem przechodziły jej przez gardło.. Przecież ona tak strasznie go kochała.. Ale bała się tego związku.

-Lauruś , nie bój się.Kocham cię.Rozumiesz?-Powiedział Ross.

- Nie mów tak do mnie.. - szepnęła - Nienawidzisz mnie , ty w końcu zrozum..

-Nie Laura ja cie kocham.

Zamknęła oczy a z pod zaciśniętych powiek wydostał się wodospad łez..

-Nie płacz.

 Słysząc te słowa rozpłakała się jeszcze bardziej.

 -Hej , mała nie płacz , proszę cię PRZEPRASZAM!..Jeżeli chcesz to zniknę z twojego życia na zawsze-Powiedział smutno Lynch i odwrócił się by wyjść.

 - Stój.. - szepnęła - Potrzebuję cię..

Blondyn natychmiastowo podbiegł do brunetki i usiadł obok niej. -Proszę cię płacz przeze mnie,bo nie jestem tego wart.-Mruknął

- Jesteś idioto.. - szepnęła - Będę płakać bo mnie zostawiłeś.. Wykorzystałeś i wyszedłeś.. I będę płakać , bo zakochałam się w osobie , która traktuje mnie jak zabawkę.. 

-Laura przepraszam cię.Nie jesteś dla mnie zabawką , jesteś moim sercem.Bez ciebie nie istniałbym,bo bez serca nie da się żyć.-Powiedział patrząc brunetce prosto w oczy.

- Trzeba było mnie zgwałcić , bolałoby mniej..

-LAURA PRZESTAŃ!Nie rozumiesz że zależy mi na tobie zależy!?Kocham cię!!!-Krzyknął

- Mam przyjaciółkę. Jest dużo ładniejsza i mądrzejsza ode mnie. Przyszła do mnie dziś rano , stoi za tobą.

 -Nikt nie jest ładniejszy od ciebie.-Powiedział blondyn wciąż patrząc Laurze w oczy

- Ona jest.

-Dla mnie ty jesteś najpiękniejsza i nie obchodzą mnie inne

- Ja nie jestem tak ładna jak ona. Jest wysoka , piękna , mądra i nigdy się nie cięła.

-Nie sztuką jest pokochać osobe bez blizn

- Nikt nie chce dziewczyny z bliznami.

-Ja chce!

- Nie chcesz Ross.. Będziesz żałował tej decyzji      

-Nie będę żałował bo cię kocham

- Zrób coś , żebym ci uwierzyła.

-Dobrze.Ty powiedz mi co chcesz żebym zrobił.

- Jeśli mnie kochasz to dobrze wiesz co masz robić.

 Ross podszedł do dziewczyny i wpił się w jej usta.Zamknęła oczy odwzajemniając gest. Lekko poczochrała go po włosach.

Chłopak całował ją bardzo delikatnie ale stanowczo.Podobało mu się to.Jej usta smakowały słodko.
 Czuła jego miękkie wargi co niesamowicie na nią działało.Chłopak nie chciał przerywać pocałunku , ale to zrobił bo bał się , że urazi tym dziewczynę.Otworzyła oczy patrząc na niego. 
-Kocham cię-Wyszeptał jej do ucha.Nie była do niczego podpięta więc powoli wstała i usiadła blondynowi na kolanach. Wtuliła się w jego umięśnioną klatę.19-latek na początku był zszokowany ale po chwili przyciągną ją do siebie jeszcze mocniej i pocałował ją w czubek głowy.Zamknęła oczy czując ciepło bijące od chłopaka.On napawał się jej zapachem.Nagle poczuł że ciało brunetki robi się ciężkie.Dziewczyna zasnęła wtulona w chłopaka.Chłopak nie odłożył Laury tylko trzymał ją na kolanach przez całą noc.Nie spał tylko patrzył na na nią.Dziewczyna obudziła się dopiero następnego dnia po 8. Spojrzała na blondyna - spał.Gdy Ross się obudził uświadomił sobie,że nie ma przy nim Laury.Brunetka poszła do łazienki. Ściągnęła szpitalną koszulę i wzięła prysznic starając się nie zmoczyć opatrunku. Ubrała się po czym poprawiła włosy i wróciła do sali.19-latek w tym czasie był zajęty rozpaczaniem.Bał się o Laurę ,bo naprawdę ją pokochał.Gdy brunetka weszła do sali kamień spadł mu z serca.Podbiegł do niej i namiętnie ją pocałował.Była lekko zdziwiona ale odwzajemniła gest.Para całowała się tak do póki ktoś im nie przerwał.Do sali weszła Vanessa.. Laurę natychmiast oblał rumieniec i szybko odsunęła się od chłopaka i spojrzała przerażona na siostrę.Blondyn uśmiechnął się do Vanessy.
-RAURA!!!!!-Krzyknęła Van
 Brunetka wytrzeszczyła oczy na siostrę. Czarnowłosa krząknęła. 
- No, To znaczy.. Fajna z was para i w ogóle.. Ale.. Jak ? Jeszcze wczoraj się nienawidziliście.. - mówiła zdziwiona dziewczyna.
 -No wiesz....Pomiędzy miłością i nienawiścią jest tylko cieniutka linia którą łatwo przekroczyć.-Powiedział filozoficznie Ross. 
 -No Ross,a jednak masz mózg.-Powiedziała Nessa.Blondyn natomiast strzelił typowego Focha na pięć minut.Brunetka zaśmiała się widząc minę Rossa. 
- Tylko nie mów nikomu na razie - poprosiła. 
- Dobra , zostawię was samych. Ale lepiej się czujesz ? 
- Lepiej - przyznała Laura. 
- To pa - powiedziała do siostry po czym wyszła.
-Dlaczego nie chcesz żeby ktoś się o nas dowiedział?Nie kochasz mnie? -Spytał smutny Ross
- Nie Ross - zbliżyła się do niego patrząc w jego kakaowe oczy - Po prostu wątpię , że ktoś jej uwierzy że jesteśmy parą.. No , właściwie to nie jesteśmy..
 19-latek przewrócił oczami i wyszedł z sali.Podążyła za nim wzrokiem. O co znowu chodzi..? Skuliła się na swoim łóżku.Blondyn wybiegł ze szpitala i popędził do kwiaciarni i do jubilera.W kwiaciarni kupił bukiet 250 czerwonych róż bo te kwiaty są ulubionymi kwiatami Laury.U jubilera zaś kupił piękny złoty pierścionek z 15 karatowym diamentem w kształcie serca.I wrócił do sali Laury.Spojrzała niepewnie na blondyna.Lynch podszedł do laury,klękną na jedno kolano i zapytał: -Lauro Marie Marano czy uczynisz mnie Rossa Shora Lynch najszczęśliwszym chłopakiem na świecie i zostaniesz moją dziewczyną?
 Uśmiechnęła się. Nie spodziewała się czegoś takiego. 
- Pewnie.. - szepnęła - Ale nie musiałeś przecież.. to wszystko jest strasznie drogie..
 -Dla ciebie mógłbym nawet zbankrutować.-Powiedział uśmiechnięty Ross wkładając Laurze pierścionek na palec.-Kocham cię Lauruś.-Szepnął całując ją delikatnie w usta.
 Odwzajemniła gest. To było tak niesamowite.. Jeszcze wczoraj się nienawidzili..Jednak ten pocałunek też został przerwany.Do sali wszedł lekarz i uśmiechnął się na widok pary. - Przyszedłem tylko powiedzieć , że możesz już wyjść do domu - powiedział po czym wyszedł. 
-Czemu ciągle nam ktoś przerywa?-Spytał Ross biorąc Laurę na ręce i wychodząc ze szpitala
 - Nie wiem - zaśmiała się.Gdy doszedł do domu sióstr Marano wszedł do niego i zaniósł Laurę do jej pokoju.
-No...to....co robimy?-Zapytał ukochanej.
- Pocałuj mnie - zaśmiała się.
Blondyn spełnił prośbę dziewczyny.Ale i tym razem coś im przerwało.Był to telefon Rossa. -Cholera....-Zaklął cicho i odebrał telefon.-Calum ty biała szujo.Nogi z dupy ci powyrywam!-Krzyknął 
-Sorry szefuńciu.-Mruknął wystraszony Cal. 
-Dobra przejdźmy do rzeczy.Po kiego grzyba dzwonisz? 
-Szykuje się impreza!-Blondyn usłyszał krzyk Jake i Luka. 
-Impreza?-Spytał patrząc na Laurę która kiwnęła głową na znak że może iść.-Okey o której i gdzie? -O 19 w domu Kim.-Powiedział Worthy. 
-Okey będę.-Przyznał Ross i się rozłączył. 
- Przyjdziesz jutro..? - zapytała cicho.
-Przyjdę króliczku.-Odpowiedział i pocałował ją w czoło.
Uśmiechnęła się lekko. 
- Idź już , dochodzi 19 - powiedziała cicho.   
-Wyganiasz mnie?-Spytał ,,zły" Ross
- Nie - zaśmiała się - Ale nie chcę żebyś się przeze mnie spóźnił.
-I tak się spóźnię.-Powiedział wzruszając ramionami.-Wolę spędzić więcej czasu z tobą.
- Słodki jesteś - przyznała.
-Seksowny też.-Dodał robiąc ,,brewki"
- Bardzo - przyznała uśmiechając się.
-Dobrze misia ja będę się zbierał.Nie zrób nic głupiego.Dobrze?-powiedział z lękiem w oczach
- Nie bój się o mnie - uśmiechnęła się - Leć już.
-No to bye.-Pożegnał się całując ją namiętnie w usta.
Odwzajemniła gest po czym chłopak wyszedł z jej pokoju. Położyła się na łóżku i zamknęła oczy. Była zmęczona więc po chwili już spała.Ross wpadł do domu przebrał się w strój bad boya i poszedł na imprezę.Lubił te imprezy bo były na nich tony alkoholu.Gdy wszedł do domu Kim od razu rzucił mu się widok Luka podrywającego szafę i reszty watahy tarzającego się ze śmiechu.Idąc w ich stronę wziął butelkę piwa ze stołu. 
-Czy twój ojciec był złodziejem?Bo ukradł gwiazdy z nieba i skrył je w twoich oczach.-Teraz i  blondyn nie wytrzymał i wybuchł śmiechem.Reszta imprezy była jeszcze bardziej szalona.Ross wypił naprawdę dużo alkoholu.Można powiedzieć że schlał się w trupa.O godzinie 2 naszła go ochota na zabawę więc udał się do swojej dziewczyny.Gdy dotarł do jej domu zapukał do drzwi.
Brunetkę obudziło głośne pukanie. Westchnęła i zeszła na dół. Ness miała kamienny sen i nigdy nic jej nie budziło. Otworzyła drzwi w których ujrzała Rossa. 
- Co ty tu robisz..? - zdziwiła się.  
-Pragnę cię.-Powiedział podnieconym głosem.
Dziewczyna od razu poczuła mocny zapach alkoholu , jeszcze mocniejszy niż wczoraj.Chłopak widząc zawiechę Laury.Przyparł ją do ściany i zaczął ją namiętnie całować.
- Ross przestań.. Znów robisz to samo.. - Dziewczyna starała się go odepchnąć.On jednak był silniejszy.I zaczął zdzierać z niej ubrania.- Nie ! Zostaw mnie ! - zaczęła krzyczeć i mocniej się szarpać. Miała nadzieję , że siostra ją usłyszy. Niestety - Van nie było w domu.. Zostawiła młodszej kartkę , że idzie na noc do koleżanki. Laura jej nie odczytała.W tym momencie Ross miał prześwit świadomości i zrozumiał co chce zrobić. 
-O cholera.Laura przepraszam.To przez alkohol.-Zaczął się tłumaczyć puszczając Lau  
 Brunetka miała przyspieszony oddech. 
- Wynoś się ! - krzyknęła - Nienawidzę cię ! Zależy ci tylko na jednym ! - zdjęła pierścionek z palca i rzuciła nim w blondyna.       

