wtorek, 26 sierpnia 2014

Number 19. "Miłość na wyciągnięcie ręki"

Autor : wszyscy pewnie ją bardzo dobrze znają, Abi :3
Blog : -

Witajcie wszyscy :3 Miałam ostatnio karę na komputer i złe samopoczucie, dlatego zaniedbałam dodawanie one-shotów. Abi przesłała mi to na facebooku i ma dla was specjalną wiadomość.

,,Chciałam podziękować wszystkim za e-maile, które mi przesłali. Większość bardzo mnie wzruszyła. Jestem im naprawdę wdzięczna. Za wsparcie oraz za to, że w ogóle napisali. Pisali również prośby o przywrócenie i chyba jeszcze je rozpatrzę. Tobie też Olu (Cristal) serdecznie dziękuję<3"

Nie ma za co :3 A więc bez zwlekania, czytajcie one-shota.

Dziś jak zwykle ja, Ross i Kelly szliśmy do kina. Jak co tydzień w piątki. Taka nasza mała tradycja i zapomnienie o kimkolwiek i czymkolwiek. Liczy się tylko nasza paczka. Kim jest Ross i Kelly? I kim w ogóle jestem ja? Ross i Kelly to moi najlepsi przyjaciele i doradcy. Znamy się od ,,piaskownicy". Wychowywaliśmy się razem, na jednej ulicy. Są rodzeństwem. Mają tyle samo lat co ja, czyli 18. A teraz odpowiedź na drugie pytanie: Ja jestem Laura Marano. W zasadzie jestem jedynaczką, która ciągle szuka ,,tego jedynego". W zasadzie miałam już kilku chłopaków. Jake, Liam, Josh, Jacob oraz Nick. Obecnie jestem z Davidem. Czemu mam tak dużo chłopaków? Każdy nich okazuje się być tylko ,,pomyłką". Na przykład Liam jak się okazało - zdradzał mnie. Josh był ze mną dla zakładu. Jake był hazardzistą. Jacob wyjechał bez pożegnania... A co do Nicka... Ten mnie oszukiwał na każdym kroku. Ross i Kelly doradzają mi na każdym kroku. We wszystkim. W zasadzie bliższym przyjacielem jest dla mnie Ross. Z Kelly rozmawiam tylko na ,,babskie tematy", a z Rossem - na wszystkie. Są dla mnie jak rodzeństwo. Kochane rodzeństwo... -To na co idziemy?-spytała Kelly. -Hmm...-zamyśliłam się-Może ,,Strażnicy Galaktyki"? Reklamowali to ostatnio. Jestem ciekawa, co to takiego. -Oglądałem zapowiedź na ,,youtube". Zapowiada się naprawdę ciekawie-powiedział Ross. -Zdaję się na ciebie-powiedziałam z uśmiechem. -Czemu to Ross zawsze wybiera? A ty zawsze się z nim zgadzasz, a ja jako jego siostra bliźniaczka jakoś nie?-powiedziała Kelly. -Ej! Tydzień temu ty wybierałaś!-powiedział Ross do swojej siostry. -I dwa tygodnie temu też-powiedziałam do niej. -Oj no dobra! Idziemy?-Kelly nie lubi jak ktoś jej udowadnia, że nie ma racji. Cała Kelly... -No to ruszamy! Tylko popcorn kupię-powiedziałam i ustawiła się w kolejce do jedzenia, o którym wspomniałam. -Ile to będzie?-powiedziałam i już wyciągałam pieniądze z portfela, gdy nagle ktoś mnie uprzedził: -Ja płacę-powiedział ten ,,ktoś" i rzucił kilka banknotów na ladę-Bez reszty. -Pierw bilety, teraz to? Ross nie przesadzasz?-spytałam chłopaka. -Daj mi się nacieszyć. To radość, że mogę sprawić komuś przyjemność lub mu coś dać. -Jesteś uroczy. Ale mi wystarczy, że za wszystko płaci mi chłopak. Nie rozumie, że ja się czuję skrępowana jak kupuje mi drogie prezenty-powiedziałam z żalem. -Dla takiej uroczej dziewczyny też bym kupował-uśmiechnął się do mnie. -Moim zdaniem t tylko strata pieniędzy... -Dla kogoś takiego - warto-powiedział, a ja momentalnie z uśmiechem przytuliłam go. -Super z ciebie przyjaciel-szepnęłam. -Ej! Poprzytulacie się później! Nie dość, że tamujecie kolejkę, to jeszcze film zaraz się zacznie-powiedziała z wyrzutem Kelly. Przekręciłam oczami i udaliśmy się do sali kinowej... <Po filmie> -To było super!-krzyknęłam roześmiana. -Film super, a towarzystwo - jeszcze lepsze!