Blog : http://austinandally-amazing-story.blogspot.com/
*****************************************************
Nie ma to jak, gdy starsza siostra każe ci iść na koncert zespołu którego nie znosisz.
Osobiście bym dodała, że na przykład byli parą czy co, ale opowiadanie jest świetne!
********************************************************************
Przyjemnie jest tak wiedzieć, że twoja siostra zmusiła cię, byś pojechała z nią na koncert jakiegoś zespołu? Otóż nie! Vanessa mnie do tego zmusiła. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że będziemy tam, aż 6 godzin. Masakra. No i ona jeszcze chce ich poznać.
Nie zniosę tego. Ciągle opowiada mi o tym Riker'ze, czy jak mu tam. To, że ona się z nim ożeni. Yhy.. już to widzę.
- Laura, zaraz będziemy. - oświadczyła podekscytowana czarnowłosa. Zepsuła mi całego Sylwestra, i jeszcze się z tego cieszy.
- Super. - udałam radość. Po paru minutach, dotarłyśmy na miejsce koncertu.
Był to wielki plac, wyłożony szarą kostką, na samym przodzie, stała scena, a zaraz pod nią barierka. Świetnie będziemy się tłukły, i tak jeszcze nikogo nie ma. Vanessa chciała przyjechać, godzinę wcześniej, by stać w pierwszym rzędzie. To jej inteligencja.
Wysiadłam za nią z auta, naszej mamy i razem z czarnowłosą skierowałam się, do kasy. Vanessa pokazała wielkiemu, ciemnoskóremu mężczyźnie dwa bilety. On lekko zdziwiony pozwolił nam iść pod barierkę. Na scenie stał ten cały zespół. Rozkładali instrumenty i sprawdzali wszystko. Ale ta Ness to ma szczęście, które nie będzie trwało długo, bo po powrocie ją zabije. Vanessa podbiegła do barierki. Jej czarne szpilki stukały. Pobiegłam za nią. Teraz to było słychać stukanie naszych obcasów. Tym sposobem, moja genialna siostra niepotrzebnie zwróciła na nas uwagę zespołu.
- Vanessa! Ogarnij się! - skarciłam brązowooką. Wlepiła swój wzrok w tego najstarszego. Biedny. Co on pocznie, jak zacznie się M&G. Ness chyba coś mu zrobi. Biedny. Robiło się coraz chłodniej. Zauważyłam, że niedaleko od barierki jest kawiarenka. Wezmę zamówię sobie kawę na wynos, skoro mam siedzieć tu pięć godzin.
- Van, ja sobie kawę kupię. - szepnęłam jej na ucho. Ruszyłam w stronę kawiarenki.
W środku było cieplutko. Tak jak myślałam, zamówiłam sobie dużą kawę. Chciałam już zapłacić, kiedy zorientowałam się, że nie mam pieniędzy, tylko kartę z pieniędzmi.
- Yyy, może być kartą? - spytałam.
- Jasne - odparł pracownik. Przejechałam po czujniku i kasa wypłynęła mi z konta. No świetnie, coraz mniej czasu do koncertu Imagine Dragons, a mi ciągle kasy upływa. No nic.
Zabrałam kawę i wyszłam ze sklepu. Skierowałam się do Van, w celu ochrzanienia jej. W drodze sączyłam kawę, ponieważ w sukience, żakiecie, szpilkach nie jest za ciepło. Ale to Los Angeles, powinno świecić słońce. Na moje szczęście dotarłam do Nessy. Nikogo jeszcze nie było. Tylko my i ten zespół stojący na scenie.
- Vanessa! - oburzyłam się.
- Co? - spojrzała na mnie.
- Czemu nie dałaś mi kasy? Teraz coraz mniej mam na koncert Imagine Dragons, przez to, że ty nie dałaś mi pieniędzy i zataszczyłaś mnie na ten koncert. Wiesz, że nie przepadam za tym twoim zespołem, to ty nie mogłaś zabrać swojej przyjaciółki tylko mnie. A ja się pytam: Czemu?! - wygarnęłam jej, przykuwając uwagę tego zespołu.
- No przepraszam. Chciałam, że byśmy zrobiły coś razem. Coraz, rzadziej się widujemy, choć mieszkamy w jednym domu. Ty piszesz piosenki i je nagrywasz. Ja mam serial. I chciałam byśmy spędziły razem sylwestra. - spuściła głowę.
- No już okej. - przytuliłam ją. - Wytrzymam, dla ciebie. - odkleiłam się od niej i puściłam jej oko.
~*~
Ludzie powoli się już zbierali. Robił się tłok. Wolę, by ten koncert już się skończył. Gdy wybiła godzina 18:00, koncert się zaczął. Grali nawet fajnie. Przez dwie godziny stałam w miejscu i czekałam, aż to się skończy.
Dochodzi już północ. Zaraz nowy rok, a ja nadal tu sterczę. OMG. Niespodziewanie, coś dziwnego się stało. Dwaj bracia: Riker i Ross (Vanessa mi powiedziała), zeskoczyli ze sceny i podeszli do barierki, tam gdzie JA stałam, a obok mnie Vanessa. Zaczęli podchodzić, aż w końcu ten młodszy wpił mi się w usta. Usłyszałam piski fanek, fajerwerki. Chciałam się oderwać, ale on był silniejszy. Co za idiota! Chyba dwie minuty po tym oderwał się ode mnie. Spojrzałam na Van, ten drugi ją całował. Co za tupet?!
Chciałam już coś powiedzieć, temu idiocie, ale on przerzucił mnie przez bramkę, zarzucił na plecy i zaniósł na scenę, mimo moim WYRAŹNYM oporom. Postawił mnie na ziemi, a obok mnie znalazła się moja czarnowłosa siostra, z ogromnym bananem na twarzy. Założyłam ręce i posłałam mojej siostrze spojrzenie ,,Potem się zemszczę''. I tak zrobię. Zabiję ją. Całowałam się z jakimś blondaskiem w Sylwestra. To przegięcie. Zbiegnę ze sceny. Tak będzie najlepiej. No i zabiorę ze sobą Van.
Jak pomyślałam tak zrobiłam. Ściągnęłam Vanessę ze sceny, i stanęłyśmy z boku. Czekałyśmy na koniec koncertu. Jak będzie to całe M&G to im coś powiem. Minęło pół godziny i niewielka grupka fanów weszła za kulisy. Włącznie ze mną i Vanessą, trzymającą palec na swoich ustach. Na końcu była moja i Vanessy kolej. Ja grzecznie odmówiłam robienia mi z nimi zdjęcia i poczekałam, aż moja siostra skończy z nimi rozmawiać. Pewnie Katie to ma udanego Sylwka, nie to co ja. Vanessa miała swoje pięć minut i mogłyśmy już iść. Chciałam już odejść, kiedy poczułam, jak ktoś łapie mnie za rękę i obraca w swoją stronę. O nie! To ten co mnie całował. Ten jak mu tam..Ross. Stał niewyobrażalnie blisko. Czułam jego zapach i dość dobre perfumy wymieszane z potem. Na jego twarzy malował się uśmiech. Łobuzerski.
- Jestem Ross - uśmiechnął się szerzej, ukazując rząd białych ząbków.
- A moje imię, nie powinno cię interesować - warknęłam obracając się w przeciwną od chłopaka stronę.
- VAN! - krzyknęłam odwracając się. Niestety zamiast na Van, to wpadłam na tego Kosa czy Ross'a. Nie wiem. Zresztą. Leżałam na nim. Nie cierpię takich sytuacji.
- Sorki - bąknęłam i się podniosłam. Już miałam wołać Vanessę, gdyż ktoś mi przerwał. Była to ta Rydel.
- Może zostaniecie dłużej? - zaproponowała. SHIT. Ale ja mam pecha. Vanessa jak mój opiekun. Tia...nie mam jeszcze 18 lat. No ona mogła mną rządzić, więc musiałam z nimi zostać.
~*~
Stwierdzam, że się myliłam. Wszyscy oprócz Ross'a są bardzo fajni. Blondyn jest straszny. Ciągle coś mówił i mnie podrywał.
- Wiecie, ja już pójdę. - powiedziałam, lekko poddenerwowana zachowaniem Ross'a.
- Czekaj! - zawołał, za mną. Obróciłam się, a on wpił mi się w usta. Tyle, że ten pocałunek, był inny. Był delikatny, a jednocześnie stanowczy. Nigdy nie całowałam chłopaka o tak miękkich ustach. No i odwzajemniłam całusa. Co mi szkodzi spróbować?
Wspaniałe opowiadanie!
OdpowiedzUsuńA teraz mam pytanie do Cristal:
Czy dostałaś może mojego one shota? Wysłałam Ci wczoraj. Jak nie to napisz, to Ci wyślę jeszcze raz.
Zarąbiste to opowiadanie!!
OdpowiedzUsuńtrochę krótkie, ale i tak super. :)
OdpowiedzUsuńlynchrattliff.blogspot.com serdecznie zapraszam do komentowania
OdpowiedzUsuń