-Nie Luruś to nie tak...Proszę wybacz mi...-Upadł przed nią na kolana
 - Idź stąd ! Nigdy więcej nie chcę cię widzieć ! - automatycznie odsunęła się od niego.
-Jak zwykle wszystko muszę spieprzyć!-Krzyknął do siebie,a do Laury powiedział: -Przepraszam Lauruś.Zniknę z twojego życia i już nigdy mnie nie zobaczysz.Wiedz tylko że cię kocham i jak będziesz patrzyć w gwiazdy to pomyśl o mnie.

I wyszedł z domu brunetki

Zamknęła oczy zsuwając się po ścianie. 

- Nienawidzę go. Nigdy więcej nie chcę go widzieć. -Nigdy.. - powiedziała do siebie.

-JESTEM NAJWIĘKSZYM DEBILEM NA ŚWIECIE!ZNOWU ZRANIŁEM OSOBĘ KTÓRĄ TAK BARDZO KOCHAM!!!!!!!!!!-Krzyczał Ross i nie obchodziło go że jest prawie 3 w nocy.

 Zaczęła płakać. Potrzebowała Van ale nie chciała jej budzić , bo pewnie już spała.Blondyn wrócił do domu i poszedł spać.Następnego dnia wstał o 14.37 i od razu napisał sms do Laury brzmiał on : ,,Laura wiem że pewnie tego nie odczytasz ,ale i tak to piszę żeby się z tobą pożegnać.Pamiętaj że cię kocham.Przepraszam za tą akcję w nocy to wszystko przez alkohol.Żegnaj....na zawsze " Po wysłaniu sms wziął żyletkę i zaczął robić sobie kreski na nadgarstkach.

 Dziewczyna przepłakała całą noc.. Potem w końcu udało jej się zasnąć. Obudziła się po 14 i ogarnęła się. Nagle dostała sms od Rossa który bardzo ją zaniepokoił.. Wybiegła z domu udając się do mieszkania blondyna. Nacisnęła klamkę , drzwi były otwarte. Wbiegła na górę szukając pokoju blondyna. W końcu go znalazła i od razu wyrwała mu żyletkę z ręki. Na szczęście zdążył zrobić tylko dwie kreski..

-Laura oddaj.-Szepną bez sił.

- Przestań.. - powiedziała po czym wyszła zabierając ze sobą żyletkę.

-Nie Laura nie przestanę!Nie zasługuję by żyć!-Krzyknął, wyjął drugą żyletkę i wrócił do wykonywanego wcześniej zajęcia.

 Zadzwoniła na pogotowie. Była pewna , że ma drugą żyletkę. Po telefonie poszła do parku i usiadła na ławce.

Pogotowie przyjechało po paru minutach i od razu wzięli Rossa do karetki.W szpitalu blondyn został pozszywany.   Dziewczyna siedziała w parku. Wiatr rozwiewał jej włosy. Nie miała zamiaru iść do Rossa.On zaś nie zrezygnował z prób samobójstwa,ale zdecydował że zrobi to gdy wyjdzie ze szpitala.W końcu wróciła do domu.Ross postanowił że tym razem zabije się w taki sposób,żeby nie dało się go uratować.

Usiadła na łóżku i wzięła do ręki telefon.

,,Nie tnij się się , nie popełniaj tego błędu co ja. Nas już nie ma.. Ale życie masz tylko jedno i nie zmarnuj go" - wysłała sms do Rossa.

 Gdy blondyn dostał smsa od Laury szybko przeczytał jego treść.Gdy skończył wystukał odpowiedź: ,,Laura ja już zmarnowałem swoje życie.Zmarnowałem je bo skrzywdziłem osobę którą tak cholernie kocham...."

 ,,Nie myśl o mnie , pomyśl o sobie. Masz całe życie przed sobą. Nie zrób nic glupiego.." - odpisała.

 ,,Laura ja nie potrafię o tobie nie myśleć.Nie zrób nic głupiego....Jestem głupim debilem więc wszystko co robię jest głupie..." -Odpowiedział.

 Przestań , prosze cie.." - odpisała.

 ,,Dobrze Lau.Przestanę...." -odpowiedział ,ale w myślach dokończył ,,Przestanę,przestanę żyć.Dla ciebie. "

 ,,Nie zabijaj się bo ja zrobię to samo.."

,,Przecież mnie nienawidzisz"

,,Co nie zmienia faktu że cie kocham.."

 ,,To się pogubiłem"

 ,,Nie rób żadnych głupot.." - odpisała po czym wyłączyła telefon.

Blondyn już nic nie odpowiedział tylko wstał z łóżka na którym leżał i pobiegł do Laury.Zapukał do drzwi.Dziewczyna słyszała pukanie ale tym razem nie poszła otworzyć.Ross nie dawał za wygraną i pukał dalej.W końcu brunetka niechętnie zeszła na dół i otworzyła. 

-Laura....-Zaczął blondyn.Dziewczyna westchnęła. 

- Nie dasz mi spokoju..?

-Dam,ale najpierw wyjaśnij mi co tak właściwie do mnie czujesz....-Zażądał Ross

- Kocham cie ale i nienawidze za ro co zrobiłeś..

-Laura przepraszam cię za tam to za dużo wtedy wypiłem.

- I będzie tak po każdej imprezie.. Zostańmy narazie wrogami którymi byliśmy.. - powiedziała zamykając drzwi przed jego nosem.

