piątek, 21 listopada 2014

Number 30.

Notka od Pauli : Hej to mój pierwszy One Shot, więc proszę o wyrozumiałość ;) Przepraszam za błędy.


                                                       PODKŁAD

Siedziałem wygodnie na kanapie, byłem pewny że to będzie dzień jak każdy, kiedy nagle zadzwonił mój telefon
-Dzień Dobry. Z tej strony doktor Hood, Czy rozmawiam z panem Ross’em Lynch’em?
-Dzień Dobry. Tak to ja. O co chodzi?
- Pana narzeczona leży w szpitalu. Jej stan jest ciężki.
Gdy to usłyszałem znieruchomiałem. Telefon mi upadł ale słyszałem jeszcze z niego głos lekarza. To nie może być prawda-powtarzałem sobie ciągle w myślach. To jakiś żart. Wstałem biegiem z sofy, zgarnąłem kluczyki od samochodu leżące i wybiegłem z domu. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do szpitala. Nie wiedziałem w którym leży moja ukochana. Serce prowadziło mnie do kliniki na ulicy Yellow Street. Tam też się udałem. Przekroczyłem dozwoloną prędkość i przejeżdżałem na czerwonym świetle byle by być na miejscu. Zaparkowałem niechlujnie auto. Pędem wbiegłem przez frontowe drzwi i zatrzymałem się przy recepcji. Nie obchodziło mnie to że stoi tam jakaś starsza pani i kilka innych osób.
- Gdzie leży Laura Marano- krzyknąłem
- Proszę poczekać w kolejce- powiedziała pielęgniarka stojąca za ladą.
- cholera jasna! Gdzie ona leży?- pościły mnie nerwy.
Przestraszona kobieta szybko wyszukała w komputerze informacje które chciałem.
- piętro 5 sala 72.
Nic nie odpowiedziałem tylko szybkim krokiem udałem się do windy. Naciskałem kilkakrotnie przycisk by winda przyjechała szybciej, ale to i tak nic nie dało. Zrezygnowany pobiegłem do klatki chodowej. Biegłem ile sił w nogach by znaleźć się na tym przeklętym 5 piętrze. Wbiegłem zdyszany na korytarz szukając odpowiedniej sali. Znalazłem! Już chciałem wejść kiedy uprzedził mnie głos lekarza.
- Przepraszam. Nie wolno wchodzić.
- Ale tam leży moja narzeczona.
Dopiero teraz zorientowałem się , że po moich polikach spływając pojedyncze łzy.
- Przykro mi. Jak pacjentka poczuje się lepiej, będzie można ją odwiedzić.
Zrezygnowany usiadłem na krześle przed salą. Płakałem. Nie mogłem powstrzymać łez. Życie bez Laury to nie życie. Ona musi przeżyć. Kiedy mieliśmy już z górki, planowaliśmy ślub i wspólne życie, nagle musiało się po prostu spieprzyć. Niedawno umarła moja babcia. Nie mogłem się pozbierać po tym. Potem rzuciła mnie dziewczyna. Załamałem się jeszcze bardziej. Lecz potem poznałem Laurę. Moje światełko w tunelu. Pomogła mi wyjść z depresji. Była moim wsparciem. Na początku była tylko moją przyjaciółką. Potem stała się kimś więcej. A teraz jest moją narzeczoną. Nie płakałem już tak bardzo. Łzy po polikach spływały mi bez mojej wiedzy. Rozejrzałem się po korytarzu. Nikogo nie było. Cicho wstałem i ostrożnie otworzyłem drzwi do jej sali. Gdy tylko ją ujrzałem, znowu się rozpłakałem. Leżała na łóżku blada, bezbronna, podpięta to jakiś maszyn. To najokropniejszy widok jaki widziałem. Usiadłem na krześle który stał przy łóżku. Delikatnie złapałem dłoń mojej ukochanej. Pocałowałem jej wierzch. Poczułem jakby… nie… a może… jakby ścisnęła delikatnie moją rękę. Nadal spływały mi pojedyncze łzy. Położyłem twarz na jej rączce. Składałem pojedyncze pocałunki. Przymknąłem oczy. Nagle poczułem że ktoś głaszcze mój zapłakany policzek. Była to Laura. Od razu podniosłem głowę. Lau patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem. Odwzajemniłem to, ale nadal trochę szlochałem.