-powiedział Ross i objął mnie i swoją siostrę, która stała po jego drugiej stronie, tak iż Ross znajdował się w środku. -Ej, a może pójdziemy do klubu?-spytał po chwili. -Jak co tydzień?-powiedziała Kelly. -Ale przecież tam jest fajnie! Zawsze jest takie dobre jedzenie-rozmarzył się. -Przed chwilką jadłeś!-powiedziałam roześmiana. -Tylko popcorn. -Jasne. Najpierw swój, potem mój, a na koniec Kelly-zaśmiałam się. Przewrócił teatralnie oczami-Ale do klubu to i ja bym poszła. -Ja to bym poszła tam obok, co jest-powiedziała Kelly. -Tam są te maszyny do grania? Kelly, to hazard. To i uzależnia, a poza tym to tylko naciąga na kasę-powiedział Ross. Jaki rozsądny... -No dobra. A chociaż popatrzymy jak inni ludzie przegrywają?-spytała z nadzieją, a my z Rossem się zaśmieliśmy. -Co ty na to Lau?-spytał nadal ze śmiechem. -No dobra! Po chwili znajdowaliśmy się w klubie. Na dzisiejszy dzień jestem szczęśliwa, że mnie tam zaprowadzili, ale na tamtą chwilę byłam wściekła, jak zobaczyłam kto gra w gry hazardowe. Tam był... David! -Czy to nie...-spytał Ross pokazując palcem na stolik, przy którym znajdował się wraz z innymi kolesiami grając w pokera. A mówił, że jedzie na tydzień do siostry! -Tak, to on-powiedziałam. -Co zrobisz? W zasadzie mogę mu coś zrobić-powiedział Ross i zaczął iść w jego stronę, ale zatrzymałam go. -Nie. Mam inny pomysł. Wyślę do niego sms-a. A treść: ,,Hej kochanie<3 Gdzie jesteś?". Po chwili otrzymałam odpowiedź. ,,U siostry, jak już mówiłem. Tęsknię<3 A ty?". Szybko wystukałam odpowiedź. ,,W klubie. Za tobą". Szybko się odwrócił w moim kierunku. Pierw słyszałam śmiechy innych kolesi jak mi odpisywał, że jest u siostry. Ale kiedy mnie zobaczyli natychmiast ich wyraz twarzy zmienił się na przestraszony, a ich miny mówiły: ,,Stary! Żeś się wkopał!" -Skarbie?-spytał nie pewnie brunet. -U siostry łachudro jedna?-powiedziałam oburzona. O dziwo nie czułam się jakaś wściekła, oszukana, zazdrosna czy coś. Może to przez to, że prawie każdy mój chłopak okazał się być jakiś inny? Co ja mówię! Każdy... -Przepra... A co tu robi ten blondyn, z którym zakazałem ci się widywać?-spytał wściekły. Kątem zobaczyłam, jak Ross, który właśnie podszedł do mnie, zacisnął pięści. -Zabroniłeś, ale mówiłam ci, że to mój przyjaciel-całej akcji przyglądali się jego ,,kumple". -Powodujesz u mnie zazdrość!-krzyknął brunet. -Czy możesz być zazdrosny o osobę, która nie jest twoją dziewczyną?-spytałam spokojnie. -Jak to nie jest?-David nie ogarnął. -Zrywam z tobą!-krzyknęłam wściekła z tak niskiego intelektu Davida, a jego koledzy zrobili tylko ,,uuuuuu". -Kochanie... -Nie mów do mnie tak, David! Jeżeli będziesz mnie nachodził, pisał, dzwonił czy przepraszał, zgłoszę cię na policję, że mnie nachodzisz!-tak mówiłam każdemu byłemu. Zawsze z pozytywnym skutkiem. -Ale... -A i jeszcze jedno-przerwałam mojemu byłemu. -Co?-spytał z iskierkami w oczach, gdy do niego podeszłam. Nachyliłam się. Biedak myślał, że go pocałuję, bo już zamykał lekko oczy. O jak się zdziwił gdy... Walnęłam mu porządnego liścia! -Pa!-krzyknęłam i z przyjaciółmi odeszliśmy do domu. Oczywiście mojego. Kelly nie mogła, bo umówiła się z koleżanką, ale Ross został ze mną. -Widzę z tobą nie należy zadzierać-powiedział lekko przestraszony, po czym napił się łyka herbaty, którą przed chwilką zrobiłam. -Oj nie jestem taka straszna...-powiedziałam i się zaśmiałam-Nie wiem... Czemu ja zawsze trafiam na takich ludzi? A może to ze mną jest coś nie tak?