 -Laura!!!Ja nie potrafię być twoim wrogiem.-Krzyknął

- Jesteś i zawsze nim byłeś ! - krzyknęła

-Nie prawda.-Powiedział blondyn wchodząc przez okno do domu sióstr Marano.Poszła na górę zamykając się w swoim pokoju.On podszedł do jej drzwi,zapukał i szepnął: 

-Kocham cię.....

- Otwarte.. - powiedziała cicho kuląc się na łóżku.Ross wszedł do pokoju.Dziewczyna nie spojrzała na niego.

-Laura ja cię kocham.

- Wiem.. - szepnęła

-Luruś wybacz mi....-Powiedział

- Dam ci ostatnią sznasę.. Nie zmarnuj jej.

-Nie zmarnuję jej.

-Nie zmarnuję jej....

-Przytul mnie.-Powiedziała cicho

Ross podszedł do niej i mocno przytulił.Wtuliła się w niego zamykając oczy. Znów czuła się bezpieczna.On upajał się jej zapachem.Odsunęła się od niego wstając.Posłał jej pytające spojrzenie

- Chodź - poprosiła idąc w stronę ściany po czym oparła się o nią.Blondyn podszedł do niej.- Jesteś Bad Boy'em ? - spytała.

 -Jestem...

- To mi to udowodnij.. - szepnęła.Blondyn wpił się w jej usta.Odwzajemniła gest zamykając oczy.Nagle Ross oderwał się od niej.- Co jest..? - spytała cicho.

 -Jesteś całym moim światem.-Szepnął i znów ją pocałował .Odwzajemniła go lekko się uśmiechając.Ross złapał Laurę leciutko z pośladki i uniósł do góry.Dziewczyna podskoczyła oplatając nogami jego biodra.Zaczął całować ją coraz namiętniej.Brunetka odwzajemniała czułości blondyna.Ross zaczął iść z nią w stronę łóżka.Laura mocno trzymała go za szyję nie przerywając pocałunku.Zaczął delikatnie ściągać bluzkę Laury.Nie protestowała.Nie protestowała pozwalając chłopakowi robić co chce.Ross poczuł małe rączki Laury na swojej klacie.Jednym ruchem ściągnęła mu koszulkę.On zaczął zaczął całować biust dziewczyny.Zamknęła oczy kładąc ręce luźno na łóżku.Blondyn zszedł z pocałunkami niżej.Brunetkę przeszedł przyjemny dreszcz.19-latek został przewrócony na plecy przez brunetkę.Zaczęła całować go po szyi.Ross był już bardzo podniecony.Chwilę całowała go po szyi po czym namiętnie wpiła się w jego usta.Odwzajemnił pocałunek.Zaczęła masować go delikatnie po klacie nie przerywając pocałunku.Ross nie wytrzymał i z powrotem przekręcił Laurę na plecy,szybko zdjął z niej spodenki i dolną część bielizny.
Dziewczyna nie czuła się komfortowo.. Trochę się jednak go wstydziła..Jemu jednak podobało się to co widział.Spojrzał na Laurę i musnął ją w usta.Niepewnie odwzajemniła pocałunek. Miała na sobie jeszcze biustonosz.Blondyn szybko go zdjął i pocałował ją w piersi.Brunetce zrobiło się gorąco.
- Pamiętaj , że Ci ufam.. - szepnęła.
-Pamiętam.Lauruś chcesz tego?-Spytał
- Nie wiem.. - przyznała jednak odpięła pasek jego spodni.
 Blondyn szybko zdjął spodnie oraz bokserki i powoli wszedł w dziewczynę. Zacisnęła ręce na łóżku i jęknęła. Jej oddech był coraz szybszy.Ross poruszał się w niej coraz szybciej.Jęczała coraz głośniej. Jej klatka piersiowa w szybkim tempie unosiła się w górę i w dół.W końcu Ross wyszedł ze swojej ukochanej.Jęknęła głośno po czym przymknęła oczy. Nadal miała przyspieszony oddech.On opadł obok niej starając się wyrównać oddech.Gdy trochę się uspokoiła ubrała bieliznę i ponownie położyła się obok chłopaka.Blondyn tak samo jak brunetka naciągnął na siebie bokserki,położył obok niej i przyciągnął ją do siebie.Wtuliła się w niego zamykając oczy.Usnęli wtuleni w siebie.Dziewczyna spała spokojnie słysząc równy oddech chłopaka.Rano obudził ich telefon.Był to telefon blondyna.Jak okazało się dzwonił Jake. 

- Odbierz.. - powiedziała cicho jeszcze zaspana.

-Czego?-Krzyknął do telefonu.

- Ross.. szepnęła - Nie krzycz , proszę..

-Przepraszam skarbie-Powiedział i pocałował Lau w czoło.

-Yyyyyyyyy Coś nas ominęło?-Spytał Jake.Brunetka położyła się na łóżku przysłuchując się rozmowie.

 -No trochę dużo....-Odpowiedział blondynek-Po co dzwonisz? 

-Dzwonię bo szykuje się imprezka.

-Imprezę?-Spytał niepewnie patrząc na Laurę.Dziewczyna westchnęła. Słowo ,,impreza'' kojarzyło jej się tylko z pijanym i nachalnym Rossem.. 

 -No tak impreza.Ale będzie na niej jeszcze więcej alkoholu....-Rozmarzył się Jake.Ross był już na maksa przestraszony.Wciąż patrzył na Laurę oczekując od niej pomocy.

 - Możesz iść.. - powiedziała cicho choć tak naprawdę nie chciała aby szedł na tą imprezę. Nie chciała jednak żeby rezygnował z życia towarzyskiego.

-Jake nie przyjdę na tą imprezę.-Powiedział stanowczym głosem Ross.Po czym się rozłączył.Spojrzała na niego zdziwiona.

-Nie patrz się tak na mnie kicia.-Szepnął

- Ale przecież mogłeś iść.. - powiedziała cicho.

-Nie Luruś.Nie mogłem.

- Mogleś.. - nadal zostawała przy swoim.

-Masz rację mogłem....

 - Nie chcę żebyś z mojego powodu odcinał się od przyjaciół..

 -Nie odcinam się od nich po prostu boję się że po raz kolejny zrobiłbym coś głupiego przez co bym cię stracił. 

Przysunęła się do chłopaka wtulając się w niego. 

- Kocham cię.. - szepnęła. 

-Ale ja ciebie bardziej odpowiedział całując swoją księżniczkę w czubek głowy.

Zaśmiała się lekko. 

- Idź na tą imprezę.. - szepnęła.

  -Nie pójdę... 

- Idź Ross.. Nie martw się..

-Jak mam się nie martwić?-Spytał patrząc jej w oczy.

- Normalnie - odparła spokojnie - Wierzę , że nic mi nie zrobisz. Ty też w to uwierz.

-Nie potrafię.Za bardzo się boję...

- Nie bój się. Musimy sobie ufać.

-Lau....

- Cii.. - szepnęła - Pójdziesz na tą imprezę.. - powiedziała po czym namiętnie go pocałowała. Chłopak odwzajemnił pocałunek,ale i tak szargały nim wątpliwości.Przekręciła się tak że leżała na chłopaku.Ross dał Laurze działać.Oderwała się od blondyna siadając na nim okrakiem.

 - Niczym się nie przejmuj i idź na tą imprezę.. - powiedziała cicho delikatnie jeżdżąc ręką po jego klacie.

-A co będę z tego miał?-Spytał chytrze Lynch

Zaśmiała się. 

- Słońce , ja ci pozwalam tam iść i ty masz jeszcze coś z tego mieć ? Chyba powinno być na odwrót..

Blondynek odwrócił się tak że teraz to Laura była bod nim   Spojrzała mu w oczy i lekko się uśmiechnęła. 

-To co powiesz na to?-Spytał i pocałował ją baaaardzo namiętnie.Odwzajemniła gest.W pewnym momencie ręce Rossa powędrowały pod koszulkę dziewczyny.Poczuła ciepłe ręce nastolatka na swojej skórze.Chłopak nie widząc reakcji dziewczyny zaczął podwijać jej bluzkę.

- Pysiek.. - mruknęła.

-Tak?

- Nie , już nic - zaśmiała się po czym namiętnie go pocałowała.

-Proszę....powiedz.-Poprosił robiąc minkę smutnego szczeniaczka

- Nie ważne - zaśmiała się - Ty się lepiej dowiedz na którą ta impreza.

-Ale...

- No co..?

-Jesteś pewna Skarbie?

- No tak - uśmiechnęła się.

-Lauruś tak bardzo boję się że cię stracę.

 Przekręciła się ponownie na nim siadając. - Niczego się nie bój słońce.. - powiedziała cicho kładąc ręce na jego klacie.

-Łatwo ci tak mówić kochanie...

- Przestań się zadręczać..

 Blondyn chwilę się zastanowił po czym wyjął telefon i zadzwonił do Jake'a: 

-Siema stary po co dzwonisz? 

-Dzwonię zapytać o której ta impreza.

-O 20 a co?Jednak wpadasz? 

-Najwyraźniej... 

-Dobra spadam bo Luke i Calum biją się o to kto będzie dzisiaj flirtować z filarami....Bye. 

-Bye.... Rossa już nic nie było w stanie zdziwić.    

- Tylko nie pij za dużo.. - poprosiła.

-Dobrze.-Odpowiedział i pocałował ją w czoło po czym wstał i nałożył na siebie ubrania.Usiadła na łóżku obserwując ruchy blondyna.Już miał wychodzić,ale w ostatniej chwili podbiegł do brunetki i czule ją pocałował i powiedział: 

-Obiecuję że nie wypiję dużo.I obiecuję że już nigdy cię nie skrzywdzę.-I znów czule ją pocałował.

Odwzajemniła gest. 

- Idziesz już..? - spytała smutno.   

-A chcesz żebym został?-Spytał   

- Tak.. - odparła cicho. 

Blondyn usiadł obok niej,ale nie było mu wygodnie więc podniósł Laurę i posadził sobie na kolanach.

- Dasz mi chwilkę ? Muszę się ogarnąć - zaśmiała się. 

-Nie,nie dam...-Mruknął i przewrócił ją na plecy. 

- Ej - zaśmiała się.

-Słucham?-Spytał

- Rossy daj mi się trochę ogarnąć.  

-Mi się podoba to jak wyglądasz teraz...-Powiedział.

- Słońce.. Daj mi pół godzinki i będę cała twoja.

-CAŁA?-Spytał robiąc ,,brewki"

- Cała - zaśmiała się.

-No skoro tak stawiasz sprawę to się zgadzam....-Odpowiedział uśmiechnięty blondynek schodząc z Laury.Wstała i podeszła do szafy. Wyjęła z niej kremową sukienkę na ramiączkach , wzięła bieliznę i poszła do łazienki.Ross czekał na nią dręczony obawami.Weszła do pomieszczenia po czym wzięła prysznic. Ubrała się i rozczesała włosy zostawiając je rozpuszczone. Zrobiła delikatny , prawie nie widoczny makijaż i wróciła do pokoju.Zastała tam zamyślonego blondyna.On ciągle miał wątpliwości.Podeszła po cichu do chłopaka i usiadła mu na kolanach.Ross tak się wystraszył że spadł z łóżka.Dziewczyna spadła razem z nim i śmiała się siedząc na blondynie.

-No i z czego się śmiejesz?-Spytał rozcierając sobie obolały tyłek.

- Z ciebie - powiedziała wstając i usiadła na.On wstał i położył się na dziewczynie.Przekręciła się siadając na chłopaku.

-Powiedziałaś,że będziesz CAŁA moja.

- Jestem cała twoja - zaśmiała się - Ja po prostu nie lubię być na dole.

-Hmmm....Ciekawe-Mruknął i przekręcił się nad brunetkę.

- Dobra , rób sobie ze mną co chcesz - zaśmiała się.Ross pocałował dziewczynę namiętnie i po prostu z niej zszedł.    

- To wszystko..? - zdziwiła się siadając obok blondyna.

-Nie chcę cię do niczego zmuszać.-Odpowiedział

- Do niczego mnie przecież nie zmuszasz.. - przysunęła się do niego.

-Ale wolałbym żebyś to ty wyraziła inicjatywę,że tego chcesz.

- Słońce.. - szepnęła - Chcę wszystkiego co związane z tobą.

-Zaufaj mi że nie chcesz wszystkiego.

- Chcę - zaśmiała się.

-Nie nie chcesz-Powiedział poważnie

- Chcę Ross.. - położyła mu rękę na udzie.

-To udowodnij.-Przygryzł dolną wargę.Usiadła mu na kolanach zdejmując jego koszulkę po czym pocałowała go namiętnie.On oddał go uśmiechając się lekko.Dziewczyna zaczęła delikatnie jeździć ręką po jego klacie. Drugą trzymała na jego ramieniu.Chłopak sięgnął dziewczynie na plecy i zaczął siłować się z suwakiem od sukienki.Odsunęła się od niego. 

- Nie kochanie - zaśmiała się - Wczoraj była dosłownie cała twoja , dzisiaj możesz jedynie nacieszyć się moim widokiem w ubraniu - zaśmiała się.

-Ej no........

- Nie marudź bo cię wygonię - uśmiechnęła się.Blondynek zrobił jedynie minę zbitego psiaka.Zaśmiała się widząc jego minę. 

- No nie smutaj.. Nie podobało ci się wczoraj..?

-Oj nawet nie wiesz jak bardzo.-Zaśmiał się

- No widzisz. To nie marudź.

-No dobrze.Kicia która godzina?

Spojrzała na zegarek. 

- 15 - odparła zaglądając mu w oczy.   

-JUŻ?!

- Masz jeszcze przecież 5 godzin..

-No wiem....A wiesz co zdążylibyśmy zrobić w 5 godzin?-Spytał

- Chyba późno się obudziliśmy - zaśmiała się.    

-Być może.Ale to nie jest odpowiedź na moje pytanie...

- Jakie pytanie ?

-Nawet mnie nie słuchasz?-Zapytał i odwrócił się do dziewczyny plecami.Przewróciła oczami. 

 - No słucham cię teraz więc mów.   

-Za późno..

- Trudno.. - mruknęła wstając i siadając obok.Nagle On się odwrócił i pocałował ją w czoło mówiąc: -Lauruś obiecaj mi , że choćbym nie wiem co zrobił to ty nic sobie nie zrobisz.Obiecaj.  

- Obiecuję.. - szepnęła.   

-Kochasz mnie?

- Najbardziej na świecie.

Nagle blondyn wyciągną ze swojej kieszeni pierścionek: 

-To coś chyba należy do ciebie.-Powiedział z uśmiechem.Również się uśmiechnęła biorąc przedmiot od chłopaka. 

- Dzięki - przytuliła go. 

-Nigdy więcej nim we mnie nie rzucaj.-Powiedział ostro i pocałował ją w nosek.Pokiwała tylko lekko głową. Ni lubiła kiedy mówił do niej takim tonem..

 -Luruniu jakbym robił coś nie tak to mi powiedz.

- Mhm - odparła - Ale nie zdrabniaj mojego imienia - zaśmiała się.

-Czemu?

- Nie wiem.. To dziwnie brzmi - przyznała ze śmichem.

-Oj Lauruniu.-Powiedział robiąc dziewczynie na złość.Westchnęła znacząco.-Wiesz ze cie kocham.-Szepnął całując ją w usta.Odwzajemniła gest. Nagle odezwał się telefon blondyna.Ross spojrzał na wyświetlacz i westchnął ciężko.Dzwoniła Kim.Niechętnie odebrał: 

-Halo?-Brunetka odsunęła się od chłopaka i patrzyła na niego.

-Cześć Rossy.Będziesz na dzisiejszej imprezie?Jak tak to przyszykuj się na cudowną noc. 

-Co?-Dziewczyna uważnie obserwowała blondyna.

-No nie myśl Rosiaczku że tym razem uciekniesz mi tak jak wtedy.... 

-Kim chyba ci się coś pomyliło-Podparła się ręką na łóżku nie spuszczając wzroku z nastolatka.

-Oj Rossy przecież między nami jest chemia. 

-Mylisz się Kim między nami NIC nie ma.-Uśmiechnęła się lekko słysząc te słowa. Naprawdę ją kochał..

-Ale Rosiaczku... 

-NIC między nami nie ma!Cześć Kim!-Przysunęła się do blondyna.

-Ona ma coś nie tak z głową.

- Nie dziwię się że cię podrywa.

-A to niby czemu?

- Jesteś mega seksowny.. - uśmiechnęła się.

-Ale ty bardziej ...

Pocałowała go namiętnie.On nie zastanawiał się tylko od razu oddał pocałunek.  Położyła rękę na jego klacie pogłębiając pocałunek. Nagle blondyn oderwał się od niej i powiedział: 

-A mówiłaś że dziś musi mi wystarczyć twój widok w ubraniach.   

- Przecież ja cię tylko całuję - uśmiechnęła się lekko - Nie martw się , nic więcej nie dostaniesz - zaśmiała się.

-I po co ja to mówiłem?-Zapytał sam siebie.Zaśmiała się. Była już 19.

-Kurdę ale ten czas szybko leci.Chyba będę musiał się zbierać.

- Wiem. Leć już bo się spóźnisz.. - musnęła lekko jego usta.

-Ale na pewno chcesz żebym tam poszedł?

- Kotku , ile razy będę musiała ci to jeszcze powtarzać ?

-Jeszcze duuuuuuużo.......

- Idź i baw się dobrze.

-Boję się

- Nie bój się skarbie.. Tylko nie przychodź do mnie o 2 w nocy - zaśmiała się.