- Hej Ross-powiedziała zachrypniętym głosem.
- Ciiii… musisz odpoczywać. Pójdę powiadomić lekarzy.
- Proszę zostań.
Poczułem że mocniej trzyma moją dłoń. Zostałem.
- Przepraszam.
- Nie masz za co.
- Mam. Przeze mnie znowu cierpisz.
- Nie prawda, nie mów tak. To dzięki tobie się uśmiecham. Gdyby nie ty to już dawno popełniłbym samobójstwo, lub leczył bym się w psychiatryku – znowu pocałowałem jej rączkę- proszę nie mów tak więcej- wyszeptałem.
- Kocham Cię Ross. Zapamiętaj- zakasła- A jeśli umrę, masz sobie ułożyć życie. Masz przeze mnie nie cierpieć. Słyszysz? Masz być szczęśliwy, mieć wymarzoną rodzinę. Rozumiesz?- powiedziała ochrypłym głosem.
Przez chwilę zastanawiałem się czy to co usłyszałem było wypowiedziane przez Laurę. Powiedziała to tak jakby za chwile miało jej nie być. Przecież nawet ona nie wierzy w to że ja będę żył normalnie kiedy jej nie będzie. Nawet nie mogę sobie wyobrazić że moją żoną jest ktoś inny niż Lau. To dla niej ja żyje.  
- Laura… mówisz jak byś miała za chwilę umrzeć.
- Tak jest Rossy. Ja umieram.. to moje ostatnie chwile.
- Laura. Nie mów tak proszę- znowu zacząłem płakać- proszę nie żartuj- ciężko było mi mówić.
-Proszę pocałuj mnie. Ten ostatni raz.
Dziewczyna podniosła się delikatnie, ja też wstałem i usiadłem delikatnie na krańcu łóżka przysuwając się do jej twarzyczki. Zrobiłem to. Pocałowałem najdelikatniejsze usta na ziemi. Całowaliśmy się jak by to był pierwszy raz. Nie chciałem przerywać tego. Laura także. Jak za każdym razem poczułem przyjemne ciepło, mrowienie i te tak zwane motylki w brzuchu. Ona pierwsza się ode mnie oderwała. Nadal byliśmy blisko siebie. Oparłem moje czoło o jej czoło. Patrzyliśmy sobie w oczy. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Niestety nie trwała.
- Kocham Cię- wyszeptałem patrząc w jej śliczne brązowe oczy.
- Ja ciebie też Rossy… ja ciebie też- także wyszeptała.
Jej oka wyleciała pojedyncza łezka. Starłem ją od razu. Odsunąłem się od niej i ucałowałem jej czoło. Ona położyła się. Uśmiechnęła się do mnie. Wyszeptała niesłyszalnie ‘Kocham Cię’ i zamknęła oczy. Maszyny do których brunetka była podłączona zaczęły piszczeć. Na monitorze na którym pokazane było bicie serca mojej ukochanej pokazała się pojedyncza linia. Zorientowałem się co się stało. Nie żyje. Nie ma jej. Przytuliłem się od jej ciała i płakałem. Nadal miałem nadzieje że ona za chwile się obudzi, uśmiechnie i powie że ty tylko żart. Ale tak się nie stało. Leżała nieruchoma. Do pomieszczenia nagle wpadli lekarze. Odłączyli wszystkie maszyny. Miałem zamknięte oczy. Nadal tam leżałem. Z nadzieją…..

Poczułem że ktoś trzyma mnie za ramię i lekko nim trzęsie. Otworzyłem oczy. Znajdowałem się na kanapie w salonie w domu. Przede mną kuca Laura uśmiechnięta.
- Wstawaj kochanie.
Szybko się poderwałem i przytuliłem się do niej. Płakałem ze szczęścia. To był tylko głupi sen. Dziewczyna zaskoczona obieła mnie.
-Cii.. spokojnie.. to był tylko sen.
- Nawet nie wiesz jaki okropny.
 Odsunąłem się na chwile od Laury i pocałowałem ją. Chyba zaskoczona nagłym wybuchem czułości z mojej strony, więc dopiero po kilku sekundach odwzajemniła gest. Nie chciałem tego przerywać. To był najgorszy sen w moim życiu. Oderwałem się.
-Kocham Cię Laura.

6 komentarzy: