piątek, 28 marca 2014

Number 1 "Nie zawsze szczęśliwe zakończenie"

Autor : Cherry Marano
Blog : http://austinandally-amazing-story.blogspot.com/

Ostrzegam - nie ma happy-endu! 
Zniszczyłaś mnie, Julka x.x Pierwsze opowiadanie i takie dołujące? :o
No cóż, krótkie, ale pierwsze, za co bardzo ci dziękuję! Będziesz coś jeszcze wysyłać? (: 
xoxo 
Kto następny? :D

***********************************************

- Laura - zwrócił się Ross do swojej przyjaciółki z planu.
- Co?
- Zapraszam Ciebie i Van do nas na kolację. Delly będzie gotować - wydusił. Szatynka uśmiechnęła się.
- Spoko. O której? - zapytała.
- O 18:00 - oznajmił.
- Będziemy.

~*~

Laura chciała dobrze zaprezentować się przed Lynch'ami, dlatego zaraz po powrocie do domu oznajmiła Vanessie, że szykuje się impreza. Zaraz po tym wbiegła do swojego królestwa i stanęła przed szafą.
,,Co by tu założyć? '' - myślała.
Chciała pokazać, że potrafi się dobrze ubrać, ale też nie przesadzić. Zaczęła szukać po szafie. Wywaliła z niej chyba całą zawartość. Aż w końcu natknęła się na ideał. Idealną granatową sukienkę przed kolano. Na nogi założyła czarne baleriny z małym obcasem. Z całym tym ekwipunkiem ruszyła do swojej łazienki. Tam wlazła pod prysznic, by zrzucić z siebie cały dzień i trud. Obmyła się i wyszła z kabiny. Owinęła się ręcznikiem i wytarła. Gdy była już sucha, nałożyła bieliznę i wcześniej przygotowane ubrania. Była już gotowa. No prawie.
Został makijaż.
Wyciągnęła wszystkie swoje kosmetyki i zabrała się za upiększanie się. Nie nałożyła za dużo tapety. Pomalowała usta, nałożyła troszeczkę pudru i maznęła rzęsy tuszem. Włosy przeczesała szczotką. Wyglądała perfekcyjnie. Wyszła z toalety. Zabrała swoją małą czarną torebeczkę i spakowała do niej: telefon, portfel i inne duperele.
Spojrzała jeszcze na zegarek w telefonie. 17:30. To mają jeszcze dużo czasu. Lynchowie mieszkają tylko parę przecznic stąd. 
Brązowooka zbiegła po schodach i skierowała się do salonu. 
- No ile można czekać? - oburzyła się starsza Marano, unosząc jedną brew.
- A ty nie przebierasz się? - zmieniła temat Laura.
- Już jestem gotowa - czarnowłosa wskazała na swoją sukienkę.
- No to jedziemy. Bierz klucze. - szepnęła młodsza Marano i wyszła z domu trzaskając drzwiami.

~*~

- Za piętnaście minut Laura i Van już będą a ty nie zmieniłeś skarpetek - kłóciła się Rydel.
Biedny Ratliff. Nie chciał zmienić skarpetek i już dostał ochrzan. Blondynka ma tak zawsze, że gdy ktoś ma przyjść wścieka się.
- Dobrze już się przebieram. Ale nie będę się stroił jak Ross - mruknął szatyn i zniknął na schodach.
Blond włosa zabrała się za ogarnięcie domu.
- Już jestem - krzyknął Riker trzaskając drzwiami.
- Kupiłeś o co prosiłem? - przywitał go Ross.
- Tak i na wszelki wypadek, paczkę prezerwatyw też - zaśmiał się. Ross tylko machnął ręką i zabrał mu zakupy. Wyłożył je na blat, a to małe opakowanie schował do kieszeni.
- Dobra, Rocky wyłóż to na stół, a ty Ross rozłóż talerze itp. - rozkazała Rydel. Krzątała się po kuchni. Było to nie do zniesienia.

~*~

- Vanessa uważaj! ... - krzyknęła Laura widząc tira wjeżdżającego prosto na nie. To koniec!
Śmierć je dotknęła. Vanessa i Laura już odeszły. A co z przyjaciółmi? Martwią się! Nie wiedzą co się dzieje. Aż w końcu dzwoni do nich policjant i oznajmia tą smutną wiadomość...To już koniec. Dziewczyny nie dotarły na spotkanie....

1 komentarz:

  1. Mogłaś to trochę bardziej opisać ;d w sensie tą scenę końcową. Ledwo się wciągnęłam a tu już - bum, śmierć. Nawet nie zdążyłam się dobrze wczuć w ten natłok zdarzeń, żeby się popłakać...
    Czekam na kolejny one-shoty ^^

    OdpowiedzUsuń