-No postaram się...-Powiedział i pocałował ją na pożegnanie. Odwzajemniła gest.Po skończonym pocałunku Ross poszedł do siebie,przebrał się w strój bad boya i poszedł na imprezę.Dziewczyna siedziała jeszcze chwilę na łóżku nadal czując smak jego pocałunków.Na imprezie watasze Rossa jak zwykle odwalało.Kim chodziła na czworaka szukając blondyna.Calum i Jake jeździli na Luke'u.A Ross nie pił alkoholu.O godzinie 4 nad ranem poszedł do brunetki.Dziewczyna poszła spać mając nadzieję , że Ross tym razem nie przyjdzie.Gdy tylko dotarł pod dom dziewczyny zapukał do drzwi.

Obudziło ją pukanie.,,No nie..'' - pomyślała i niechętnie otworzyła drzwi. Była niewyspana.

-Cześć Misia.-Przywitał się blondynek

- Czemu mnie budzisz..? - zapytała cicho.

-Przepraszam Kiciuś.-odpowiedział całując ja w czoło.Ulżyło jej , bo nie poczuła od niego alkoholu. - Idź do domu , prześpij się trochę.

-Dla ciebie wszystko.

- Przyjdź później - uśmiechnęła się lekko.

-Przyjdę jak tylko wstanę.-Odwzajemnił uśmiech i poszedł do domu.Zaśmiała się zamykając drzwi i z powrotem udała się do łóżka.On doszedł do domu i od razu poszedł do łóżka.Dziewczyna spała do 10.Wstała i biorąc ciuchy poszła do łazienki.Wzięła szybki prysznic po czym ubrała czarną bluzkę na ramiączkach z białym napisem ,,love" i dżinsowe krótkie spodenki.Rozczesała długie brązowe włosy i zostawiła je rozpuszczone.Wróciła do pokoju.Blondyn wstał o 11,ale gdy zszedł na dół zjeść śniadanie przyszło jego rodzeństwo i kazało mu iść na próbę,ponieważ niedługo będą mieli bardzo ważny koncert.Dziewczyna zeszła na dół aby zjeść śniadanie.W kuchni zastała Vanessę robiącą naleśniki.Dziewczyny chwilę rozmawiały jedząc śniadanie.Po skończonym posiłku brunetka odstawiła talerz do zmywarki i wróciła do siebie.Ross starał się jak najszybciej zakończyć próbę,ale jego rodzeństwo ciągle ją przeciągało.W końcu postanowić SMS'a do Laury żeby nie była na niego zła za to że nie przyszedł: ,,Przepraszam Kicia,ale będziesz musiała na mnie troszkę poczekać ILY <3 " -Po napisaniu przeczytał jeszcze raz i wysłał go do swojej ukochanej.Nagle odezwał się jej telefon.Odczytała sms i uśmiechnęła się lekko.Domyśliła się , że Ross jest na próbie.Nie odpisała.Próba skończyła się o 12.Chłopak od razu pobiegł do Laury.Dziewczyna usłyszała dzwonek i od razu pobiegła do drzwi.Otworzyła je i ujrzała Rossa.

 -Hej kicia.Wyspałaś się?-Spytał całując ją w policzek

- Tak - przyznała - Miałeś próbę ?

-Tak i nie miałem jak się z niej jak wykręcić no co niedługo jest ten koncert i musimy ćwiczyć.

- Rozumiem - przyznała - Chodź - gestem ręki zaprosiła go do środka.Blondyn wszedł do domu i udał się za Laurą.Poszli na górę do pokoju brunetki.

-Kicia,a może dzisiaj byśmy gdzieś wyszli?       
 - Ale gdzie ?

-Gdzie tylko chcesz.

Zaśmiała się. - Ty coś zaproponuj.

-Emmmm........To poważnie nadwyręża mój mózg.

- O matko.. - zaśmiała się - Ja nie wiem gdzie chciałbyś iść..

 -Ja mogę iść wszędzie byle żebyś ty była obok...

 - Słodziak - uśmiechnęła się - Ale ja serio nie wiem gdzie moglibyśmy iść..

-Ehhh.........To co ty na.....Zakupy?-Spytał

 - Zdziwię cię , ale nienawidzę chodzić na zakupy - zaśmiała się - Może pójdziemy..na basen..? - powiedziała pierwsze co przyszło jej do głowy.

-Na basen?

 - Czemu nie - zaśmiała się.

 -No okeeeeeeey (?)  

 - Chyba że masz inną propozycję.

-Hmmmmmm......Plaża?

- Może być - odparła - To idź do domu i weź sobie potrzebne rzeczy a ja się przebiorę , okey ?

 -Okey.-Powiedział blondyn i wyszedł.Dziewczyna wyjęła swój żółty strój kąpielowy i przebrała się w niego.Na wierzch założyła jasno-niebieską , plażową sukienkę.Do torby wzięła krem przeciwsłoneczny , telefon , butelkę wody , ręcznik i okulary przeciwsłoneczne.Blondyn wziął różowe kąpielówki,telefon,okulary przeciw słoneczne i butelkę wody.Szybko wybiegł z domu i pobiegł do Laury.Dziewczyna usłyszała pukanie więc szybko zeszła na dół i otworzyła drzwi.

-To co?Idziemy?-Dziewczyna skinęła głową i wyszli.Złapała go za rękę.

On splótł ich dłonie.Uśmiechnęła się lekko.Po kilku minutach dotarli na miejsce.Gdy tam byli podbiegł do Laury jakiś chłopak.
- Cześć śliczna - uśmiechnął się do brunetki. 
- Rayan ? A co ty tu robisz ? - uśmiechnęła się do szatyna.
- Wróciłem tydzień temu. 
- Jej , super.Mam twój numer , zadzwonię później - przyznała uśmiechając się. 
- Jasne , nie przeszkadzam wam - pocałował ją w policzek i odszedł.W Rossie zaczęło się gotować.  -Kto to by?-Spytał siląc się na spokojny ton,ale nie bardzo mu to wyszło.Westchnęła.
- Nie denerwuj się , to tylko mój przyjaciel.
-Od kiedy przyjaciół całuje się w policzek?
- Mój słodziak jest zazdrosny - zaśmiała się.
-No o taką piękną dziewczynę muszę być.
- Gdzie siadamy ? - zapytała rozglądając się po plaży.
-Tam.-Odpowiedział i wskazał na puste miejsce obok palm.Dziewczyna ruszyła w kierunku wskazanym przez blondyna. 
-Kicia mogę iść posurfować? 
- Jasne , ale najpierw kupisz mi loda - zaśmiała się.Chłopak wybuchnął śmiechem bo dziwnie mu się to skojarzyło.
- Tak wiem , masz skojarzenia - zaśmiała się - Ale tam jest budka z lodami a ja chcę czekoladowe.
-No dobrze.-Blondyn wstał i ruszył w stronę budki.-Dzień dobry.Poproszę dwie kulki czekoladowych.Obserwowała chłopaka który po chwili podał jej wafelek. 
- Dzięki.Teraz możesz iść - zaśmiała się rozkładając koc po czym usiadła na nim i zaczęła jeść loda.Blondyn zaśmiał się i poszedł surfować.Brunetka szybko zjadła.Założyła ciemne okulary i położyła się chcąc się opalić.Nagle ktoś zasłonił jej słońce.Spojrzała na osobę którą okazał się Rayan. - Próbuję się opalać - zaśmiała się. 
 - Wiem - usiadł obok niej - Ale tyle czasu się nie widzieliśmy , że chcę z tobą pogadać. 
- Proszę bardzo - zaśmiała się siadając 
- O czym chcesz gadać ?
 - Opowiedz mi trochę o sobie. -Brunetka zaczęła opowiadać o tym , co teraz dzieje się w jej życiu.
Ross surfował w najlepsze gdy nagle zobaczył że Laura siedzi na kocu z tym typem który ją wcześniej zaczepił.Postanowił przyłączyć się do rozmowy. 
-Hej Kicia idziemy potem na romantyczną kolację?-Spytał podchodząc do Rayana i Laury.
- O , Ross - spojrzała na blondyna - Przepraszam , wieczorem idę z Rayan'em do kina.. - powiedziała cicho - Ale możemy pójść gdzieś jutro - zaproponowała.Tym razem blondyn wkurzył się nie na żarty. -Dobrze KOCHANIE możemy pójść jutro.-Powiedział z wymuszonym uśmiechem wyraźnie podkreślając słowo ,,Kochanie".Uśmiechnęła się do niego. 
- Nie wiem jak wy , ja idę popływać - powiedziała wstając. Ściągnęła sukienkę i wolnym krokiem poszła w stronę morza.Ross zmierzył chłopaka złowrogim spojrzeniem.
-Laura jest moja.-Powiedział zabijając Rayana wzrokiem