-powiedziałam i spuściłam głowę. -Ej! To nie ty! To oni nie dostrzegają jaka jesteś cudowna-spojrzałam w jego oczy. Pierwszy raz zobaczyłam w nich takie dziwne iskierki. Jeszcze u żadnego z moich byłych tego nie widziałam. -Dziękuję. Jesteś najlepszym przyjacielem-przytuliłam go. -Przepraszam cię, ale muszę już iść... Dziękuję za pyszną herbatkę. To... Widzimy się jutro?-spytał po chwili. -Oczywiście. Ty, Kelly i ja-uśmiechnęłam się. Na jego twarzy również zagościł szczery, szeroki uśmiech, który ukazał szereg pięknych ząbków. -Pa-powiedział i poszedł. Uwielbiam spędzać czas w jego towarzystwie. Czasem zastanawiałam się, co by był, gdybyśmy spotkali się dopiero... Rok temu? Może to on by był dziś moim chłopakiem? Albo nie polubilibyśmy się... Z takimi myślami zasnęłam... <Ranek> Przeciągnęłam się jak kot. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 10:21. Czyli mam tylko pół godziny do spotkania z przyjaciółmi. Poszłam do toalety, umyłam się, wykonałam poranne czynności i odświeżyłam się. Zjadłam śniadanie. Kiedy zmywałam usłyszałam dzwonek do drzwi. -Proszę!-krzyknęłam. Drzwi otworzyły się, a ja będąc pewna, że to Ross i Kelly nie odwracając głowy dalej wykonywałam tę samą czynność, co uprzednio. -Gotowa?-spytał mnie Ross. Odwróciłam się, ale nigdzie nie widziałam Kelly. -A gdzie twoja siostra? -Nie ma jej. -Jak to? -Przyszedłem sam, bo... Zobaczysz-powiedział i zza pleców wyciągnął niebieską różę. -Nie musiałeś-powiedziałam z uśmiechem.-Pozwól, że ona zostanie w domu-zaśmiał się. -Oczywiście. -No to idziemy. <Godzinę później> -Ross... Daleko jeszcze?-od pół godziny Ross odpowiadał na moje pytanie. Jedno pytanie, które zadawałam, męcząc biedaka, ale cóż... -A czemu pytasz?-nowa odpowiedź! -Od pół godziny mówisz: To niedaleko! A mnie nogi bolą-powiedziałam, a przyjaciel wziął mnie na ręce. -Co ty robisz?-spytałam zaskoczona. -Może dzięki temu się uciszysz choć na chwilkę-powiedział za co dostał w bark. -Prawdę mówię!-zaśmiał się. Przewróciłam oczami. <Jakieś 15 minut później> To tu-powiedział. Zeszłam mu z ramion i stanęłam na przeciw pięknego miejsca. Byliśmy na górce koło rzeki i wodospadu. Na łączce był kocyk z moimi ulubionymi owocami. -Jak tu pięknie! Dziękuję-powiedziałam szczęśliwa. -To nie koniec. -Jak to?-w odpowiedzi Ross wręczył mi małe pudełeczko. Otworzyłam je, a w środku ujrzałam naszyjnik z prawdziwego złota z sercem. -Nie mogę tego przyjąć-powiedziałam kategorycznie-To jest warte dużo pieniędzy. -Dla takiej dziewczyny mógłbym wydać majątek, a i tak byłoby to za mało-Ross mimo, że należał do bogatych osób nie ucieszył mnie z drogiego prezentu. Czułam się rozpieszczana. Ale tyli słowami mnie zamurował. -C-co?-wydukałam z siebie. Ross spuścił głowę i westchnął. -Zdałem sobie sprawę, że... -Że?-popędzałam go. Nie lubiłam tajemnic. Nic nie mówił. Jak na złość! Dotknęłam lekko jego ramienia-Powiedz mi. Przyjaźnimy się. Nie obrażę się, nie ucieknę. Wysłucham i zrozumiem-chyba go zachęciłam, bo patrząc w moje oczy powiedział. -Podobasz mi się-na początku mnie zamurował, ale potem z uśmiechem powiedziałam: -Ty też-po czym go pocałowałam. Nasza historia toczy się dalej. Jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. Jak na razie - bez dzieci. Kelly poszła na studia. Utrzymuje z nami kontakt. Podobno kogoś poznała. A ja nadal zastanawiam się: ,,Dlaczego mając miłość na wyciągnięcie ręki, nie mogłam jej przez 18 lat dosięgnąć?". Grunt, że jesteśmy razem:)

2 komentarze:

  1. I to jest one shot, a nie to moje coś pod spodem -,-
    Króciutki, ale słodki. Raura <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!!Mega!!!
    Bardzo mi się podoba.
    Życzę wszystkim dużo weny!!<3

    OdpowiedzUsuń