-HAHAHAH Nie na długo -Odpowiedział brunet z chytrym uśmiechem.Dziewczyna weszła do wody i obejrzała się. 
- Ross chodź ! - krzyknęła.
 -Już idę kiciu.-Odkrzyknął i ponownie zwrócił się do Rayana.-Co to znaczy że nie na długo? 
-To znaczy że ona nie długo będzie moja. 
-Hhaahah Chciałbyś.-Odpowiedział i pobiegł do Laury.Dziewczyna mocno go przytuliła. 
- Nie bądź zazdrosny.. - szepnęła mu do ucha.
-Nie mogę.Za bardzo boję się stracić osobę którą tak cholernie kocham-Wyszeptał
 - Jestem tylko twoja.. - szepnęła.
 -Udowodnisz mi to jak wrócimy do domu.-Zaśmiał się
- Jak wrócimy do domu to pójdę z Rayanem do kina - zaśmiała się.
 -Ehh......Ale za nim z nim wyjdziesz to ja go utłukę siekierą.-Powiedział poważnie .(Ja niedługo będę znana że chce każdego uciumać siekierą XD -Od Oli )Dziewczyna zaśmiała się gdyż potraktowała to jako żart. Zbliżyła się do blondyna całując go namiętnie.Blondyn oddał pocałunek.Po dłuższej chwili oderwała się od niego nadal patrząc mu w oczy.

-Dobra chodź już.

- Ale gdzie..? - zapytała cicho. 
 -Do domu.-Powiedział chłopak wzruszając ramionami.

 - Czemu ? Jesteśmy tutaj dopiero 20 minut..
-Oj nie ważne..........chodź. 
- Nie - odparła stanowczo - Nie wiem czemu chcesz psuć taki fajny dzień. Jak chcesz to idź , ja zostaję -Poszła w stronę swojego koca po czym usiadła na nim. Rayan surfował. Brunetka położyła się zakładając wcześniej ciemne okulary.
-Kicia przepraszam.-Szepnął jej do ucha Ross .Spojrzała na niego. 
- O co chodzi , co..? - spytała cicho.
-Chodzi o tego typa.Mam co do niego złe przeczucia.-przyznał chłopak 
- Ross , to tylko mój przyjaciel. Tylko przyjaciel , rozumiesz ?
-Ale mi nie chodzi o tę waszą ,,Przyjaźń".
- A o co ? - nie rozumiała.
-Chodzi mi o jego charakter.
- Jest fajny tylko trzeba go poznać.. Ja znam go od dzieciństwa i wiem jaki jest.
-Ludzie nie zawsze są tacy za jakich się podają.
Westchnęła. - Jestem z tobą i nie zamierzam tego zmieniać.
-No i dobrze.-Odpowiedział i lekko musnął jej usta.-Kicia mogę iść jeszcze surfować?
 - No jasne , idź - uśmiechnęła się.
-Kocham Cię.

- Ja Ciebie też.. - szepnęła.Blondyn wstał i poszedł surfować.Dziewczyna w końcu miała czas by się opalić. Posmarowała się kremem po czym położyła się.Do chłopaka podpłynął Rayan.Brunetka opalając się nie zwracała uwagi na chłopaków.

-Czego chcesz? 

-Laury 

-Ona jest ze mną i tak zostanie.

 Nastolatka spojrzała w stronę wody. Zauważyła , że Ross i Rayan rozmawiają.

-Żebyś się nie zdziwił blondasku. 

-Ale ty jesteś głupi.

 Pomyślała , że może się zaprzyjaźnią i wróciła do opalania się.

 -A ty to co?Myślisz że ona cię kocha? 

-Ja nie myślę,ja to wiem.

-Pf...Aleś ty naiwny.

-O co ci do cholery chodzi? 

-Chodzi mi o to że ona mnie kocha i zawsze mnie kochała.

 Przypomniała sobie , że zapomniała zapytać o godzinę na którą jest film i gdzie mieliby się spotkać. - Rayan , chodź na chwilę ! - zawołała chłopaka.Rayan odpłynął od Rossa,który był już u granic wytrzymałości.Szatyn po chwili pojawił się obok niej. 

- Zapomniałam zapytać.Na którą ten film ? - spytała siadając. 

- Na 20. Wpadnę po Ciebie , o ile wciąż mieszkasz na tej samej ulicy. 

- Tak - przyznała. 

- Dobra to ja lecę - pocałował ją w policzek i gdzieś poszedł.

 Gdy Rayan pocałował dziewczynę w policzek blondyn zauważył że Laura spłonęła rumieńcem,ale próbował pozostać spokojny.Dziewczyna rumieniła się przy każdej możliwej okazji. Tak już miała.. Ponownie się położyła.Dochodziła godzina 19 Blondyn skończył surfować i poszedł do dziewczyny.Brunetka zauważyła Rossa więc wstała. Była już mocno opalona. Założyła sukienkę i spakowała swoje rzeczy do torby.

-Idziemy?

- Tak - odparła łapiąc go za rękę.

-Kicia coś cię łączyło wcześniej z tym typem? 

- Nie. Byliśmy i jesteśmy przyjaciółmi - odparła spokojnie.

-Wierzę ci. 

- To dobrze - uśmiechnęła się.Resztę drogi do domu Laury pokonali w milczeniu a pod domem pożegnali się.Dziewczyna czuła , że coś pomiędzy nimi jest nie tak.. Weszła do domu i przebrała się w bluzkę na ramiączkach i krótkie spodenki. W końcu szli tylko do kina.Blondyn wrócił do domu i od razu poszedł do siebie nie rozmawiając z nikim.Za 10 20 Laura usłyszała dzwonek do drzwi. Poszła otworzyć. Przywitali się i poszli. Droga minęła im na wesołej rozmowie. Później Rayan kupił bilety , popcorn i weszli do sali. Po filmie chłopak odprowadził ją do domu. Brunetka była bardzo zadowolona z kina , świetnie się bawiła. Wykąpała się i od razu poszła spać.Ross poszedł spać.Obudził się o 12 i od razu poszedł do Laury.Dziewczyna była już ubrana i lekko umalowana. Otworzyła drzwi.

-Hej Kicia.Jak randka?-Spytał od razu na wejściu.  

- Jaka randka ? - zdziwiła się.

-Ty i Rayan.

- Przecież ja nie byłam z nim na randce. Daj już sobie z tym spokój..

-Oj nie bądź na mnie zła. 

- To przestań się tak zachowywać - odparła wchodząc po schodach. Po chwili znaleźli się w jej pokoju.

-Oj Kiciuś Przepraszam

 Westchnęła - No niech ci będzie.. - podeszła do blondyna przytulając go.

Tę chwilę przerwał jej telefon. Odsunęła się od chłopaka odbierając.

 - I jak ? Podobało Ci się wczoraj ? - usłyszała głos Rayan'a. 

- Bardzo - przyznała.

  - Powtórzymy to kiedyś ? - zapytał. 

- Pewnie - powiedziała. 

- To super. Nie przeszkadzam Ci już , do zobaczenia. 

- Pa - rozłączyła się odkładając telefon.

-Kto dzwonił?-Spytał Ross rozkładając się na łóżku dziewczyny.

- Rayan - odparła siadając obok niego.Westchnął ciężko. 

 - Oj słońce.. Nie przejmuj się nim.. - powiedziała.

 -Jak mogę się nie przejmować typem który chce mi odebrać miłość mojego życia?

- Nikt ci mnie nie odbiera.. - szepnęła przysuwając się do blondyna.

-Zależy ci na nim i to jest widać.Boję się że mnie zostawisz. 

- Nie zostawię cię. Zależy mi na nim , bo jest moim przyjacielem. Nic więcej.

-Na pewno?-Spytał odsuwając się trochę od dziewczyny.

- Na pewno. I nie odsuwaj się ode mnie - znów usiadła blisko niego.Chłopak przewrócił oczami i przekręcił się tak że leżał przodem do Laury.Pochyliła się nad nastolatkiem namiętnie go całując.

On oddał pocałunek jeszcze bardziej go pogłębiając.Nagle zadzwonił telefon blondyna. Brunetka westchnęła odsuwając się od chłopaka.
 -Nie no serio?!
- Odbierz , może to coś ważnego - powiedziała siadając naprzeciw niemu na łóżku.Ross westchnął i sprawdził kto dzwonił.Był to jakiś nieznany numer. 
-Halo? 
-Witaj Lynch.-Odpowiedział głos który blondyn bez problemu zidentyfikował. 
-Czego chcesz Rayan?-Zdziwiła się że Rayan dzwoni do Rossa.. Przysłuchiwała się rozmowie

-Dobrze wiesz czego chce. 

-No właśnie nie bardzo 

-Oh God ale ty głupi jesteś.Chodzi mi o Laurę.

 - Laura , chodź na chwilę ! - usłyszała głos siostry. Wstała wychodząc z pokoju i zeszła na dół skąd dobiegał jej głos.

-Kurna weź się od niej odpierwiastkuj.-Odpowiedział Blondyn 

-Hahaha Nie.Ona będzie moja.

 - Tak ? - zapytała wchodząc do kuchni gdzie była Van. - Mama dzwoni , chce z tobą porozmawiać - powiedziała podając jej telefon.Ross miał dosyć słuchania Rayana więc się rozłączył.

 - Tak ? - zapytała do telefonu. 

- Cześć Lau. Jak tam u ciebie ? - usłyszała głos mamy. 

- Dobrze. A o co chodzi ? - spytała. 

- Mamy dla ciebie z ojcem niespodziankę. 

- Jaką ? - zapytała zdziwiona. 

- Od września będziesz uczyła się w prestiżowej szkole muzycznej w Nowym Jorku. Znów będziemy razem mieszkać - odparła. Dziewczyna oniemiała.. Jak miałaby opuścić LA..?Blondyn czekał na Laurę u niej w pokoju.Brunetka zrobiła się blada. Oddała siostrze telefon. 

- Co się dzieje..? - zapytała starsza. 
- Oni chcą , żebym chodziła do szkoły w Nowym Jorku... - powiedziała cicho po czym wróciła do pokoju. 

-Kicia co się dzieje?-Spytał Ross z troską w głosie.

 - We wrześniu jadę do Nowego Jorku.. - szepnęła siadając na łóżku.

-C..co?-Blondyn był zszokowany.

- Do szkoły muzycznej..

-C..co?-Ross wciąż był zszokowany.

-Wyjeżdżam do Nowego Jorku ! - krzyknęła i rozpłakała się.

-Chcesz mnie zostawić?

- Myślisz , że ja tego chcę ?! - podniosła na niego zapłakane oczy.

 -Laura przepraszam.Ciężko mi się pogodzić z tym że miłość mojego życia wyjeżdża do NY ,a ja muszę zostać tu...-Skuliła się i zaczęła jeszcze bardziej płakać.Chłopak podszedł do niej,mocno ją przytulił i sam zaczął płakać.Przytuliła się do niego i powoli przestawała płakać. - Wakacje dopiero się zaczęły.. Mamy jeszcze 2 miesiące.. - szepnęła.

-Jeszcze?Chyba tylko.Nie wierzę że mój najgorszy koszmar zaczyna się spełniać.-Wyszeptał ze łzami w oczach.Nie wstydził się ich.

- Nie możemy tak myśleć.. Mamy jeszcze 2 miesiące..

-Wykorzystajmy je najlepiej jak potrafimy.-Pokiwała lekko głową i mocno się w niego wtuliła.On tak bardzo ją kochał.Nie chciał tego kończyć.

 - Przepraszam cię.. - szepnęła w pewnym momencie.

 -Za co?-Zdziwił się

 - Za ten mój wyjazd.. Przepraszam.. - wyszeptała.

-Hej,przecież nie chcesz tam jechać...

- Nie chcę ale i tak pojadę.. westchnęła.

-Wiem...Nie możesz zrezygnować z takiej szansy.

 Nagle zadzwonił telefon brunetki. 

- Przepraszam.. - szepnęła odsuwając się od blondyna. Przetarła oczy i odebrała. 

- Cześć córcia. Jak chcesz to możesz przyjechać już teraz do NY - powiedziała radośnie jej mama. 

- Nie mamo.. Chcę spędzić wakacje w LA.. - powiedziała cicho. 

- No dobrze. To ja zamówię Ci samolot na 30 sierpnia , może być ? 

- Tak.. - odparła. 

- No to pa - rozłączyła się.

 -Pamiętaj kocham Cię i to się nie zmieni nawet jeżeli wyjedziesz.

 - Wiem.. - usiadła blisko blondyna - Kocham Cię..

-To co Kicia?Idziemy do kina i na romantyczną kolację?-Spytał robiąc ,,brewki"Zaśmiała się. 
- Tak 
-No to zapraszam.-Powiedział wyciągając do niej rękę.Uśmiechnęła się podając mu rękę.Po 17 minutach drogi byli na miejscu.

- Tylko po kinie będę musiała się przebrać - zastrzegła.
 -A to niby czemu?-Zdziwił się Ross
- Nie mogę iść na kolację w tych ciuchach - odparła.

-Ale czemu?Nie oganiam.
- Jak mam iść na romantyczną kolację w krótkich spodenkach i trampkach ? - zaśmiała się.
 -Eh...Nigdy nie zrozumiem kobiet.-Mruknął do siebie
- Idź lepiej po popcorn - zaśmiała się.
-Okey.
Dziewczyna oparła się o ścianę czekając na nastolatka.Chłopak kupił duży popcorn i wrócił do Laury.  
 - Na co my w ogóle idziemy ? - zapytała.
-Na co tylko chcesz
- Ja nie mam pojęcia - zaśmiała się - Wybierz coś. 
-O zobacz grają Romea i Julię z 1998.Idziemy?
- Pewnie - uśmiechnęła się.
-To ja pójdę po bilety.-Skinęła głową.Zauważyła , że film zaczyna się za 5 minut.
-Chodź
Poszła za blondynem i weszli na salę kinową. Gdy film się skończył wyszli z sali.
- Teraz chodź na chwilę do mnie , przebiorę się i możemy iść - powiedziała do chłopaka łapiąc go za rękę.    

 -Okey
 Wyszli z kina kierując się do domu Laury.Gdy doszli na miejsce nastolatka od razu zniknęła na górze.Wyjęła z szafy czerwoną sukienkę a do tego czerwone szpilki.Przebrała się i poszła do łazienki.Zrobiła nieco mocniejszy makijaż , włosy zostawiła rozpuszczone.Gotowa zeszła na dół. 
-Wow...-To jedyne słowo które mógł powiedzieć blondyn
 - Widzisz..? Po coś się jednak przebrałam - zaśmiała się biorąc srebrną kopertówkę. Włożyła do niej telefon , błyszczyk i lusterko. Założyła złotą bransoletkę i podeszła do blondyna.

-Jesteś piękna nawet bez tego makijażu i bez tego ubrania.-Powiedział Ross przyciągając dziewczynę do siebie.

- Słodki jesteś.. - szepnęła całując go namiętnie.

-Ale chodzi ci o pocałunki czy o mój charakter?

- O charakter - odparła - Chodźmy już.

-A pocałunki nie są słodkie?-Zapytał z oczami kota ze shreka

- Są - zaśmiała się - Ale chodźmy już , bo robi się późno.      

-Okey.

- Gdzie idziemy Rossy ? - zapytała patrząc na blondyna. Wyszli z jej domu. 

-Do Rosse palmer.-Skinęła głową. Po chwili dotarli na miejsce.Blondyn otworzył jej drzwi.Weszła do środka. Oboje usiedli przy stoliku.Podeszła do nich kelnerka.

 - Co podać ? - dziewczyna uśmiechnęła się miło.

-Ja poproszę pierogi z jagodami ,a dla tej pani....

- Ja proszę pierogi ruskie - uśmiechnęła się lekko.Kelnerka odeszła,a Ross obrócił się za nią patrząc na jej tyłek.Brunetka przeszyła go wzrokiem.

 -Oj no co?

 - Jesteśmy na randce a ty patrzysz na inne. - Powiedziała z wyrzutem

-Oj wiesz że kocham tylko ciebie.-Westchnęła. Po chwili kelnerka przyniosła ich zamówienia.

-Dzięki. -Zaczęli jeść. Po kilkunastu minutach brunetka zjadła.-Jeju dziewczyno ale ty masz speeda.

Zaśmiała się.Blondyn zjadł chwilę po dziewczynie.Po chwili obok nich pojawiła się kelnerka i zabrała talerze. 

- Czy macie ochotę na deser ? - zapytała.Ross spojrzał na Laurę.Ta również na niego spojrzała. 

- Ja proszę mus czekoladowy - zwróciła się do kelnerki.

-Ja poproszę to samo-Dziewczyna skinęła głową i odeszła.Po zjedzeniu deseru.Podeszła do nich kelnerka.Zabrała naczynia , zostawiła rachunek i odeszła.Ross znów się na nią gapił co popsuło brunetce humor.Blondyn wziął rachunek i zapłacił.Dziewczyna nie odzywała się.Miało być romantycznie a było.. Sama nie wiedziała jak.. Na pewno nie romantycznie.

-Hej Kicia.Co jest?-Spytał chłopak.

- Nie wiem.. Miało być romantycznie a nie jest.. - westchnęła

-Przepraszam.Następnym razem będzie lepiej.

- Chodźmy już może do domu , co..? - zaproponowała niepewnie.Chłopak kiwnął głową i poszli.Brunetka szła obok niego. Nie tak to sobie wyobrażała.Ross wziął ją za rękę i pociągnął w jakieś miejsce które było znane tylko jemu.Szła za blondynem. Nie wiedziała gdzie idą.

Chłopak przystanął.

 - Gdzie jesteśmy..? - spytała patrząc na niego.

-Kochasz mnie?-Spytał olewając jej pytanie.

- Przecież wiesz , że tak.. - odparła cicho lekko zdziwiona tym pytaniem.

-Przepraszam cię za to że nie było idealnie.-Podeszła do blondyna i mocno go przytuliła.On jednak pocałował ją namiętnie.Odwzajemniła gest zamykając oczy.Ross nie miał już powietrza w płucach ale miał to gdzieś.Całowali się coraz namiętnej.Gdy w końcu się od siebie oderwali.Blondyn powiedział:

 -Jestem twój na zawsze.

 - Wiem.. - szepnęła - Przytul mnie.. - poprosiła.Ross przytulił ją mocno.Wtuliła się w chłopaka.

On napawał się jej zapachem.W końcu odsunęła się od niego. 
- Wracajmy już.. - poprosiła.

 -Idziemy do mnie czy do ciebie?

 - Do mnie - odparła.Ruszyli do domu brunetki.Doszli tam w 10 minut z czego 5 minut Ross musiał ją nieść.Weszli na górę do pokoju nastolatki. 

-To co robimy?-Spytał podchodząc bliżej

- Nie wiem.. - przyznała cicho.

 -Hmmmm.....A na co masz ochotę?

- Chciałabym tylko zostać w LA.. - szepnęła.

-Proszę nie rozmawiajmy o tym. -Westchnęła opierając głowę o jego ramię.

-Na razie jesteśmy razem.

- Nie chcę cię zostawiać.. - szepnęła mu prosto do ucha.

-Zawsze będziesz przy mnie.A właściwie we mnie.

 - Kocham Cię.. - powiedziała cicho.

 -Ja ciebie też....-Pocałował ją w czubek głowy

- Obiecasz mi coś..? - zapytała cicho.

-Co tylko zechcesz...

- Obiecaj , że nigdy o mnie nie zapomnisz.. Nawet , jeśli nie będziemy już razem.. - poprosiła cicho.

-Kicia przecież wiesz że nie potrafiłbym o tobie zapomnieć.

 - Obiecaj.. - poprosiła ponownie.

 Chłopak poddał się: 

-Obiecuję.

 Przytuliła się do niego zawieszając ręce na szyi blondyna.

 Kicia nie ważne co się stanie,nie ważne jak daleko od siebie będziemy,nie ważne czy ty o mnie zapomnisz ważne jest to że moja miłość do ciebie jest najsilniejszą miłością na świecie,a jedno jest pewne ja będę cię kochał aż do śmierci.-Wyszeptał jej do ucha.Zamknęła oczy mocno wtulając się w chłopaka.On przytulił ją jeszcze mocniej przez co nie było między nimi już ani milimetra przestrzeni.Brunetce zrobiło się gorąco. Bez słowa podeszła do okna biorąc oddech.On poszedł za nią. 

-Wszystko okey?

- Tak , gorąco mi.. - odparła słabo.

-No właśnie widzę.-Powiedział patrząc na czerwoną Laurę. Otworzyła mocniej okno aby do pokoju wleciało więcej powietrza.

-To przeze mnie?-Spytał zaniepokojony Ross

- Nie , nie - odparła szybko.

 -Na pewno?Bo mi się wydaje że za mocno cię przytuliłem.

 - Nie Ross to nie jest twoja wina - zapewniła.

-No dobra powiedzmy że ci wierzę.-Powiedział.Wzięła głęboki oddech jednak nadal było jej słabo.-Poczekaj Kicia pójdę po szklankę wody.-Powiedział blondyn i wyszedł z pokoju.Brunetka oparła się o ścianę obok okna.Ross wlał do wysokiej szklanki wody i zaniósł ją brunetce.Wzięła od niego naczynie i napiła się.

 -Lepiej?-Spytał

 - Trochę.. - przyznała.

-No to dobrze. -Usiadła na łóżku.A on usiadł obok niej.Przysunęła się do blondyna.Objął ją ramieniem.Było już późno.

 -No to ja się zbieram.Gdyby coś się działo to do mnie dzwoń.

 - Zostań na noc - poprosiła.

-Na pewno?

- Tak - odparła cicho.

-Dobrze.

 Wstała podchodząc do szafy. Wyjęła koszulkę nocną i poszła do łazienki. Wzięła szybki prysznic , ubrała się i wróciła do pokoju.Chłopak poszedł pod prysznic i wrócił do Laury ubrany tylko w bokserki.Dziewczyna położyła się robiąc miejsce blondynowi.On położył się obok niej i pocałował ją w czoło.Przytuliła się do niego zamykając oczy.Po chwili Ross poczuł że Laura zasnęła.Nastolatka szybko usnęła wiedząc , że Ross jest obok niej.Blondyn zaczął rozmyślać o tym jak bardzo kocha tę dziewczynę która teraz właśnie śpi wtulona w niego....Po kilkunastu minutach usnął.Laura obudziła się w środku nocy. Wstała starając się nie obudzić nastolatka i udała się do łazienki. Wchodząc do pomieszczenia potknęła się. Próbowała złapać się blatu ale tylko zrzuciła leżące na nim lusterko i z krzykiem upadła na podłogę. Szkło miała wbite w rękę , brzuch i udo.Blondyn słysząc krzyk Laury od razu się zerwał.Pobiegł do łazienki z której dobiegał hałas.Gdy tam wszedł zastał zakrwawioną Laurę.Wziął ją na ręce poszedł do jej pokoju i posadził ją na łóżku.Szybko pobiegł po apteczkę i wrócił do swojej dziewczyny.Powoli wyjął odłamki szkła i opatrzył rany.Dziewczyna przygryzła mocno wargę. Rany bardzo ją bolały.

-Boli?-Spytał opiekuńczo Ross

- Bardzo.. - przyznała cicho - Przepraszam , że cię obudziłam..

-Oj Kicia dobrze że nie zrobiłaś sobie nic poważniejszego.

- Straszna ze mnie niezdara.. - szepnęła.

-Nie prawda....

 Westchnęła. - Dzięki że jesteś..

 -To ja dziękuje że jeszcze nie zostawiłaś takiego kretyna jakim jestem.

 - Nie jesteś kretynem - uśmiechnęła się do niego.

-Jestem,ale nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić.-Powiedział całując ją w nosek.Uśmiechnęła się. 

- Połóżmy się , może dam radę zasnąć.

-Dobrze.-Odpowiedział i położył się.Położyła się obok niego.Resztę nocy spokojnie przespali.Dziewczyna obudziła się ale Rossa już nie było.Lynch poszedł do domu na próbę.Westchnęła. Nie zostawił jej nawet kartki , że poszedł.. Wstała i ubrała się.

Próba trwała bardzo krótko,bo wszystkie piosenki blondyn zaśpiewał tak jak trzeba.

Po skończonej próbie od razu pobiegł do Laury.

- Hej Kiciuś.-Powiedział gdy brunetka otworzyła mu drzwi.

-Hej.Czemu nie zostawiłeś mi nawet kartki gdzie idziesz?

-Tak uroczo spałaś że całkiem o tym zapomniałem.Byłem na próbie.-Odpowiedział.Resztę dnia spędzili w domu brunetki rozmawiając o duperelach.I tak właśnie minęły im całe wakacje.W końcu nadszedł dzień rozstania.

Laura już siedziała w samolocie.Ross stał na lotnisku i patrzył na odlatującą Laurę.Nie mógł uwierzyć że ich historia tak się kończy.Nie znam takich słów które opisałyby to jakim uczuciem ta dwójka siebie darzyła.Przez cały rok Laura i Ross myśleli o sobie 24 na dobę.Gdy nadeszły wakacje Laura wróciła do LA.Od razu pobiegła do domu Rossa aby się z nim przywitać.Była już prawie na miejscu,ale nagle się zatrzymała,bo zobaczyła Rossa całującego się z jakąś blondynką.Wtedy jej serce rozpadło się na milion kawałeczków.Odwróciła się na pięcie i pobiegła gdzie ją tylko nogi poniosły.W pewnym momencie wybiegła na drogę i szła środkiem ulicy z zamkniętymi oczami.Gdy tak szła Ross odklejał od siebie Sashę.Sasha jest siostrą Kim i też buja się w Rossie.W Laurę wjechał rozpędzony samochód.Zginęła na miejscu.Gdy Ross się o tym dowiedział rzucił się z klifu do morza.Nie musiał przywiązywać żadnego kamienia żeby pójść na dno.Jego serce było wystarczająco ciężkie.